Siatkarze Trefla Gdańsk w sobotę gładko uporali się na własnym parkiecie z MKS-em Będzin (3:0). Wydawało się, że wtorkowa potyczka ze Stalą Nysa będzie miała podobny przebieg, ponieważ beniaminek nie zdobywa zbyt wielu punktów i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli PlusLigi. Choć trener Michał Winiarski zdawał sobie sprawę, że jego podopieczni są stawiani w roli faworyta, to nie zamierzał wywierać na nich presji. - Naszym celem jest bardzo dobra gra w siatkówkę. Taki plan nam przyświeca. Zawsze powtarzam zawodnikom, że najważniejsza jest dobra gra, czasami zdarzają się porażki, ale jeżeli spisujemy się na miarę oczekiwań, to odnotowujemy więcej zwycięstw - mówił nam po weekendowym starciu z będzinianami. Na początku pierwszego seta pojawiły się błędy po obu stronach, jednak wynik cały czas oscylował w okolicach remisu. Gospodarze wyszli na dwupunktowe prowadzenie (7:5), kiedy błąd w ataku popełnił Łukasz Łapszyński. Goście w pewnym momencie zaczynali się gubić, co wykorzystywali gdańszczanie. Przewaga zespołu znad morza powoli wzrastała (13:10). Duży wkład w powiększanie zaliczki mieli Bartłomiej Lipiński i Pablo Crer, którzy popisywali się skutecznymi atakami. Przyjmujący Trefla nie zwalniał tempa, pokazał także klasę serwując asa (17:12). Kilka minut później punktową zagrywkę zaprezentował jeszcze Marcin Janusz. Dobre wrażenie sprawiał także młody Karol Urbanowicz. Bartłomiej Lemański najwidoczniej pozazdrościł rywalom, gdyż również on sprawił mnóstwo kłopotów swoim serwisem (22:18). Trefl dowiózł zwycięstwo do końca partii 25:19, dzięki czemu objął prowadzenie w setach 1:0. Po zmianie stron miejscowi zwyciężyli pierwsze trzy akcje, lecz przyjezdni nie pozostali im dłużni (5:3 dla Stali). Doskonale w drugiego seta wszedł Wassim Ben Tara. Michał Winiarski widział problemy swoich zawodników, więc poprosił o czas (9:6 dla Stali). Przerwa wpłynęła na siatkarzy z Gdańska pozytywnie, a szczególnie dobrze zaczął spisywać się Moritz Reichert. Niemiec skutecznie zaatakował, dorzucił do tego jeszcze dwa asy serwisowe z rzędu i był remis 10:10. Obie drużyny grały punkt za punkt, nikt nie był w stanie wypracować sobie większej przewagi niż jedno "oczko" (21:21). W decydującym fragmencie więcej zimnej krwi zachowali gdańszczanie, którzy wygrali 26:24. Emocji było mnóstwo - Mariusz Wlazły i Kewin Sasak nadziali się na blok przeciwników, ale goście ostatecznie dwa razy wpadli w siatkę. Na sam koniec o challenge poprosił Michał Winiarski. Okazało się, że Łukasz Łapszyński przy ataku przekroczył linię środkową i to gospodarze wyraźnie przybliżyli się do ósmego triumfu z rzędu. Tak się stało! Trefl wygrał trzeciego seta 25:16 i całe spotkanie 3:0. Zespół z Nysy w trzeciej odsłonie był już rozbity. Widocznie druga partia mocno wykończyła podopiecznych trenera Krzysztofa Stelmacha. W sobotę gdańszczanie czeka znacznie trudniejsze wyzwanie - a mianowicie pojadą do Kędzierzyna-Koźla na hitowe starcie z Grupą Azoty ZAKSĄ. Tam już nie będzie przelewek, tylko pojedynek dwóch najlepszych ekip w PlusLidze. Transmisję przeprowadzi Polsat Sport. Początek o godzinie 14:45. Trefl Gdańsk - Stal Nysa 3:0 (25:19, 26:24, 25:16) Trefl: Marcin Janusz, Kewin Sasak, Bartłomiej Lipiński, Moritz Reichert, Pablo Crer, Karol Urbanowicz, Maciej Olenderek (libero) oraz Mariusz Wlazły, Łukasz Kozub. Stal: Marcin Komenda, Wassim Ben Tara, Bartosz Bućko, Łukasz Łapszyński, Mariusz Schamlewski, Bartłomiej Lemański, Michał Ruciak (libero) oraz Kamil Długosz, Michał Filip, Patryk Szczurek. MVP: Bartłomiej Lipiński (Trefl Gdańsk).