To była nietypowa konferencja prasowa, w nietypowym otoczeniu, bo i czasy są nietypowe, w negatywnym znaczeniu tego słowa. Trefl Gdańsk w jednej z sal ERGO ARENY, która służyła do odnowy biologicznej, a obecnie bawią się w niej dzieci uchodźców przedstawił ukraińskiego siatkarza, Dmytro Paszyckiego. Od 2 marca w gdańsko-sopockiej arenie trzy razy w tygodniu odbywają się zajęcia sportowe dla dzieci migrantów wojennych, a także mamy z pociechami mogą korzystać z przyjaznej, pełnej kolorów przestrzeni. Zajęcia odbywają się w poniedziałki, środy i czwartki o godz. 16:30, a w te same dni, godzinę wcześniej otwierana jest przestrzeń do zabawy. Pierwotnie Paszycki miał zostać zaprezentowany jako nowy zawodnik "Gdańskich Lwów", jednak jego poprzedni klub, rosyjski Zenit Sankt Petersburg nie chce zgodzić się na rozwiązanie umowy wiążącej strony. Zawodnik wyjechał z drużyną na dzisiejszy mecz Trefla Gdańsk z Indykpolem AZS Olsztyn (transmisja w Polsat Sport o 17:30), jednak w chwili pisania tych słów nie jest uprawniony do gry. - Z punktu widzenia Zenita mam z nim ważny kontrakt jeszcze przez rok, w związku z tym udzielili mi krótkiego, bezpłatnego urlopu - tłumaczył licznie zebranym Paszycki. - W Rosji dochodzi do absurdalnych sytuacji - w Petersburgu została aresztowana pani, która przeżyła blokadę Leningradu w czasie II wojnie światowej i stała z plakatem: "Niet wojnie", czyli "Nie dla wojny". Jeśli za to jest aresztowana, czy to oznacza, że państwo jest za wojną i ją popiera? Też nie, bo słowo "wojna" jest zakazane, mówimy przecież o "operacji specjalnej". Wolność słowa nie istnieje w Rosji. Tuż po wybuchu wojny Paszycki wstawił na swoim profilu na Instagramie ukraińską koszulkę piłkarską, co zostało bardzo źle przyjęte w Zenicie. Potem napisał hasło "Nie dla wojny" razem z Jegorem Kliuką, swoim kolegą klubowym - 90 procent komentarzy było obraźliwych. Po tym zawodnik zrozumiał, że musi wyjechać z Rosji do ojczyzny swojej żony - Estonii. Stamtąd przyjechał do Gdańska. - Ta sytuacja była najtrudniejszą, z jaką spotkałem się w mojej siatkarskiej karierze. Nie chcę nikogo krytykować, ja podjąłem decyzję o wyjeździe z Rosji. Koniec końców, moja sytuacja jest całkiem dobra w porównaniu z ludźmi, którzy zostali w mojej ojczyźnie, są atakowani, mogą zginąć. Jestem w Gdańsku z ojcem i bratem, którzy uciekali z Kijowa bocznymi, leśnymi drogami, gdyby jechali główną autostradzie mogliby zostać trafieni rakietą. To jak przeznaczenie, szczęśliwy los w tym nieszczęściu, że Trefl miał dla mnie miejsce. Część mojej urodziny jest w Lublinie, ciotki, babcie - razem pięć osób. Reszta została w Ukrainie - tłumaczył Paszycki. Dmytro Paszycki: to wojna Kremla, nie Rosjan - Jestem tylko sportowcem, ale moim zdaniem ta wojna nie jest wojną Rosjan, a wojną Kremla. Mam rodzinę ze strony matki na Syberii, to dobrzy ludzie, ale nie mają pojęcia co dzieje się w Ukrainie. Trzeba Rosjan oddzielić od władzy. Z tego co słyszę, coraz więcej wojskowych z Rosji i Białorusi nie chce walczyć przeciw naszemu narodowi, byliśmy uczeni, że jesteśmy bratnimi krajami. Wiele rodzin nie rozmawia ze sobą i już nigdy nie będzie przez politykę i wojnę. To koszmar, rodziny zostały podzielone przez wojnę... - Niestety nie udało się w sposób polubowny rozwiązać kontrakt Dmytro Paszyckiego z rosyjskim klubem - powiedział prezes Trefla Gdańsk, Dariusz Gadomski. - Dima zerwał umowę z Petersburgiem, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami, by mógł wystąpić w innym kraju, potrzebna jest zgoda Rosyjskiej Federacji Piłki Siatkowej. Niestety rosyjski związek takiej zgody nie chce wydać, więc musi ingerować organ wyższy - Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej - FIVB. Czynimy wszelkie starania, by do meczu z AZS Olsztyn udało się zakończyć formalności z FIVB i zgłosić Dimę do polskich rozgrywek. Mam ogromną nadzieję, że w tym nietypowym przypadku możemy liczyć na sprawność działania FIVB i uda się zamknąć wszystkie kwestie formalne. Pod kątem sportowym Dima byłby dla nas oczywiście świetnym wzmocnieniem na środku siatki, tak że mam ogromną nadzieję, że zobaczymy go w tym sezonie w barwach Trefla Gdańsk - mówi prezes klubu Dariusz Gadomski. - Teraz cała moja kariera zależy od światowej federacji siatkówki - FIVB. Jeśli oni dadzą zgodę na moją, wówczas w ślad za nią pójdą CEV (europejska federacja) i PlusLiga. Jeśli mój kontrakt z Zenitem nie zostanie rozwiązany, może to oznaczać koniec mojej kariery sportowej. Mam 34 lata, to nie początek, a końcówka mojej kariery i tak grałem długo, odniosłem wiele sukcesów. Zobaczymy, co przyniesie najbliższa przyszłość. Gdańsk to bardzo dobre miejsce do życia, widzę, że w klubie pracuje wiele osób, który były podczas mojego poprzedniego pobytu, to byłby wielki honor grać ponownie dla Trefla, w którym występowałem już w sezonie 2016/17. Mogę tu zostać do końca kariery - prezesowi wtórował Dmytro Paszycki. - Nie wyobrażam sobie, bym mógł jeszcze kiedyś wrócić do Rosji. Jak zmienić sytuację w tym kraju? Zabrać ludziom telewizję, wówczas przestaną wierzyć w propagandę. W Rosji są ludzie, którzy wierzą w "denazyfikację Ukrainy", to największy absurd w historii, przecież prezydent mojego kraju jest Żydem! - podsumował ukraiński siatkarz Dmytro Paszycki, który w Gdańsku znalazł bezpieczną przystań. Maciej Słomiński