O zaległościach Stoczni Szczecin wobec siatkarzy informowali jako pierwsi dziennikarze Polsatu Sport. Wówczas klub odciął się od informacji zdecydowanym oświadczeniem i zarzucił dziennikarzom brak rzetelności. Oświadczenie odbiło się w siatkarskim środowisku szerokim echem. Teraz okazuje się, że siatkarze nie otrzymali wszystkich zarobionych pieniędzy. - Rzeczywiście, mamy miesięczne zaległości w wypłatach, ale lada dzień je wyrównamy. To nic strasznego, taki poślizg może się zdarzyć każdemu, szczególnie na etapie tworzenia tak dużego projektu w tak krótkim czasie - przyznał Krzysztof Śmigiel, przed laty wzięty zawodnik klubów z Olsztyna, Częstochowy czy Radomia oraz reprezentant Polski, a obecnie dyrektor generalny KPS Stoczni Szczecin. Skąd problemy z finansami w klubie, który przed sezonem 2018/2019 ściągnął m.in. Bartosza Kurka, Mateja Kazijskiego, Łukasza Żygadłę, Nicholasa Hoaga czy Simona van de Voorde i ma w PlusLidze wskoczyć na podium, kosztem gigantów, którzy od lat rządzą ligą? Zaległości finansowe ciągną się jeszcze od poprzednich rozgrywek i od czasu, gdy w Szczecinie klub występował pod nazwą Espadon. Stocznia, która przejęła licencję poprzednika i jest nowym projektem, odziedziczyła też długi, które sukcesywnie spłaca. Zespół nie jest zagrożony problemami natury finansowej, a zdaniem Śmigla, nie ma to także wpływu na postawę siatkarzy na parkiecie. Stocznia wygrała na początku sezonu trzy z czterech rozegranych meczów, jeden ma zaległy. W tabeli PlusLigi plasuje się na miejscu czwartym. W najbliższy czwartek stawi u siebie czoła Onico Warszawa. Więcej we wtorkowym wydaniu "Super Expressu".