W olimpijskim półfinale w turnieju siatkarzy Polska przegrywała już z USA, ale zdołała odwrócić losy meczu i to bez podstawowego rozgrywającego Marcina Janusza, który zmaga się z urazem pleców. Polacy wyszarpali ten finał i za to należą im się wielkie brawa. Zapewnili sobie już medal olimpijski, ale teraz powalczą o złoto, bo to był ich cel. Reprezentacja Polski w rozsypce, Grbić ratuje sytuację. Zapowiada zaskakującą zmianę Łukasz Kaczmarek: przyjechaliśmy po złoto Łukasz Kaczmarek, atakujący naszej kadry, pojawił się w tym meczu w pierwszym i piątym secie. Miał jeden nieskuteczny atak i jedną zepsutą zagrywkę. Nie grał zatem zbyt wiele, ale radość z awansu była ogromna. - To było niesamowicie wyszarpane zwycięstwo. Po raz kolejny pokazaliśmy, jaką jesteśmy świetną reprezentacją. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Marcin Janusz nie mógł dokończyć meczu ze względu na uraz pleców, "Zati" (Paweł Zatorski - przyp. TK) miał wielki problem z barkiem. Zagryzł jednak zęby i grał. To pokazuje, jaki charakter ma ta reprezentacja. Ona się nigdy nie poddaje i walczy do końca - cieszył się Kaczmarek. Zapytany o to, czy w którymś momencie w drużynie pojawiło się zwątpienie, odparł: W finale rywalem Polaków będą gospodarze - Francuzi. Dla naszych siatkarzy to będzie wyjątkowe spotkanie. - W finale będą nerwy. Dla każdego z nas to będzie pierwszy taki finał w życiu. Zagraliśmy już wiele finałów w różnych rozgrywkach i każdy z nas jest gotowy, żeby grać na takim poziomie, by zdobyć złoty medal. Ten finał będzie się różnił jednak od każdego innego. Teraz skupiamy się na przygotowaniach do sobotniego meczu. Mamy już srebro, ale ono nas nie zadowala. Przyjechaliśmy po złoto - zakończył Kaczmarek. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport