Obie drużyny szybko wróciły do gry po kwarantannie związanej z przypadkami Covid-19 w drużynie i skutki tego odczuły. VERVA zaliczyła w późniejszym czasie cztery porażki z rzędu, a Skra przegrała niespodziewanie z Cuprum Lubin. Przed środowym meczem stołeczny zespół, który rozegrał 10 pojedynków, zajmował siódme miejsce w tabeli, a mająca za sobą siedem konfrontacji Skra plasowała się o dwie pozycje niżej. Brak regularności dawał o sobie znać obu ekipom także w ich bezpośrednim meczu, do którego pierwotnie miało dojść 30 września, ale został przełożony z powodu przypadków koronawirusa w klubie z Warszawy. W końcówce pierwszej partii gościom pomogła m.in. skuteczna zagrywka Mateusza Bieńka. Nie utrzymali oni jednak dobrej dyspozycji w kolejnej odsłonie, a gospodarze nie zwlekali z odrabianiem strat. Często zatrzymywali gorzej radzących sobie wówczas rywali blokiem i szybko powiększali przewagę (11:4, 23:9). W trzecim secie Skra nie wykorzystała trzech piłek setowy. W kluczowym momencie Vervie pomógł Milan Katic, który dotknął autową piłkę, a zaraz potem podopieczni trenera Andrei Anastasiego zatrzymali atak Milada Ebadipoura i objęli prowadzenie w meczu 2:1. Sytuacja Skry pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy przy stanie 8:7 dla gospodarzy straciła Grzegorza Łomacza. Rozorywający bełchatowian gorzej się poczuł i do końca spotkania leżał za boiskiem, gdzie towarzyszyli mu członkowie sztabu Skry. "Nie wiemy póki co, co dokładnie się stało Grześkowi. Trudno mi powiedzieć, czy to wynika bezpośrednio z wcześniejszego przejścia przez niego Covid-19. Mówił, że miał mroczki przed oczami. Pierwszy raz się nam coś takiego zdarzyło" - relacjonował potem trener gości Michał Mieszko Gogol. Warszawski zespół dopiął swego w tej partii, choć rywale w końcówce obronili jeszcze trzy piłki meczowe. "W kluczowych momentach przeciwnicy byli bardziej cierpliwi. Do poprawy u nas są praktycznie wszystkie elementy. Jeśli dalej nie będziemy zdobywać punktów, to za jakiś czas będzie problem" - zaznaczył Bieniek. "Zależało nam na tym, żeby w meczu u siebie zdobyć komplet punktów. Cieszy to, że nasza dyspozycja idzie w górę. Na pewno kłopoty zdrowotne Grześka Łomacza podcięły trochę skrzydła rywalom, choć ich drugi rozgrywający w końcówce dobrze zagrał zagrywką. Drugi set to był właściwie koncert w naszym wykonaniu" - podsumował atakujący Vervy Michał Superlak, zdobywca 20 punktów. Zarówno Verva, jak i Skra kolejne spotkania ligowe rozegrają w niedzielę. Pierwsza z ekip podejmie wówczas Cuprum Lubin, a Skra zagra na wyjeździe z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. an/ krys/