"Nie dokonaliśmy redukcji zarobków z automatu, w jednakowej wysokości. Każdego zawodnika potraktowaliśmy indywidualnie, uwzględniając poziom jego wynagrodzenia. Maksymalna obniżka wyniosła 17 procent za cały miniony sezon i dotknęła ona siatkarzy mających najwyższe kontrakty. Młodsi i mniej zarabiający, jak chociażby Karol Urbanowicz, zachowali swoje uposażenia" - stwierdził Gadomski. Prezes Trefla zdradził, że negocjacje w sprawie redukcji pensji nie były trudne."Każdy zrozumiał sytuację i wie, że była to życiowa konieczność. Rozmawiamy bezpośrednio z menedżerami, powoli spływają podpisane porozumienia i w niektórych przypadkach do ustalenia zostały szczegóły. Czeka nas ciężki sezon, ale to dotyczy wszystkich. Zawodnicy będą musieli zweryfikować swoje oczekiwania, jednak obecnie lepiej mieć pracę i wspólnie przetrwać trudne czasy niż podpisać wirtualny kontrakt, którego nikt nie będzie w stanie zapłacić. Nie można żyć marzeniami, ale wydaje mi się, że nawet po tych redukcjach siatkarze nadal mogą liczyć na godne zarobki" - skomentował.Kilka klubów już wcześniej postanowiło zmniejszyć wynagrodzenia, ale w Gdańsku specjalnie zwlekano z tą decyzją."Chcieliśmy uczciwie podejść do tematu i najpierw zorientować się jakimi środkami będziemy dysponować. Dopiero na tej podstawie mogliśmy określić jakiej wysokości, aby klub mógł utrzymać się na powierzchni, powinny być to obniżki" - wyjaśnił.Gadomski liczy się z tym, że w porównaniu do minionych rozgrywek budżet klubu na następny sezon może być mniejszy o 30-40 procent."Kilku sponsorów, których biznesy ucierpiały, wycofało się na samym początku pandemii. Oczywiście deklarują, że jeśli ich sytuacja się poprawi, chętnie do nas wrócą, ale takiej gwarancji nie mamy. Czekamy też na informację od naszego sponsora tytularnego. Wiemy również, że swoje wsparcie ograniczą samorządy i spodziewamy się takiego ruchu także ze strony Gdańska. Poza tym nasz partner dostarczający auta nie będzie mógł pomagać nam w takiej formie jak do tej pory, bo dla branży motoryzacyjnej to nie jest czas prosperity" - zauważył.Dla Trefla szczególnie istotne jest, czy w najbliższym sezonie spotkania odbywać się będą z udziałem kibiców, bo wpływy z biletów stanowią znaczącą część klubowego budżetu."Brak na hali sympatyków siatkówki oznacza, że nasz budżet będzie mniejszy co najmniej o 500 tysięcy złotych. Tymczasem koszty funkcjonowania zespoły będą większe, bo gros meczów przyjdzie nam rozegrać na południu Polski. W miarę blisko mamy tylko do Olsztyna, odpadła natomiast Bydgoszcz, którą zapewne zastąpi odległa Nysa" - dodał.W poniedziałek, na razie w formie korespondencyjnej, gdańszczanie rozpoczęli wstępne przygotowania do nowego sezonu. Zawodnikom, którzy zostają w Treflu, a także tym, których pozyskaniem klub jest zainteresowany, trener przygotowania motorycznego wysłał rozpiskę indywidualnych ćwiczeń."Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w połowie czerwca chcemy zrobić w Gdańsku wszystkich członkom drużyny testy na obecność koronawirusa. Liga ma wznowić rozgrywki 26 września i do tej daty dopasowany jest harmonogram naszych przygotowań. Dwa miesiące przed inaugurację zamierzamy rozpocząć typowe treningi z udziałem całego zespołu. Mamy nadzieję, że wtedy będzie już można korzystać z obiektów. Otwierane są Centralne Ośrodki Sportu, piłka nożna przeciera szlaki innych dyscyplinom i jesteśmy dobrej myśli" - przyznał.Z gdańskiego zespołu odejdzie co najmniej czterech czołowych siatkarzy. Prezes Gadomski wie do jakich drużyn przejdą jego praktycznie byli już zawodnicy, ale nie zamierza zdradzać szczegółów."Takie przyjęliśmy w lidze ustalenia. Zawodnicy mają kontrakty do końca maja i zasada jest taka, że to ich nowe kluby ogłaszają "bomby" transferowe. Z trenerem Michałem Winiarskim opracowaliśmy plan, wiemy kogo chcemy pozyskać i z kilkoma zawodnikami jesteśmy w stałym kontakcie. Najpierw zamierzamy jednak zamknąć ten sezon i dopiero później będziemy podpisywać nowe umowy" - podsumował. Autor: Marcin Domański