Rok 2020 był dla PlusLigi trudny. Wiosną nie udało się dokończyć rozgrywek, a problemy piętrzyły się już na starcie nowego sezonu. Skutki koronawirusa, który przez wiele tygodni szatkował terminarz, siatkarze odczuwają do dziś. Choć pierwsza tegoroczna kolejka rozpoczyna się 9 stycznia, jeszcze przed jej startem rozegrane zostaną cztery spotkania. Wszystko po to, by wreszcie odrobić zaległości. Mistrzowie walczą z terminarzem Nieregularna pierwsza część sezonu wyłoniła jednak zdecydowanego i niepodważalnego lidera. Dla Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trwające rozgrywki to pasmo sukcesów. Na razie mistrzowie Polski nie znaleźli pogromcy i są zdecydowanym faworytem do obrony wywalczonego przed dwoma laty tytułu. Ich największym przeciwnikiem może okazać się terminarz. Drużyna Nikoli Grbicia walczy bowiem również w Lidze Mistrzów i w styczniu ma rozegrać aż 11 spotkań w ciągu 22 dni. Serbski szkoleniowiec nazwał taką serię gier “wariactwem" i trudno mu się dziwić. Ewentualne kłopoty ZAKS-y mogą wiązać się z postawą zmienników - większość z nich prezentuje wyraźnie niższy poziom niż czołowa szóstka. Walka o pierwszą czwórkę Plecy kędzierzynian ze stratą 11 punktów oglądają zespoły Jastrzębskiego Węgla i Trefla Gdańsk. Jastrzębianie rozegrali jednak o trzy mecze mniej niż gdańszczanie. Szybko wrócili też do formy po perypetiach z COVIDEM-19, który pozbawił ich szans na udany występ w Lidze Mistrzów. Obok ZAKS-y to oni grają najrówniej, zresztą przegrali dotąd tylko dwukrotnie - właśnie w starciach z mistrzami Polski. W nowy rok Jastrzębski Węgiel wkracza jako druga siła PlusLigi, w dodatku dysponująca grupą wartościowych rezerwowych. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Trefl dowodzony przez trenera Michała Winiarskiego to z kolei mieszanka rutyny z młodością, która w kilku meczach pokazała się ze świetnej strony. Gdańszczan czeka jednak trudna walka o zachowanie miejsca w czołowej czwórce i rozstawienie w fazie play-off. Tylko o trzy punkty ubożsi są zawodnicy Aluronu CMC Warty Zawiercie. Ich forma w tym sezonie mocno faluje, ale są w dobrej sytuacji przed drugą częścią sezonu. Atutem zawiercian jest też wyrównany skład. Inna sprawa, że z tyłu nacierają uznane firmy. Rozczarowani, ale nieskreśleni Bo choć w tym sezonie główny faworyt rozgrywek, czyli ZAKSA, spisuje się bez zarzutu, to kilku potentatów przeżywa duże problemy. PGE Skra Bełchatów potrafiła urwać punkt kędzierzynianom, ale i przegrać z przedostatnią w tabeli Stalą Nysa. Wciąż czeka ją sporo zaległych meczów, zapisała dotąd jednak na koncie tylko 58% możliwych do zdobycia punktów. Minimalnie gorszym wynikiem legitymuje się naszpikowana mistrzami świata Verva Warszawa Orlen Paliwa, która przecież przed sezonem również celowała w medal. Tymczasem obie drużyny zamykają czołową ósemkę. Mimo to zapewne do końca sezonu zasadniczego będą walczyć o miejsca w pierwszej czwórce, by zająć jak najlepszą pozycję przed rywalizacją o medale. Wciąż trudno bowiem wyobrazić sobie, by zabrakło ich w fazie play-off. Bardziej nerwowa rywalizacja o górną ósemkę czeka Asseco Resovię, czyli chyba największe rozczarowanie rozgrywek. Rzeszowianie na własnym parkiecie są trudni do pokonania, ale tracą rezon na wyjazdach. Drużyna mająca w składzie Fabiana Drzyzgę czy Klemena Cebulja przez niektórych ekspertów była typowana do medalu, a na razie zajmuje miejsce dziewiąte. Zdobyła dotąd 21 punktów, czyli dokładnie połowę z maksymalnego dorobku. Do tego przydarzają się jej sety przegrane w kompromitującym stylu. Udział Resovii w fazie play-off wciąż jest możliwy, ale potrzeba jej stabilizacji i zdrowych przyjmujących - kontuzje Nicolasa Szerszenia i Roberta Tahta nie pozostały bez wpływu na zespół.