W tym sezonie długo mówiło się przede wszystkim o problemach sportowych PGE Skry. W fazie zasadniczej przegrała aż 19 spotkań. Mimo to niemal do końca liczyła się w walce o udział w fazie play-off, ale ostatecznie zakończyła sezon zasadniczy na 11. miejscu. Z czasem coraz głośniej było jednak także o kłopotach finansowych klubu. Jakub Bednaruk, były siatkarz i trener, dziś ekspert Polsatu Sport, mówił o wielomilionowych długach bełchatowian. Pensji nie dostawali siatkarze, przed jednym z meczów ligowych pojawiły się nawet plotki o możliwym bojkocie spotkania. Po niemal 15 latach odwołany został prezes Konrad Piechocki - za jego kadencji klub sięgał po największe sukcesy. We wtorek kibice z Bełchatowa mogli jednak na chwilę zapomnieć o czarnych chmurach, które zewsząd gromadzą się nad ich klubem. Już przed spotkaniem atmosfera była podniosła, bo PGE Skra żegnała Karola Kłosa. Środkowy po 13 latach opuszcza zespół i przenosi się do Asseco Resovii. Przed początkiem meczu z GKS-em jego numer zawisł pod sufitem hali Energia - klub zdecydował o zastrzeżeniu "szóstki", z którą występował 33-letni siatkarz. Trzy szybkie sety PGE Skry Bełchatów. Straty z Katowic odrobione Siatkarze PGE Skry rozpoczęli spotkanie z dużym animuszem. Podopieczni Andrei Gardiniego - w trakcie sezonu zastąpił Joela Banksa - kilka dni wcześniej przegrali w Katowicach 1:3. Tym razem jednak od początku dominowali na boisku. Włoski szkoleniowiec miał do dyspozycji wszystkie gwiazdy. Do gry wrócił Aleksandar Atanasijević, z problemami ze stopą uporał się Mateusz Bieniek. W pierwszym secie bełchatowianie wypracowali sobie przewagę przy zagrywkach Dicka Kooya. Holender, który niedawno zgłosił się do draftu ligi koreańskiej, popisał się dwoma asami serwisowymi, a jego drużyna zyskała aż osiem punktów przewagi. Blokami popisywał się Kłos, rywale mieli olbrzymie problemy z przyjęciem. PGE Skra wygrała 25:18. Drugi set był bardziej wyrównany. Od stanu 14:14 na boisku znów dominowali jednak gospodarze. W ataku dobrze radził sobie Filippo Lanza, po drugiej stronie siatki trener Grzegorz Słaby szukał pomocy wśród rezerwowych. Na boisku pojawili się m.in. Jakub Jarosz i Wiktor Mielczarek. Ten drugi zdobywał dla GKS-u najwięcej punktów, ale drugiego seta PGE Skra wygrała 25:21. Wielkich emocji nie było także w trzeciej partii. Tym razem gospodarze wypracowali sobie przewagę przy zagrywkach Kłosa. Korzystał z nich m.in. Grzegorz Łomacz, który popisał się blokiem. Bełchatowianie odskoczyli na siedem punktów. Katowiczanie tylko nieznacznie ją zmniejszyli, przegrali 20:25. PlusLiga. GKS Katowice lepszy w złotym secie O losach jedenastego miejsca zdecydował dodatkowy, tzw. złoty set, rozgrywany na zasadach tie-breaka. Katowiczanie rozpoczęli go znakomicie, szybko popisując się dwoma blokami. Prowadzili 4:1, Gardini wezwał zawodników do siebie. Koncert w polu zagrywki dał jednak Gonzalo Quiroga, który powiększył przewagę GKS-u do sześciu punktów. W końcówce straty gospodarzy serwisami zmniejszył jeszcze Bieniek, ale wyrównać się nie udało. GKS wygrał 15:11 i to zespół z Katowic kończy sezon na jedenastym miejscu, a bełchatowianie na dwunastym. Ten wynik to dla PGE Skry najgorszy rezultat w XXI wieku. Większości zawodników, którzy wystąpili we wtorkowym spotkaniu - o ile nie wszystkich - w kolejnym sezonie kibice w Bełchatowie nie zobaczą w koszulkach swojej drużyny. Na przykład Bieniek ma grać w Aluronie CMC Warcie Zawiercie, z klubu odejdą Atanasijević czy Lanza. Anulowana ma też być większość kontraktów z nowymi zawodnikami. Wśród nieoficjalnie kreślonych scenariuszy jest bowiem nawet groźba wycofania zespołu z PlusLigi i gra o poziom niżej. Jeśli wystartuje w PlusLidze, według Bednaruka będzie dysponować jednym z najniższych budżetów w stawce. Sprawdź terminarz siatkarskiej PlusLigi