Oliva ma też niemieckie obywatelstwo, urodził się w ówczesnym Leningradzie (obecnie Sankt Petersburg), od lat mieszka w Berlinie, przed przyjściem w 2016 roku do PlusLigi grał w Niemczech, Libanie, Katarze, Turcji, Chinach, Rosji oraz Arabii Saudyjskiej. Przyjmujący już w pierwszym sezonie występów w Polsce został MVP rozgrywek, zyskał też sympatię jastrzębskich kibiców z racji skutecznej i widowiskowej gry. Jesienią grał dużo mniej w ekipie prowadzonej (od stycznia 2018) przez Ferdinando De Giorgiego. W grudniu Włoch poprosił jednak o przedterminowe rozwiązanie kontraktu po otrzymaniu propozycji z Cucine Lube Civitanova, a zastąpił go ściągnięty z Indykpolu AZS Olsztyn rodak Roberto Santilli, który wrócił do Jastrzębia po ośmiu latach. Przy okazji prezentacji szkoleniowca, prezes Gorol poinformował o chęci odejścia Olivy. "W ogóle nie zakładam możliwości odejścia zawodnika w tym momencie. Klub nie jest do rozbiórki, zajmujemy wysoką (trzecią) pozycję w tabeli, zagramy o Puchar Polski i drugie miejsce w lidze na koniec sezonu zasadniczego i nie możemy sobie pozwolić na stratę siatkarza - może nie kluczowego - ale podstawowego" - ocenił prezes. Jastrzębianie latem 2017 w dziwnych okolicznościach stracili francuskiego reprezentacyjnego przyjmującego Kevina Tillie, który po podpisaniu kontraktu wybrał ofertę klubu chińskiego. "To była jednak nieco inna sytuacja, Kevin w ogóle nie przyjechał. Zresztą trudno zakładać, że w każdym przypadku będzie tak samo, a my na wszystko musimy się zgadzać" - stwierdził Gorol. Jego zdaniem Oliva nie jest w klubie z nikim skonfliktowany. "Nie wiem do końca, jak wyglądały jego relacje z De Giorgim. Rzeczywiście Salvador jesienią grał mało. Kontrakt przewiduje określone warunki, jednak nie gwarantuje graczowi wyjścia na boisko. My płacimy, a zawodnik powinien trenować i grać. Salvador mówi, że jest profesjonalistą i na to liczę" - podsumował Gorol. Kubańczyk z kolei w wywiadzie stwierdził, że inicjatywa rozstania wyszła wcześniej od klubu. "Warunkiem zgody na ewentualne odejście Salvadora jest pozyskanie równorzędnego sportowo gracza. Poza tym mamy też warunki ekonomiczne. Nie po to podpisujemy dwuletni kontrakt z wysokobudżetowym zawodnikiem, żeby go na jego wniosek rozwiązywać. Patrzymy na sprawę biznesowo i tyle" - dodał prezes. Podkreślił, że Roberto Santilli jest człowiekiem bardziej otwartym niż jego poprzednik. "Nie chcę przesądzać, jakie jest jego stanowisko, bo dopiero poznaje zespół, a - jeśli odliczyć kilkudniową przerwę - to jest u nas bardzo krótko. Miał jednak świadomość, do jakiej drużyny przychodzi. Połowa sezonu to nie jest czas na jakieś rewolucyjne zmiany" - zakończył Gorol. Autor: Piotr Girczys