Tegoroczne ćwierćfinały PlusLigi nie uraczyły kibiców zbyt długimi rywalizacjami. Dramaturgii zabrakło nie tylko tam, gdzie faworyt był wyraźny, ale i w starciu uznanych firm z Bełchatowa i Rzeszowa. Obyło się nawet bez choćby jednego tie-breaka. Na osłodę została jednak walka trzeciej i szóstej drużyny sezonu zasadniczego. W starciach Trefla z Vervą były zarówno emocje - w tym ostatni, pięciosetowy bój w Warszawie - jak i dużo siatkarskiej jakości. To właśnie w meczach tych zespołów było widać najwięcej klasowych akcji, a obecność na boisku aż sześciu mistrzów świata przełożyła się na ciekawe widowiska. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Dzisiejszy mecze będzie jednak niósł z sobą jeszcze większy ładunek nerwów i emocji. O ile przed sobotnim meczem nóż na gardle mieli tylko siatkarze Vervy, o tyle przed rozstrzygającym spotkaniem presja po raz pierwszy może ciążyć również na gdańszczanach. Do tej pory Trefl sprawiał bowiem w tym sezonie same pozytywne niespodzianki. Starcie wagi ciężkiej Przed startem ligi nikt nie spodziewał się, że drużyna poukładana przez Michała Winiarskiego skończy fazę zasadniczą na trzecim miejscu. Półfinał Pucharu Polski przyjęto jako przyjemną niespodziankę. Przed ćwierćfinałami PlusLigi Trefl również nie był uznawany za faworyta. W pierwszym meczu zaskoczył jednak przeciwników dobrą grą, a w drugim, mimo porażki w dwóch pierwszych setach, był o krok od zapewnienia sobie awansu do półfinału. W tie-breaku siatkarze z Trójmiasta prowadzili już 12-10, byli o trzy piłki od strefy medalowej. W końcówce zabrakło im jednak skuteczności. W takich okolicznościach ewentualny brak miejsca w czołowej czwórce z pewnością będzie rozczarowaniem. - W Warszawie nie zagraliśmy swojej siatkówki, stąd po meczu była w nas duża złość. Bardzo chcieliśmy się już znaleźć w strefie medalowej, ale to się nie udało. Każdy z nas chce zagrać jak najlepiej. Chcemy udowodnić to, co pokazywaliśmy już w niejednym meczu w tym sezonie. Gra się i trenuje po to, by być jak najwyżej. Uważam, że jako zespół, ale też indywidualnie, zrobiliśmy w tym roku duży postęp. Zrobimy w tym meczu wszystko, by mieć szansę walki o medale - przekonuje Bartłomiej Lipiński, cytowany przez oficjalny serwis klubu. Przyjmujący Trefla jest jednym z objawień tego sezonu PlusLigi i w sobotę w Warszawie był najczęściej atakującym siatkarzem na boisku. W końcówce piątego seta to jemu jednak zadrżała ręka, gdy nie skończył dwóch ważnych akcji. Nie licząc Mariusza Wlazłego, w Treflu Lipińskiemu towarzyszy jeszcze kilku zawodników na dorobku, dopiero zbierających doświadczenie w starciach wagi ciężkiej. Do tego dochodzi niezwykle zdolny trener, dla którego jednak obserwowanie play-off z pozycji pierwszego szkoleniowca także jest nowością. A po drugiej stronie nie brakuje wytrawnych bokserów, którzy potrafią podnosić się nawet wtedy, gdy leżą już na deskach. Andrzej Wrona, Damian Wojtaszek, a zwłaszcza Piotr Nowakowski to dużo doświadczenia zarówno z walki o ligowe zaszczyty, jak i wielkie turnieje reprezentacyjne. Nad wszystkim pieczę trzyma Andrea Anastasi. Nie wszystkie decyzje Włocha są trafione - podwójna zmiana w końcówce sobotniego tie-breaka z pewnością Vervie nie pomogła - ale wciąż stoją za nim lata pracy na najwyższym poziomie. Trener zagroził blamażem Celem pracy Włocha w stolicy była budowa zespołu na miarę walki o medale, co udawało mu się w poprzednich sezonach. Pewnie dlatego przed decydującym setem spotkania w stolicy przypomniał zawodnikom, że porażka będzie dla nich blamażem. Po meczu przyznał to Jan Król, atakujący Vervy. - Jestem zadowolony z reakcji zespołu od strony mentalnej. To było trudna sytuacja. Jestem szczęśliwy, bo zagramy jeszcze jeden mecz z Treflem. Trzeba być nastawionym pozytywnie. Play off-y takie są - nigdy nie wiadomo, co się stanie. Nagle można odpaść. Trzeba więc wierzyć w siebie i walczyć - przekonuje Anastasi. Decydujący o losach ćwierćfinału wyjazd do Gdańska będzie dla niego powrotem do miejsca, w którym spędził aż pięć lat. To pod jego wodzą Trefl zdobył dwa Puchary Polski i dwa razy zameldował się na ligowym podium. Wspomnienia z gry w Gdańsku mają też Nowakowski, Artur Szalpuk i Michał Kozłowski. Teraz ostatni szkoleniowiec, który doprowadził gdańszczan do medalu, może zamknąć im szansę na powtórzenie tego wyniku. Tyle że Verva z pięciu ostatnich meczów w Gdańsku wygrała tylko jeden, a Trefl jest pełen wiary we własne możliwości. - Przed nami trudny mecz, mamy tego świadomość. Wiemy jednak również, że jeśli zagramy swoją siatkówkę, to jesteśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo w tym spotkaniu. Taki jest nasz cel: powrócić do tej gry z pierwszego ćwierćfinału - przekonuje Wlazły. Jeśli zawodnikom Trefla się to uda, Verva będzie w sporych tarapatach.Początek spotkania Trefl - Verva o godz. 18. Transmisja w Polsacie Sport Extra. Damian Gołąb