Kovacz to uznane nazwisko na siatkarskim rynku. Od 2019 r. prowadzi reprezentację Serbii, z którą zdobył mistrzostwo Europy. Równolegle pracuje jednak w klubie włoskiej SuperLegi Top Volley Cisterna. Tam wiedzie mu się gorzej, bo jego zespół zajął ostatnie miejsce w rundzie zasadniczej. Na Półwyspie Apenińskim ma jednak wyrobioną markę - spędził tam kilka lat jako zawodnik, później prowadził też zespół z Perugii. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Włoskie media twierdzą jednak, że w przyszłym sezonie 54-letni Serb może przenieść się do Polski. A konkretnie do Bełchatowa. Najpierw taką informację podał magazyn iVolley, teraz taki sam kierunek Kovaczowi wyznaczył dziennikarz “La Gazzetty dello Sport" Gianluca Passini. Serbski szkoleniowiec mógłby przenieść się do Bełchatowa razem z Aleksandarem Atanasijeviciem. Włosi łączą bowiem atakującego Perugii z powrotem do PGE Skry. Sam Kovacz w sezonie 2019/2020 również miał już okazję poznać PlusLigę. Pracował wówczas w Jastrzębskim Węglu. Wiosną ubiegłego roku zdecydował się jednak odejść z klubu. Decyzję argumentował problemami z zatrudnieniem wskazanych przez niego członków sztabu szkoleniowego. Trener stracił autorytet? Spekulacje związane z posadą trenera PGE Skry trwają od kilkunastu tygodni. Drużyna słabo rozpoczęła sezon, już na początku rozgrywek gubiąc punkty z niżej notowanymi rywalami. PGE Skra miała na dobre “odpalić" po tym, jak kontuzję wyleczył Taylor Sander. Amerykański przyjmujący, przed sezonem kreowany na jedną z największych gwiazd PlusLigi, cały czas pracuje jednak nad powrotem do optymalnej formy i niezłe mecze przeplata słabymi. W styczniu prezes klubu Konrad Piechocki zaprosił więc do współpracy Jacka Nawrockiego. Były szkoleniowiec bełchatowian, obecnie selekcjoner kobiecej reprezentacji Polski, miał służyć drużynie “przyjacielską pomocą". - Potrafi spojrzeć z boku chłodnym okiem i przekazać nam cenne wskazówki - podkreślał w rozmowie z Interią Grzegorz Łomacz, kapitan PGE Skry. W ostatnich tygodniach wydawało się, że bełchatowianie nabierają wiatru w żagle. Drużyna trenera Gogola wygrała siedem z ośmiu ostatnich spotkań w PlusLidze i Lidze Mistrzów, przegrywając tylko z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle, i to po tie-breaku. W lidze bełchatowianie zajmują szóste miejsce, wywalczyli awans do ćwierćfinału LM. W środę przyszła jednak kolejna wpadka - porażka 1:3 z Treflem Gdańsk zamknęła im drogę do czołowej czwórki Pucharu Polski. - To, że nie robię żadnej zmiany, oznacza, że albo jestem sparaliżowany, albo dostałem kartkę z trybun “nie dotykaj niczego". Uważam, że na tych lejcach pomocy Gogol daleko nie zajedzie. Traci tożsamość, swój charakter. Stracił autorytet w szatni, to jest ewidentne. Przykro mi to mówić, bo to bardzo młody chłopak, obiecujący trener z bardzo dużą wiedzą. Ale jest przytłoczony tą historią. A widzę, że teraz wszyscy chcą “przejechać się" raczej po nim, a nie po zawodnikach - tak decyzje trenera PGE Skry skomentował na kanale “Prawda Siatki" Wojciech Drzyzga, ekspert Polsatu Sport. Kontrakt Gogola w Bełchatowie wygasa z końcem sezonu 2021/2022. PGE Skrę w najbliższych dniach czekają kolejne ważne mecze. W sobotę zagra w lidze z Asseco Resovią, cztery dni później w ćwierćfinale LM podejmie Zenit Kazań. DG