O ile PGE Skra może być już właściwie pewna, że po zakończeniu sezonu zasadniczego powalczy o medale, o tyle suwałczanie w tym roku mogą czuć, jak miejsce w ósemce wymyka im się z rąk. Zajmowali je przez większość sezonu, ale od stycznia wyłącznie przegrywają. Środowa porażka to dla nich już szósta przegrana z rzędu. Do ósmego miejsca wciąż tracą tylko dwa punkty, ale na odrobienie strat i podniesienie się z 11. pozycji zostały już tylko trzy spotkania. A przecież mecz z PGE Skrą rozpoczęli udanie. Już w pierwszej akcji skutecznym atakiem popisał się Bartłomiej Bołądź, czyli czwarty zawodnik rankingu najlepiej punktujących siatkarzy PlusLigi w tym sezonie. Gospodarze szybko objęli zresztą prowadzenie 5:2 po bloku Andreasa Takvama. Norweski środkowy w ostatnich dniach pauzował z powodu kontuzji i jego brak był dla Ślepska sporym osłabieniem. W środę jego drużyna w pewnym momencie odskoczyła rywalom aż na sześć punktów, m.in. dzięki dobrej grze w obronie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Taka przewaga nie oznaczała jednak wcale, że suwałczanie bez problemów wygrają pierwszego seta. Najpierw PGE Skra zmniejszyła straty do trzech punktów przy zagrywce Grzegorza Łomacza. Po chwili, po asie serwisowym Taylora Sandera, Ślepsk prowadził już tylko 17:16. Mimo wszystko gospodarze utrzymali minimalną przewagę, w końcówce znów odskakując na trzy punkty. Rywale obronili dwie piłki meczowe, ale w końcu na zagrywce pomylił się Sander i Ślepsk wygrał 25:23. Kolejną partię lepiej rozpoczęli goście. Dobrze spisywał się szczególnie Milad Ebadipour, który kończył ataki nawet z trudnych piłek, utrzymując wysoki poziom w przyjęciu zagrywki. W dużej mierze dzięki niemu PGE Skra objęła prowadzenie 5:3. Wspierał go Bartosz Filipiak, który jeszcze w pierwszym secie zastąpił Duszana Petkovicia. To po zagrywce atakującego bełchatowianie prowadzili 12:8. Tej przewagi nie oddali już do końca seta. Gospodarze ani razu nie zdołali choćby zbliżyć się do remisu. Partię zakończyła nieudana zagrywka Bołądzia - PGE Skra wygrała 25:22. Bełchatowianie w kolejnym meczu musieli radzić sobie bez Mateusza Bieńka. Kontuzjowanego środkowego reprezentacji Polski zastępuje Norbert Huber. W pierwszych akcjach trzeciego seta 22-letni siatkarz dopisał do swojego konta kolejny punkt, ale gra była niezwykle wyrównana. Dopiero w połowie partii PGE Skra objęła prowadzenie 13:11. Jak się okazało, była to zapowiedź dobrej gry gości w końcówce seta. Po bloku Sandera ich przewaga wzrosła do czterech punktów i trener Ślepska Andrzej Kowal poprosił o drugą przerwę. Suwałczanie nie odpuścili rywalom, ale ci dość pewnie wygrali 25:22, a partię zakończył atak Sandera. Po zmianie stron na parkiecie nadal trwała wyrównana walka. Pod siatką buzowały emocje, czego efektem była m.in. żółta kartka dla Kacpra Piechockiego, libero PGE Skry. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie choćby dwupunktowej przewagi. W ataku w końcu zaczął mylić się Filipiak, który po wejściu na boisko długo grał ze stuprocentową skutecznością. Losy seta rozstrzygnęły się w końcówce. Mimo że PGE Skra objęła prowadzenie 22:20, potem to gospodarze zdobyli trzy punkty z rzędu przy zagrywce Jakuba Rohnki. W grze na przewagi więcej zimnej krwi zachowali jednak bełchatowianie - w ostatniej akcji na ich blok nadział się Tomas Rousseaux i to oni wygrali 26:24.Dla PGE Skry zwycięstwo oznacza awans na szóste miejsce w tabeli PlusLigi. W sobotę rozegra mecz ważny również z punktu widzenia Ślepska. Rywalem bełchatowian będzie bowiem Indykpol AZS Olsztyn, czyli jeden z zespołów, które także walczą o udział w fazie play-off. Suwałczanie na kolejne spotkanie poczekają do 22 lutego, gdy do ich hali przyjedzie Trefl Gdańsk. Ślepsk Malow Suwałki - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:23, 22:25, 22:25, 24:26) Ślepsk: Bołądź, Takvam, Rousseaux, Tuaniga, Sapiński, Waliński - Czunkiewicz (libero) oraz Rohnka, Szwaradzki, Rudzewicz, Warda PGE Skra: Petković, Huber, Sander, Łomacz, Kłos, Ebadipour - Piechocki (libero) oraz Filipiak, Mitić Damian Gołąb