Faworyt sobotniego pojedynku nad morzem był tylko jeden. Chodzi rzecz jasna o Trefla Gdańsk, obecnego wicelidera PlusLigi. Siatkarze Michała Winiarskiego zdawali sobie sprawę ze swojej wyższości nad MKS-em Będzin (notabene ostatnim zespołem w tabeli). W tym dziwnym sezonie dochodziło już jednak do wielu niespodzianek, więc w Trójmieście twardo stąpali po ziemi. - Powinniśmy skupić się na naszej grze. Jeśli zagramy na swoim wysokim poziomie, to pokażemy się z dobrej strony - zarówno na zagrywce, jak i na pierwszej piłce. Przed nami ciekawy mecz. MKS Będzin to trudny przeciwnik do pokonania. Mam nadzieję, że wywalczymy trzy punkty - mówił nam przed meczem przyjmujący Bartłomiej Lipiński. W składzie gdańszczan zabrakło Mateusza Miki. Doświadczony zawodnik na początku tygodnia zerwał więzadło krzyżowe w kolanie i rozgrywki 2020/2021 ma już z głowy. Drużyna musi zatem radzić sobie bez mistrza świata z 2014 roku. Choć rywal nie należał do najmocniejszych, to Michał Winiarski posłał do walki swoją największą gwiazdę Mariusza Wlazłego. Ku zaskoczeniu kibiców siedzących oczywiście tylko przed telewizorami (transmisję przeprowadził Polsat Sport), lepsze wrażenie na początku pierwszego seta sprawiali przyjezdni (10:6). Skuteczny atak Wlazłego oraz dwa bloki z rzędu zniwelowały przewagę MKS-u do jednego "oczka" i znów wynik był na styku. U progu spotkania trzy punkty zgromadził Bartosz Gawryszewski. W dalszej części premierowej odsłony Trefl odzyskał prowadzenie, a po błędzie Rafała Sobańskiego w ataku, wygrywał 17:14. Będzinianie zupełnie nie wiedzieli jak omijać blok gospodarzy (cztery punktowe bloki gdańszczan w pierwszym secie). Gdańszczanie grali na dobrej skuteczności, wstrzelił się w szczególności Wlazły, a goście popełniali coraz to więcej błędów - to wszystko musiało się skończyć triumfem Trefla 25:21. Druga partia rozpoczęła się tak, jak skończyła się pierwsza, czyli doskonałymi poczynaniami miejscowych. Wlazły zaprezentował asa serwisowego i na tablicy wyników było 5:2. Trener Jakub Bednaruk próbował jakoś wpłynąć na swoich podopiecznych, wykorzystując przerwę przy stanie 9:4. Na niewiele to się zdało, bo zespół znad morza wciąż grał niemal koncertowo (16:6). W boisko będzinian wpadały nawet te z pozoru łatwiejsze piłki. Set zakończył się wynikiem 25:15. To był praktycznie koniec jakichkolwiek emocji w tym meczu. Trefl na starcie trzeciej odsłony wypracował sobie pięć punktów zaliczki (5:0, z czego trzy "oczka" autorstwa Bartłomieja Lipińskiego). Zastępujący w tym starciu Marcina Janusza - Łukasz Kozub - coraz częściej "wystawiał" piłki do Lipińskiego, który odpłacał się w jak najlepszy sposób i udowadniał, że słowa o "objawieniu sezonu" nie były w żadnym stopniu przesadzone. Siatkarze MKS-u starali się walczyć, czasami z niezłym skutkiem. Dobre momenty miał Rafał Sobański i zrobiło się już tylko 8:6 dla gdańszczan, którzy odpowiednio zareagowali - dwa fantastyczne ataki Mariusza Wlazłego. Przyjezdnych na więcej już nie było stać. Miejscowi pewnie dowieźli zwycięstwo i dopisali do swojego dorobku w tabeli kolejne trzy punkty. Michał Winiarski dopiero na sam koniec zdecydował się na zmiany, a mianowicie wpuścił trzech młodych zawodników. Debiutu doczekał się Michał Ciok. Siedem wygranych spotkań z rzędu naprawdę robi wrażenie, a w najbliższy wtorek do Ergo Areny przyjedzie beniaminek, czyli Stal Nysa. Trefl Gdańsk - MKS Będzin 3:0 (25:21, 25:15, 25:16) Trefl: Łukasz Kozub, Mariusz Wlazły, Bartłomiej Lipiński, Moritz Reichert, Bartłomiej Mordyl, Pablo Crer, Maciej Olenderek (libero) oraz Mateusz Janikowski, Seweryn Lipiński, Michał Ciok. MKS: Pontes Veloso Thiago, Rafał Faryna, Rafał Sobański, Jose Ademar Santana, Tomasz Kalembka, Bartosz Gawryszewski, Szymon Gregorowicz (libero) oraz Łukasz Makowski, Michał Godlewski, Artur Ratajczak, Kacper Bobrowski, Bartosz Schmidt. MVP: Maciej Olenderek (Trefl Gdańsk).