Bełchatowianie zakończyli rundę zasadniczą na drugim miejscu i dlatego miejsce w półfinale mieli zapewnione. Podopieczni Andrei Anastasiego stoczyli natomiast morderczą batalię w ćwierćfinale z Jastrzębskim Węglem. Trefl i Skra w tym sezonie zagrały w finale Pucharu Polski. Lepsi okazali się gdańszczanie (3:0) zdobywając trofeum. Siatkarze Anastasiego mają znakomitą passę. Wygrali 17 z 18 ostatnich meczów. Początek inauguracyjnego seta zdecydowanie należał do gospodarzy. Bardzo dobrze wyglądała współpraca bloku z obroną dzięki czemu gdańszczanie podbijali sporo piłek, a kontry kończyli głównie Damian Schulz i Artur Szalpuk. Obaj znaleźli się w składzie reprezentacji Polski ogłoszonym tuż przed spotkaniem. Powołania od nowego selekcjonera Vitala Heynena z pewnością dodało im skrzydeł. Schulz i Szalpuk byli wyróżniającymi się postaciami Trefla w pierwszym secie. Gospodarze prowadzili 8:4, 12:16. Kiedy Szalpuk przepchnął na siatce Mariusza Wlazłego było 17:12 dla Trefla. Sygnał do odrabiania strat dał Karol Kłos. Środkowy PGE Skry dwa razy popisał się udanymi atakami z krótkiej. Chwilę później popis dał Wlazły, który najpierw skończył kontrę, a następnie potężnie zaserwował. Mateusz Mika nie był w stanie przyjąć. Bełchatowianom brakowało tylko jednego punktu, żeby doprowadzić do remisu (18:19). Passę Skry przerwał Schulz. Duże brawa należą się jednak Maciejowi Olenderkowi, który znakomicie "wyciągnął" kiwkę Wlazłego.W kolejnych akcjach kibice oglądali zaciętą walkę. Decydujące słowo należało do Trefla. Punkt na wagę zwycięstwa w pierwszej odsłonie gdańszczanie zdobyli, kiedy w siatkę wpadł Nikołaj Penczew (25:22). Drugiego seta gdańszczanie rozpoczęli w imponującym stylu. Blok Trefla zatrzymał Milada Ebadipoura i na tablicy wyników było 9:6 dla gospodarzy. Wtedy o czas poprosił trener Skry Roberto Piazza. Przewaga Trefla jeszcze wzrosła, kiedy kolejny wybraniec Heynena Mateusz Mika popisał się ładnym, technicznym atakiem z drugiej linii (12:8).Bełchatowianie wzmocnili zagrywkę i przyniosło to efekty. Po ataku Bartosza Bednorza z drugiej linii Skra prowadziła 17:16. Od tego momentu zaczęły się kłopoty Trefla zwłaszcza w przyjęciu. Znakomicie serwowali Kłos i Ebadipour. Skra "odskoczyła" na cztery punkty (22:18). Gdańszczanie już nie podjęli walki, a seta zakończył mocnym atakiem po bloku Wlazły (25:20).Pojedynek nabrał rumieńców w trzeciej partii. Kibice byli świadkami siatkówki godnej półfinału mistrzostw Polski. Mieliśmy wszystko: potężne ataki, efektowne bloki, trudne zagrywki i świetne obrony. Nieco lepiej prezentowała się Skra, która wypracowywała dwa, trzy punkty przewagi (6:4, 14:11). Ale Trefl odrabiał straty. Przy stanie 17:17 Schulz zaatakował w aut, a Srecko Lisinac zatrzymał kiwkę Szalpuka (19:17). Przerwę wziął Anastasi wiedząc, że to kluczowy moment tej odsłony. Pomogło, bo Mika zdobył punkt dla Trefla. Cały czas jednak Skra trzymała rywali na dystans. W trudnej sytuacji Wlazły uderzył nad blokiem i trafił w boisko (23:21). Kapitan Skry mógł dać swojej drużynie setbola, ale tym razem pomylił się w ataku. To się zemściło. Szalpuk skończył kontrę mimo potrójnego bloku doprowadzając do wyrównania (23:23). Szalpuk jeszcze raz dostał piłkę, ale jego zbyt lekki atak z łatwością podbił Bednorz. Kontrę skończył za to Ebadipour i setbola miała Skra (24:23). Gdańszczanie obronili się za sprawą Schulza. Następnie dzięki Mice (25:25). Sytuacja odwróciła się, kiedy Anastasi poprosił o wideoweryfikację, która wykazała, że Ebadipour przekroczył środkową linię. W końcu Trefl dopiął swego. Kacper Piechocki przyjął zagrywkę Taylera Sandersa na drugą stronę. Z prezentu skorzystał Daniel McDonnell, który nie mógł pomylić się z przechodzącej piłki (28:26). Lisinac przypomniał na początku czwartej partii, że dysponuje znakomitą zagrywką. To dzięki Serbowi Skra objęła prowadzenie 7:2. Gdańszczanie odetchnęli z ulgą, kiedy kolejny serwis Lisinac posłał w siatkę. Schulz i Szalpuk robili co mogli, ale po drugiej stronie siatki błyszczeli Wlazły z Ebadipourem. Bezpieczna przewaga bełchatowian cały czas się utrzymywała, a set nieuchronnie zbliżał się do końca. Wlazły "przełamał" potrójny blok rywali i zrobiło się 21:16. Na dodatek Ebadipour popisał się jeszcze asem serwisowym. To zupełnie podcięło skrzydła gospodarzom, którzy przegrali wyraźnie 16:25. O zwycięstwie zadecydował tie break. Od stanu 5:4 gdańszczanie stracili trzy punkty z rzędu. Zdenerwowany Anastasi wziął czas. Po powrocie na boisko ładnie po skosie uderzył Mika. Zmiana stron boiska odbyła się przy prowadzeniu Skry 8:6. Praktycznie nie mylił się Lisinac do którego często piłki posyłał Grzegorz Łomacz. Gospodarze doprowadzili do remisu 9:9 po akcji Piotra Nowakowskiego. Przełom nastąpił, kiedy Ebadipour skończył kontrę ze skrzydła (12:10). Jeszcze kolegów poderwał Nowakowski z krótkiej. Trefl miał szansę na wyrównanie, ale zablokowany został Mika. Zamiast 12:12 było 13:11 dla Skry. W następnej akcji Mika "przyłożył" mocno i jeszcze gospodarze byli w grze. McDonnell jednak dotknął siatkę dzięki czemu bełchatowianie mieli meczbola. Mecz zakończył niezawodny Wlazły. Skra zrobiła zatem duży krok w kierunku wielkiego finału. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Mariusz Wlazły. Drugi mecz odbędzie się w sobotę w Bełchatowie (godz. 17.30). Ewentualny trzeci dzień później również w Bełchatowie. Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:22, 20:25, 28:26, 16:25, 12:15) Trefl Gdańsk: Daniel McDonnell, Mateusz Mika, Piotr Nowakowski, Tyler James Sanders, Damian Schulz, Artur Szalpuk - Maciej Olenderek (libero) - Szymon Jakubiszak, Michał Kozłowski, Fabian Majcherski, Patryk Niemiec PGE Skra Bełchatów: Bartosz Bednorz, Milad Ebadipour, Karol Kłos, Srećko Lisinac, Grzegorz Łomacz, Mariusz Wlazły - Kacper Piechocki (libero) - Patryk Czarnowski, Marcin Janusz, Robert Milczarek, Nikołaj Penczew, Szymon Romać.RK