W związku z objawami chorobowymi w ekipie GKS odwołany został zaplanowany na minioną sobotę mecz 9. kolejki ekstraklasy z PGE Skrą Bełchatów. Katowiczanie wrócili do rywalizacji tydzień wcześniej po przerwie spowodowanej kwarantanną. Rozegrali dwa wyjazdowe spotkania - z Vervą Warszawa Orlen Paliwa przegrali 1-3, z MKS Będzin wygrali 3-0. "Mierzę się z takimi samymi problemami, jak inni trenerzy. Wysyłam zawodnikom plan na tydzień, a po dwóch godzinach jest on nieaktualny. Siatkarze też są zgodni, że lepiej byłoby przejść zakażenie całą drużyną. Dużo gorsza jest sytuacja, kiedy zakażenie nastąpi 3, 4, 5 czy 6 razy i zawsze na kwarantannie wyląduje cała drużyna" - dodał Słaby. Podkreślił, że niemal do końca nie był pewien, czy w meczu z Vervą będzie miał do dyspozycji rozgrywającego. "Dla zawodników powrót do treningu i gry po 10-dniowej kwarantannie w domu jest niesamowicie trudny. Dla nas mecz w Warszawie był właściwie pierwszym treningiem z rozgrywającym. Mam nadzieję, że przerwy w rozgrywkach będą jak najkrótsze, bo one nas wytrącają z rytmu. Było to widać w stolicy, kiedy nie dysponowaliśmy pełną kadrą" - stwierdził. Zaznaczył, że zakażenie odbiło się na dyspozycji zawodników, m.in. poprzez utratę masy mięśniowej, co wykazały pomiary. "Z ich relacji wiemy, że kiedy w domu chcieli się poruszać, czuli się tak, jakby wchodzili w góry. Po kilku prostych ćwiczeniach byli zdyszani i niektórzy musieli odpuścić. Wiemy, jak zareagowali po powrocie, musimy się opierać na subiektywnych odczuciach, dużo rozmawiamy. Klub stanął na wysokości zadania, zakażonym wykonano poza testami na obecność koronawirusa także badania zdolności do uprawiania sportu, m.in. badanie krwi, rentgen płuc" - powiedział szkoleniowiec. Dodał, że jeśli teraz zawodnicy trafiliby znów na kwarantannę, to październik zespół zakończyłby ponad dwudziestoma dniami bez treningu i dwoma rozegranymi spotkaniami. Zgodnie z obecnym terminarzem katowiczanie najbliższy mecz ligowy mają rozegrać 1 listopada na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem. Piotr Girczys