Zawodnicy Asseco Resovii rozpoczęli rozgrywki w kiepskim stylu, bo przegrali trzy pierwsze spotkania. Podopieczni trenera Piotra Gruszki wygrali jednak dwa kolejne mecze i wydawało się, że zażegnali kryzys. Tymczasem w Gdańsku rzeszowianie nie zdołali kontynuować udanej passy i po raz pierwszy nie zdobyli nawet seta. - Nie ulega wątpliwości, że nasza gra nie wyglądała za dobrze. Mieliśmy głównie problemy z sobą, a ogólnie szwankował atak całego zespołu. Po niezłym drugim secie na początku trzeciej partii znowu przytrafiły się nam się błędy i tak na razie to wygląda - tracimy jeden głupi punkt i za nim idzie cała seria - przyznał środkowy rzeszowskiej drużyny Bartłomiej Krulicki. Z kolei gospodarze odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu, ale pierwsze w stosunku 3:0. - Rozegraliśmy kapitalne spotkanie. Po raz kolejny świetnie spisywaliśmy się na zagrywce, dzięki czemu odrzuciliśmy gości od siatki. W pewnym momencie rzeszowianie postawili wszystko na jedną kartę, bo musieli zaryzykować i też mocną zagrywali, z czym mieliśmy pewien problem. Opanowaliśmy jednak sytuację, a ten mecz pokazał, że jesteśmy zespołem niesamowicie walecznym. Zresztą na każdym treningu nasi siatkarze nieustannie demonstrują charakter i solidną pracę - stwierdził Michał Winiarski. W konfrontacji z Treflem goście nie mieli praktycznie nic do powiedzenia. Wyrównaną walkę siatkarze Asseco Resovii zdołali nawiązać tylko w drugim secie. Przyjezdni prowadzili 9:4 i 12:8, ale zeszli z boiska pokonani 22:25. Riposta gdańszczan była natychmiastowa, bo w trzeciej partii wysoko wygrywali 7:1 oraz 14:5, a ostatecznie triumfowali 25:19. - Najważniejsze, że cały czas, nawet kiedy wypracowaliśmy sobie wysoką przewagę, byliśmy myślami na boisku, a nie w domu. Nie załamaliśmy się także prowadzeniem rywali w drugim secie. Zresztą na odprawie mówiłem chłopakom, że ekipa z Rzeszowa, nawet kiedy prowadzi różnicą kilku punktów, gra tak, że można ją dogonić. Jeszcze raz wielkie brawa dla zawodników, bo trzeba też pamiętać z kim rywalizowaliśmy. To nie jest tak, że przeciwnicy grali aż tak słabo, dzięki czemu mieliśmy ułatwione zadanie. To my spisywaliśmy się znakomicie - podkreślił szkoleniowiec Trefla. Marcin Domański