Śląska drużyna w poprzedniej edycji LM wygrała swoją grupę, pokonując m.in. dwukrotnie rosyjski Zenit Kazań. W ćwierćfinale jastrzębianie mieli w marcu 2020 grać z włoskim Itasem Trentino, kiedy rywalizację przerwano. W tym sezonie ekipa trenera Luke’a Reynoldsa przeszła dwie rundy eliminacji LM, a w grudniu, tuż przed wyjazdem na turniej grupowy do Berlina, okazało się, że trzech graczy polskiej drużyny jest zakażonych i skończyło się na porażkach walkowerami - z Zenitem, słoweńskim ACH Volley Lublana i gospodarzami Berlin Recycling Volleys. "Z punktu widzenia organizacji działalności klubu to był rok inny, do którego nie byliśmy przygotowani. Zostaliśmy uderzeni z każdej strony. W naszym przypadku poza pierwszym zespołem mocno naruszona została Akademia Talentów i Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Prawie setka uczniów z dnia na dzień musiała przejść na system zdalny, do tego przerwane zostały treningi i rozgrywki. Niewiele można było przewidzieć, żyliśmy z dnia na dzień. Musieliśmy sobie z tym poradzić" - wyjaśnił prezes. Jastrzębianie w poprzednim sezonie ekstraklasy, zakończonym przed terminem, zajęli czwartą lokatę, ale Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) dopuściła ich do eliminacji w kolejnej edycji LM, mimo że Polsce przysługiwały trzy miejsca. "Wiosną byliśmy na fali, wygraliśmy grupę, z dużymi nadziejami podchodziliśmy do ćwierćfinałów, kiedy zaczął się koronawirus. Jesień też nie była łatwa, bo przecież odwołane zostały niektóre turnieje eliminacyjne. Ostatecznie awansowaliśmy do fazy grupowej, byliśmy w stanie podjąć w Berlinie walkę na dobrym poziomie i znów na przeszkodzie stanął nam wirus" - dodał Gorol. Przyznał, że bardzo żałuje, iż drużyna nie mogła wystąpić w grudniowych zawodach. Teraz jastrzębianom pozostał udział w zaplanowanym na luty turnieju w Kazaniu (w tej samej obsadzie). "To, co się da zrobić - robimy. Z rzeczami, których nie da się pokonać, trzeba się pogodzić. Musimy patrzeć do przodu, na PlusLigę i kolejną edycję LM" - stwierdził. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Podkreślił, że drużyna na pewno poleci na zawody do Rosji, jeśli tylko będzie to możliwe. "Gdybyśmy zrezygnowali z udziału, byłoby to nieeleganckie z punktu widzenia szacunku dla rywali i CEV. Pokażemy się w Kazaniu z jak najlepszej strony. Poza tym, pod względem sportowym, zagranie z takimi przeciwnikami przed decydującą fazą w ekstraklasie na pewno wyjdzie nam na dobre" - zaznaczył. W jastrzębskiej ekipie zdecydowana większość zawodników przeszła zakażenie. "Zostało chyba czterech i część sztabu szkoleniowego. To jest trochę jak tykająca bomba zegarowa, myślę jednak, że - dzięki podejmowanym w klubie działaniom - koronawirus już nam nie przeszkodzi" - zauważył Gorol. Jego zdaniem po wiosennym "szoku" związanym z pandemią jesienią prowadzenie klubu w warunkach zagrożenia jest nieco łatwiejsze. "Na początku nie wiedzieliśmy, jak się zachować, panował strach, żal, frustracja. Teraz trochę już nauczyliśmy się z tym żyć, aczkolwiek nadal nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, bo zawsze ktoś może zachorować. Najbliższy mecz ma się odbyć, ale z tyłu głowy zawsze mamy, że może zostać odwołany" - wyjaśnił. Podkreślił, że dla klubów bardzo ważne jest kontynuowanie rozgrywek, odrobienie zaległości w terminarzu. "Mam nadzieję, że dokończymy rywalizację, chociaż sezon pozostanie do końca nieprzewidywalny. To, że gramy jest ważne także z punktu widzenia współpracy ze sponsorami. Gdyby liga się zatrzymała, kluby przestałyby budować wartość reklamową i groziłaby zapaść. A tak możemy patrzeć w przyszłość" -stwierdził prezes. Jego zdaniem na rok 2021 powinniśmy sobie życzyć przede wszystkim zdrowia. "To podstawa, z resztą sobie poradzimy. Kibicom życzę, abyśmy jak najszybciej wrócili do siatkarskiej atmosfery w halach, mogli się spotkać, przypomnieć sobie, jak było pięknie. Mam nadzieję, że wróci żywy doping, wsparcie z trybun dla drużyn, a tym samym rywalizacja w pełnym wymiarze. Wszyscy sobie życzymy normalności i obyśmy jak najszybciej do niej wrócili" - zakończył Gorol. Autor: Piotr Girczys