Sebastian Zwiewka, Interia: Pierwszy krok do półfinału wykonany. W pierwszym meczu ćwierćfinałowym pokonaliście VERVĘ Warszawa Orlen Paliwa (3-1) i już tylko jedna wygrana dzieli Trefla Gdańsk od miejsca w najlepszej czwórce PlusLigi. Marcin Janusz, rozgrywający Trefla Gdańsk: Dokładnie tak. Myślę jednak, że ten drugi mecz z warszawianami będzie dla nas najtrudniejszy w obecnym sezonie. Musimy podejść do niego bardzo skoncentrowani. Udało nam się wygrać już trzy mecze z VERVĄ, ale ten zespół gra coraz lepiej. U nas może spisali się trochę słabiej, jednak wciąż są niezpieczną drużyną ze świetnymi zawodnikami. Wszystko tak naprawdę jest jeszcze otwarte. My tylko skupiamy się na sobie, chcemy zagrać dobrze. Prezes Dariusz Gadomski przed rozpoczęciem ćwierćfinałów stwierdził, że to zespół z Warszawy jest faworytem w tej konfrontacji. Jak pan myśli - prezes chciał zdjąć z waszej drużyny presję, czy zgadza się pan z jego słowami w 100 procentach? Ciężko powiedzieć. Byłem tego zdania, że szanse rozkładały się 50 na 50. Nie było jednoznacznego faworyta. Patrząc na nazwiska, to w przedsezonowych przewidywaniach, wyżej stawiano VERVĘ. My jednak sami na siebie narzuciliśmy presję grając dobrze przez cały sezon. Teraz trzeba to potwierdzić. Warszawianie grali zdecydowanie lepiej niż w październikowych meczach. Graliśmy z nimi mecz i rewanż na samym początku sezonu. Moim zdaniem wtedy byli w swojej najgorszej dyspozycji, jeśli weżmiemy pod uwagę całe rozgrywki. Ostatnio sami mieliśmy swoje problemy, przydarzyły nam się słabsze występy, dlatego wielkiego faworyta nie widziałem. Dwa pierwsze sety przebiegały pod dyktando Trefla. Od trzeciego do głosu dochodzili jednak stołeczni. W pewnym momencie groził wam nawet tie-break. Jak dobrze pamiętam, to w trzecim secie przydarzyły nam się dwa przestoje. Duże brawa dla rywali, że potrafili to wykorzystać. Oczywiście, pracujemy nad tym, żeby coś takiego nam się nie przytrafiało, ale tak naprawdę to był jedyny moment, kiedy straciliśmy koncentrację i zagraliśmy kilka gorszych akcji, co spowodowało, że VERVA złapała oddech. Postaramy się to wyeliminować, lecz nie jest łatwo zagrać perfekcyjne spotkanie. Musimy zaakceptować to, że takie momenty czasami się zdarzają. W czwartej partii wróciliśmy do dobrej gry. To cieszy. Zagrywka była kluczem do tego zwycięstwa, czy wskaże pan inny element? Zagrywka była jednym z elementów, który zaważył . Myślę, że zagrywaliśmy zdecydowanie lepiej od przeciwników, ale dla mnie głównym czynnikiem był system blok-obrona. Dużo piłek wyblokowaliśmy, dużo podbijaliśmy, czyli to, co robimy przez cały sezon. Jesteśmy bardzo niewygodnym zespołem dla wszystkich ekip. Ten system gry mamy dość poukładany. Zagrywka i system blok-obrona - to było kluczem do zwycięstwa. Jest coś takiego jak "atut własnego boiska"? W tym sezonie gracie bez udziału publiczności, więc to raczej słowa na wyrost. Atut własnego boiska pewnie liczy się w tym sensie, że łatwiej się gra u siebie. Odpada nam podróż, trenujemy też w tej samej hali. Kibice oczywiście nas nie mogą wesprzeć, co jest ogromną stratą, ale własne ściany są atutem. Nie zapominajmy, że w Warszawie grają siatkarze i trenerzy, którzy świetnie znają naszą halę, więc zadecyduje po prostu siatkówka, a nie to, gdzie gramy. W najbliższą sobotę jedziecie do Warszawy. Przywieziecie do Gdańska półfinał? Lepiej rozstrzygnąć to teraz, bo w przypadku porażki zrobi się niepotrzebna nerwówka. Jedziemy po zwycięstwo, ale raz jeszcze powtórzę - nie ma w tym dwumeczu faworyta. Z dobrej strony pokazaliśmy się w pierwszym spotkaniu, jednak dalej musimy pozostać skupieni. Zdarzają nam się słabsze mecze - i jeśli chcemy znaleźć się w najlepszej czwórce - to musimy to wyeliminować. Zasługujemy swoją grą na strefę medalową, ale trzeba to jeszcze potwierdzić w Warszawie. Po słabym występie w półfinale Pucharu Polski zareagowaliście odpowiednio. Porażka z Jastrzębskim Węglem w trzech setach nie wpłynęła na waszą pewność siebie? Może ta porażka nas jeszcze trochę zmotywowała. Ten mecz kompletnie nam nie wyszedł. Wszyscy powtarzaliśmy, że udział w Final Four Pucharu Polski to dla nas nagroda, ale pojechaliśmy się tam bić i walczyć o coś. Przede wszystkim zależało nam na dobrej grze. Nie zrealizowaliśmy ani tego, ani tego, więc byliśmy bardzo podrażnieni. Drużynę jednak poznaje się nie tylko po tych udanych spotkaniach, ale też przy porażkach. Kiedy zdarza się słabszy moment, trzeba szybko z tych kryzysów wychodzić na prostą. Chyba nam to się udało, zobaczymy w Warszawie. Przeanalizowaliście ten mecz? Dlaczego nie potrafiliście nawiązać walki z jastrzębianami? Szybko wyrzuciliśmy ten mecz ze swoich głów. Trener Winiarski powiedział, że zapominamy i skupiamy się na walce z VERVĄ. Nie było głębszej analizy. Z tego co pamiętam, to w Krakowie każdy set zaczęliśmy z wieloma błędami. Do tego doszła jeszcze świetna dyspozycja jastrzębian, a my graliśmy troszkę asekuracyjnie. Tak to się nakręcało. Łatwe piłki oddawaliśmy rywalom, klasowy zespół spokojnie to wykorzystuje i tyle. Szkoda, że mieliśmy słabszy dzień w tak ważnym meczu. Trzecie miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej oraz Final Four Pucharu Polski. Co pomyślałby pan, gdybym przed sezonem powiedział, że to osiągniecie? Przede wszystkim mam na myśli wasze covidowe problemy w trakcie przygotowań. Ciężko byłoby mi w to uwierzyć. Naszym celem była walka o miejsce w play-offach, a nawet to stało pod dużym znakiem zapytania. Przed startem sezonu nawet nie rozmawialiśmy o turnieju finałowym Pucharu Polski. Wiele zespołów stawiano zdecydowanie wyżej od nas. Nie ukrywam, że sezon układa się dla nas świetnie. Problemy covidowe miała każda drużyna, więc na to nie patrzymy. Pozostaje nam tylko potwierdzić dobrą dyspozycję w play-offach. Dobrze się stało, że większość zespołu przechodziła koronawirusa przed rozpoczęciem sezonu? Przechodziliśmy koronawirusa, kiedy zasady kwarantanny były inne. Spędzaliśmy ponad 30 dni w domu, zdecydowana większość zawodników nie miała możliwości dobrze przygotować się do trudów sezonu. Ciężko to ocenić, czy lepiej stracić tydzień lub dwa w trakcie rozgrywek i później to nadrabiać, czy tak naprawdę stracić cały okres przygotowawczy. Po powrocie czekały nas cięższe treningi, co z pewnością odbijało się na naszej jakości gry w niektórych spotkaniach. Nie potrafię tego ocenić. Odcięliśmy się od przeszłości. Jak wróciliśmy do zajęć, to trener powiedział, że zapominamy oraz nie tłumaczymy słabszych okresów zakażeniem. Nic, tylko grać i trenować. Tak robimy do dzisiaj. Koronawirus dość mocno pana doświadczył. 40 dni na kwarantannie to szmat czasu. Nie miał pan żadnych powikłań po powrocie do treningów? Dość długo posiedziałem, ale większość zawodników spędziła w domu ponad miesiąc. Ja akurat byłem jednym z rekordzistów. Powikłania? Jak wróciłem do gry, to miałem problemy zdrowotne związane z tarczycą, jednak lekarze nie mogli jednoznacznie określić, czy było to związane z koronawirusem. Mówili, że może to być też sprawa genetyczna. Troszkę się męczyłem. Był to miesiąc, w którym nie trenowałem w 100 procentach, ale już wszystko się ustabilizowało. Trenuję normalnie i zapomniałem o zakażeniu. Jeżeli wywalczycie przepustkę do półfinałów PlusLigi, to zmierzycie się w nich ze zwycięzcą pary Jastrzębski Węgiel - Aluron CMC Warta Zawiecie. Na kogo wolałby pan trafić? Rewanż na ekipie z Jastrzębia to kusząca opcja? Jastrzębianie na papierze są zdecydowanie lepsi od zawiercian, potwierdzają te słowa też na boisku. Trzeba jednak pamiętać, że play-offy to tylko dwa mecze, więc wszystko się może zdarzyć. Z Aluronem CMC Wartą wygraliśmy dwa pojedynki w rundzie zasadniczej, dla odmiany z Jastrzębskim Węglem to nam się nie udało. Pewnie po cichu liczymy, że trafimy na zawiercian. Ale zaznaczam, że najpierw musimy wywalczyć przepustkę do tego półfinału. W tym momencie nawet nie ma sensu o tym w ogóle myśleć, bo warszawianie są ciężkim przeciwnikiem. Do półfinału długa droga. Drugi rok z rzędu zachwycacie swoich kibiców. Czy czujecie, że należycie do ścisłej czołówki PlusLigi? Myślę, że nie będzie w tym nic złego, jeśli powiemy, że jesteśmy jedną z lepszych drużyn. Nie ma lepszej weryfikacji niż gra w lidze, a rundę zasadniczą skończyliśmy na trzecim miejscu. Czy to coś zmienia? Nie, dalej będziemy tym samym zespołem. Potrafimy wygrać z każdym. W play-offach trzeba potwierdzić klasę, co nie należy do prostych zadań. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź