To był prawdziwy transferowy hit. Kiedy Wlazły niemal równo rok temu odchodził z PGE Skry, wydawało się, że w polskiej siatkówce zatrzęsła się ziemia. Gdy dwa miesiące później ogłosił, że zagra w Treflu, zaskoczenie również było spore. Po 17 sezonach w Bełchatowie do gry nad morzem przekonał go dobry znajomy z klubu i reprezentacji, czyli Winiarski. Były przyjmujący to właśnie w Gdańsku po raz pierwszy samodzielnie objął stery drużyny i uznał, że ekipie siatkarzy na dorobku potrzebny będzie doświadczony mentor. Nikt nie nadawał się do tej roli lepiej niż Wlazły, którego kilka dni przed podpisaniem kontraktu wybrano siatkarzem 20-lecia PlusLigi. Winiarski się nie pomylił. Trefl już w pierwszym sezonie pod jego wodzą pozytywnie zaskakiwał, ale dopiero w drugim stał się prawdziwą rewelacją rozgrywek. Sezon zasadniczy zakończył na trzecim miejscu, wyprzedzając kilka bogatszych ekip. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! - Swoją ciężką pracą i wygranymi meczami zasłużyliśmy na tę pozycję. Oczywiście, gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że Trefl będzie na trzecim miejscu, nikt by w to nie uwierzył. Ale my w każdej akcji, w każdym secie wierzyliśmy w zwycięstwo. To przyniosło owoce - przekonuje Wlazły. Młodzi szybko się uczą 37-letniego atakującego w tym sezonie próżno szukać w czołówce rankingów najlepszych zawodników PlusLigi. Mistrza świata z 2014 r. nie omijały problemy ze zdrowiem, ale wówczas zwykle udanie zastępował go Kewin Sasak. Pod wodzą Winiarskiego na szerokie wody wypłynęło jednak także kilku innych zawodników. Największe wrażenie robi Bartłomiej Lipiński. 24-letni przyjmujący znalazł się nawet w kręgu zainteresowań selekcjonera Vitala Heynena, choć ostatecznie powołania do kadry nie otrzymał. Wlazły źródeł udanej gry drużyny upatruje przede wszystkim w dobrej atmosferze i podejściu trenerów do siatkarzy. - Każdy z zawodników jest ważną i wyjątkową jednostką. Zawsze podkreślamy, że niezależnie od tego, kto występuje na boisku, jesteśmy całością. Wymagamy od siebie na treningach i podnosimy poziom naszej drużyny. Każdy w tym zespole jest ważny, co przekłada się na to, że bardzo się wspieramy. To fajne, że mogę być częścią takiej drużyny - podkreśla atakujący. Wlazły jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym zawodnikiem Trefla. Sam ma na koncie więcej medali niż reszta jego kolegów razem wzięta. W ekipie pełnej zawodników na dorobku musi być więc punktem odniesienia dla młodszych kolegów. - Myślę, że młodzi są bardzo pojętnymi uczniami i czerpią dużą naukę z każdego treningu. A także z meczów, takich jak ostatni półfinał Pucharu Polski. To niezwykłe doświadczenie i mam nadzieję, że jak najszybciej zaprocentuje. Z takim fajnym sztabem, jaki mamy, i indywidualnym podejściem do każdego zawodnika, młodzi szybko się uczą. I nie trzeba im za wiele tłumaczyć - przekonuje kapitan Trefla. Spekulacje na bok Turniej finałowy, o którym wspomina Wlazły, był jednak dla Trefla doświadczeniem raczej bolesnym. Gdańszczanie nie byli faworytem starcia z Jastrzębskim Węglem i przegrali po trzech krótkich setach. Czasu na rozpamiętywanie porażki jednak nie było, bo już dziś rozpoczynają walkę w fazie play-off PlusLigi. Przeciwnikiem będzie Verva Warszawa Orlen Paliwa. Drużynę prowadzi Andrea Anastasi, który w 2018 r. doprowadził zespół z Trójmiasta do trzeciego miejsca w PlusLidze. To jak dotąd ostatni medal Trefla w mistrzostwach Polski. Włoch ma w drużynie aż pięciu mistrzów świata, ale klub przeżywa problemy organizacyjne. Wciąż nie wiadomo, kto w przyszłym sezonie będzie jego właścicielem. Drużyna z Warszawy zakończyła fazę zasadniczą na szóstym miejscu. W ostatniej kolejce można było jednak odnieść wrażenie, że na lepszej pozycji niespecjalnie jej zależy. W ostatniej kolejce przeciwko Grupie Azoty ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle w szeregach Vervy zabrakło kilku podstawowych zawodników. Oficjalnym powodem były kontuzje, ale szóste miejsce zagwarantowało też drużynie teoretycznie łatwiejszą drogę do finału - nie trafią w niej na seryjnie wygrywającą ZAKS-ę. - Zostawiłbym spekulacje na ten temat. Oczywiście ta ostatnia kolejka była niecodziennie rozłożona na tak długi okres i można było powiedzieć, że można było się poukładać. Ale ja zawsze uważam, że zespoły, które wybierają sobie przeciwnika, nie czują się pewnie. My zrobiliśmy swoje, wygrywając spotkanie. Utrzymaliśmy trzecią pozycję i czekaliśmy na rywala w play-offach. Oczywiście Verva to zespół bardzo dobry, z dobrymi graczami i sztabem trenerskim. Dlatego to będzie wymagające spotkanie - zaznacza Wlazły. Dla niego walka w tej fazie PlusLigi to chleb powszedni. Z PGE Skrą zdobył aż 13 medali, dziewięć razy sięgając po mistrzostwo. Mimo to nadal nie brakuje mu ikry, a prezes Trefla Dariusz Gadomski w rozmowie z Interią przyznał, że chce, by weteran pozostał w klubie na kolejny sezon. Wlazły na razie niczego nie zadeklarował, ale chwali sobie współpracę z Winiarskim. - Ktoś kiedyś powiedział, że mistrzowie to ludzie, którzy utrzymują swój dosyć wysoki poziom, ale po zwycięstwach i tytułach są gotowi do podejmowania nowych wyzwań. Myślę, że i Michał, i ja te wyzwania podejmujemy. Niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i gdzie gramy - podkreśla. Początek kolejnego wyzwania już dziś o godz. 14.45. Gra w ćwierćfinale toczy się do dwóch zwycięstw. Transmisja ze spotkania w Gdańsku w Polsacie Sport. Damian Gołąb