Jastrzębianie wygrali w środę na wyjeździe 3:1 i prowadzą w rywalizacji do dwóch zwycięstw. To było czwarte w tym sezonie starcie tych drużyn (PlusLiga i finał Pucharu Polski), we wcześniejszych lepsza była ZAKSA. "Pokazaliśmy sobie i wszystkim dookoła, że można z nią rywalizować. W tym sezonie kędzierzynianie nie mieli sobie równych, szli jak maszyna nie do zatrzymania" - dodał grający w Jastrzębiu dziewiąty sezon libero. Podkreślił, że po wcześniejszych przegranych czuł wraz z kolegami duży niedosyt. "Mieliśmy poczucie, że byliśmy blisko, a decydowały pojedyncze piłki w poszczególnych setach. W środę wykorzystaliśmy szansę i słabszą dyspozycję przeciwnika" - zauważył. Jak przyznał, niedzielne spotkanie będzie dla gospodarzy bardzo trudne. "ZAKSA przyjedzie bardzo podrażniona. Będzie chciała wygrać, czyli zrobić to, co do niej należy. Bo to zespół z Kędzierzyna-Koźla jest faworytem finału. Nasze zwycięstwo o niczym kompletnie nie świadczy. Nie obiecuję, że rywalizacja zakończy się w niedzielę, choć bardzo mocno w to wierzę i chciałbym, by tak się stało. Byłby to dla mnie dodatkowy super prezent urodzinowy" - śmiał się zawodnik, który w sobotę skończy 25 lat. Jego zdaniem w pierwszym spotkaniu jastrzębianie potrafili pokazać swoje atuty, tj. trudną zagrywkę, skuteczny blok i obronę oraz dobre przyjęcie. Zaznaczył, że gra na jego pozycji opiera się na dobrym rozpracowaniu rywala, ale i na szczęściu. "Libero musi mieć trochę szczęścia, by znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu. Wtedy wszystko wygląda bardzo prosto. Czasem się to, niestety, nie udaje" - zaznaczył. Wspomniał, że nie jest już młodym zawodnikiem i musi brać odpowiedzialność za grę zespołu. "Gram w Jastrzębskim Węglu wiele lat, ale po raz pierwszy w finale. Mam nadzieję, że to jest ten rok - dla mnie i dla klubu. Tym bardziej, że mnóstwo czasu minęło od poprzedniego takiego sukcesu" - powiedział wychowanek klubowej akademii siatkarskiej. Jastrzębianie w kończącym się sezonie nie mogli - z powodu zakażeń koronawirusem - wystąpić w turniejach grupowych Ligi Mistrzów. "To jest dziwny sezon dla wszystkich. Każdy miał problemy z Covidem. Mam nadzieję, że powetujemy sobie Ligę Mistrzów mistrzostwem Polski. Wtedy wszyscy zapomnielibyśmy o tym, co się stało w europejskich pucharach" - podsumował Popiwczak. Jastrzębski Węgiel zdobył mistrzostwo Polski raz - w 2004 roku, a w finale play off gra po 11 latach. Popiwczak do pierwszej drużyny dołączył jesienią 2012. Ówczesny szkoleniowiec Lorenzo Bernardi dał wtedy szansę młodemu zawodnikowi klubowej Akademii Talentów w obliczu kontuzji podstawowego libero Damiana Wojtaszka. W barwach śląskiego zespołu wywalczył cztery brązowe medale PlusLigi (2013-14, 2017, 2019) oraz brąz Ligi Mistrzów (2014). Piotr Girczys