Grający drugi rok w ekstraklasie zawiercianie niespodziewanie wygrali pierwszy, wyjazdowy mecz półfinałowy z ZAKSĄ 3:1, potem u siebie prowadzili w setach 2:0 i przegrali w tie-breaku. "Ten drugi mecz przeżyłem bardziej, bo mogliśmy zamknąć rywalizację. Myślę, że dziś obie drużyny nie pokazały wielkiej siatkówki, wygrał lepszy. Taki jest sport" - dodał prezes. Podkreślił, że Warta w półfinale postawiła trudne warunki ZAKSIE. "A graliśmy jak równy z równym przecież z wielokrotnym mistrzem Polski i z drużyną, która w tym sezonie mało z kim przegrywała. Oczywiście ta rywalizacja daje materiał do przemyśleń, co można zmienić, żebyśmy byli lepsi" - podsumował Kryspin Baran. W poprzednim sezonie "Jurajscy Rycerze", prowadzeni przez Włocha Emanuele Zaniniego, skończyli rywalizację na dziewiątym miejscu. Pod wodzą australijskiego szkoleniowca w zasadniczej części obecnych rozgrywek zajęli czwarte miejsce. Potem wygrali barażową rywalizację o półfinał z Cerradem Czarnymi Radom i stanęli naprzeciw lidera tabeli. Zawiercianie dostali w środowe popołudnie solidne wsparcie z trybun od licznej i bardzo głośnej grupy swoich sympatyków. Ten doping nie pomógł w pierwszym secie. Goście popełnili w nim za wiele błędów, być myśleć o wygranej. Psuli zagrywki, dotykali siatki, nie kończyli ataków. Niezwykły przebieg miała druga partia. Kędzierzynianie wzięli się w niej do "roboty" dopiero, gdy przegrywali 4:11. Dali radę doprowadzić do remisu 16:16 po dwóch "asach" Rafała Szymury, ale losów seta nie zdołali odwrócić. Za to nie pozwolili rywalom na zbyt wiele w trzeciej odsłonie. Gospodarze wygrali ją przekonująco, choć walki i emocji nie brakowało. Po jednej z akcji między zawodników obu drużyn musiał wkroczyć sędzia, a kapitanowie zostali wezwani na dyscyplinującą rozmowę. Gospodarze poszli za ciosem, wygrali po ciężkim boju czwartego seta i zapewnili sobie awans do finału. "Oczywiście istnieje niebezpieczeństwo, że z drużyny +zejdzie powietrze+ po tej porażce. Myślę jednak, że się podniesiemy. Brązowy medal ma dla nas wielką wartość" - powiedział szkoleniowiec Aluronu Mark Lebedew. Autor: Piotr Girczys