Trzy z czterech setów tego zaciętego meczu miały podobny przebieg. Goście z GKS Katowice długo mieli w nich przewagę, a Trefl musiał gonić. Gdańszczanie robili to skutecznie i to oni odnieśli zwycięstwo, a goście zostawili korzystne wrażenie w Ergo Arenie. O wyrównanym poziomie tego spotkania niech świadczy fakt, że trwało ono dwie godziny i kwadrans. W wyjściowym składzie Trefla na pozycji rozgrywającego zamiast Marcina Janusza ujrzeliśmy Łukasza Kozuba. Jeszcze przed końcem pierwszego seta popularny "Elvis" wszedł do gry. Podyktowane to było boiskową sytuacją i przewagą gości, którzy od początku prowadzili - najpierw 4:1, potem 9:5. Po stronie gdańskiej starał się odgryzać głównie Niemiec Moritz Reichert. W połowie seta gdańszczanie niemal doszli rywala, jednak wciąż utrzymywała się kilkupunktowa przewaga GKS, który w pierwszej partii sprawiał korzystniejsze wrażenie. Najskuteczniejszy wśród nich był słowacki środkowy Emanuel Kohut. Od stanu 17:22 Trefl nieco zmniejszył stratę, jednak ostatecznie to goście okazali się lepsi w pierwszym secie. Od początku drugiej partii do gry wrócił Kozub i tym razem dotrwał do jej końca, chociaż set zaczął się od prowadzenia gości ze Śląska. Skuteczny w ich szeregach był Adrian Buchowski. Gospodarze po wideoweryfikacji doprowadzili do stanu 11:11. Zaraz potem wyższy bieg włączył kapitan Trefla, Mariusz Wlazły wyprowadzając gospodarzy na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. Dłużny nie pozostawał katowicki vis-a-vis Wlazłego, kapitan gości Jakub Jarosz, którego skuteczne ataki doprowadziły do remis po 18. Jednak to właśnie Jarosz, zawodnik Trefla w latach 2013-14 pomylił się w ataku w końcówce seta przy stanie 22:21 dla gospodarzy. To był decydujący moment tego seta, po dwóch był remis 1:1.