Mimo że po sezonie zasadniczym PlusLigi obie drużyny dzieliło tylko jedno miejsce w tabeli - jastrzębianie zajęli drugą pozycję, a gdańszczanie trzecią - ich plany na turniej finałowy PP mocno się różniły. Zawodnicy trenera Andrei Gardiniego deklarowali, że przyjeżdżają do Krakowa po triumf. Z obozu Trefla było zaś słychać wypowiedzi pełne szacunku dla rywali i zapowiedzi walki w każdym spotkaniu. Okazało się, że odważne głosy z ekipy Jastrzębskiego Węgla nie były pozbawione podstaw, bo zawodnicy Gardiniego nie dali rywalom większych szans.A przecież jastrzębianie mieli ostatnio nieco problemów. W ostatnim meczu PlusLigi w ich szeregach zabrakło przyjmujących Rafała Szymury i Yacine'a Louatiego. Obaj wykurowali się na półfinał, w Krakowie nie było za to Tomasza Fornala, u którego stwierdzono zakażenie koronawirusem. Nawet bez niego jego drużyna radziła sobie jednak znakomicie. Szybko zdobyła pierwszy punkt blokiem, gdy potrójna ściana zatrzymała Moritza Reicherta. Gdy jastrzębianie objęli prowadzenie 10:6, trener Trefla Michał Winiarski poprosił o przerwę. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Rywale nadal grali jednak z dużym spokojem, wykorzystując bezlitośnie błędy rywali. Dobrze funkcjonował ich blok, ale też obrona - udało im się nawet podbijać ataki Mariusza Wlazłego. Po kolejnym bloku prowadzili już 19:13. Gdańszczanie odpowiadali efektownymi akcjami, jak ataki ze środka Karola Urbanowicza. Było ich jednak zdecydowanie za mało. Choć na chwilę, przy serwisach Kewina Sasaka, napędzili rywalom strachu, to jastrzębianie wygrali 25:22.W dwóch meczach fazy zasadniczej Trefl ugrał z Jastrzębskim Węglem tylko jednego seta, ale w sobotę trudno było mu o poprawę tej statystyki. W drugiej partii rywale gdańszczan kontynuowali dobrą grę. Szybko wypracowali sobie przewagę, ale tym razem nie zdołali uciec rywalom tak daleko, jak w poprzednim secie. Dobrze w ataku radził sobie Mohamed Al Hachdadi, a gdańszczanie nie wystrzegali się błędów. To również dzięki nim Jastrzębski Węgiel w końcu objął prowadzenie 18:13. Drużynie Gardiniego udawało się niemal wszystko - jak wtedy, gdy Rafał Szymura kilkadziesiąt centymetrów nad parkietem zdołał podbić piłkę... głową. Winiarski próbował ożywić grę drużyny podwójną zmianą, wprowadzając Sasaka oraz Łukasza Kozuba. Przewaga rywali nieco zmalała, ale nie na tyle, by choć przez chwilę byli w poważnych opałach. Gdy jastrzębianie potrójnym blokiem zatrzymali Bartłomieja Lipińskiego i objęli prowadzenie 22:17, stało się jasne, że to oni wygrają drugą partię. W trzecim secie nadal znakomicie funkcjonował blok Jastrzębskiego Węgla, ale wreszcie w tym elemencie zaistnieli również rywale. Właśnie po punkcie zdobytym przez nich w ten sposób na tablicy wyników pojawił się remis 4:4. Tę partię w podstawowym składzie na rozegraniu rozpoczął Kozub. Po kilku minutach jastrzębianie znów byli jednak wyraźnie na czele - przy stanie 9:5 o czas poprosił Winiarski. Czteropunktowa różnica między obiema drużynami długo się utrzymała. Rozgrywający z Jastrzębia Lukas Kampa mógł bez obaw posyłać piłki na lewe skrzydło, gdzie dobrze radził sobie Szymura. W końcu gdańszczanom udało się nawiązać walkę z rywalami i zmniejszyć ich przewagę do jednego punktu. W grę Trefla znów wkradły się jednak błędy, jak wtedy, gdy w jednej z akcji dotknęli antenki. Jastrzębianie nie mieli zaś większych problemów z kończeniem swoich akcji - po ataku Jurija Gladyra znów wyraźnie prowadzili 19:16. Nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa, wygrywając 25:19.W niedzielę Jastrzębski Węgiel będzie musiał udowodnić wysoką formę, bo w finale czeka najlepsza jak dotąd polska drużyna w tym sezonie, czyli ZAKSA. Trefl będzie przygotowywać się do meczów w fazie play-off PlusLigi, gdzie jego rywalem będzie Verva Warszawa Orlen Paliwa. Jastrzębski Węgiel - Trefl Gdańsk 3:0 (25:22, 25:18, 25:19) Jastrzębski Węgiel: Al Hachdadi, Gladyr, Louati, Kampa, Wiśniewski, Szymura - Popiwczak (libero) oraz Kosok, Bucki Trefl: Wlazły, Urbanowicz, Lipiński, Janusz, Crer, Reichert - Olenderek (libero) oraz Kozub, Sasak, Mordyl Damian Gołąb