Kwiaty, koszulka pod sufitem i łza w oku. Powrót Mariusza Wlazłego do Bełchatowa - a wraz z nim trenera Michała Winiarskiego - to największe wydarzenie pierwszej tegorocznej serii gier. W poprzednich dniach kilka drużyn, w tym Skra, odrabiało zaległości, ale pierwsza regularna kolejka 2021 r. rozpoczęła się właśnie od uroczystości w Bełchatowie. Wlazły, mistrz świata z 2014 r., spędził w Skrze 17 lat. W sobotę po raz pierwszy zagrał przeciwko byłemu klubowi. - Wyzwalają się we mnie pewne emocje - przyznał przed meczem. Przed pierwszym gwizdkiem wyraźnie wzruszony atakujący odebrał podziękowania od bełchatowskich działaczy. Potem mógł obserwować, jak jego koszulka zawisła pod sufitem hali, w której świętował dziewięć mistrzostw Polski. Skra zdecydowała się bowiem na uhonorowanie swojej legendy i zastrzeżenie koszulki z numerem 2, z którym występował Wlazły. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Już na początku meczu 37-letni zawodnik zaliczył kilka udanych ataków. A że gdańszczanie dołożyli do tego dwa skuteczne bloki, szybko wypracowali sobie trzypunktową przewagę. Różnica rosła i przy stanie 13:9 dla gości trener gospodarzy, Michał Mieszko Gogol, poprosił o przerwę. Jego zawodnicy nadal mieli jednak problemy z przyjęciem zagrywki. Siatkarze Trefla grali natomiast bezkompromisowo, stawiając przede wszystkim na moc w ataku. To przyniosło wygraną w świetnym stylu 25:18. Gdańszczanie w tym sezonie już kilkukrotnie imponowali efektowną siatkówką, co owocuje trzecim miejscem w tabeli. Ósma przed sobotnim meczem Skra traciła do nich siedem punktów, ale rozegrała o dwa mecze mniej. Jej szkoleniowiec w sobotę wreszcie mógł skorzystać z pełnego składu - do gry po kontuzji wrócili Bartosz Filipiak i Milan Katić, choć mecz rozpoczęli wśród rezerwowych. W drugim secie w składzie gospodarzy pojawił się za to Karol Kłos. To Milad Ebadipour był jednak siatkarzem, któremu na początku tej partii jako pierwszemu w tym meczu udało się zatrzymać Wlazłego. Tym razem jednak żadna z drużyn nie była w stanie szybko odskoczyć rywalom. Bełchatowianie wzmocnili zagrywkę, goście natomiast wciąż dobrze grali blokiem. Po asie serwisowym Ebadipoura Skra w końcu objęła jednak prowadzenie 15:12. Różnica wkrótce wzrosła i gospodarze bez większych problemów ją utrzymali. Seta zakończył autowy atak Moritza Reicherta. Początek kolejnego seta to najpierw blok Wlazłego, a po chwili blok Kłosa po zbiciu atakującego Trefla. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk: najpierw na tablicy wyników widniał rezultat 7:5 dla Skry, potem 12:9 dla Trefla, a po chwili był remis 12:12. Goście popełniali więcej błędów w zagrywce, mniej regularny był Wlazły. To bełchatowianie byli na prostej drodze do zwycięstwa, prowadząc 23:20. Siatkarze Winiarskiego byli jednak w stanie wrócić do gry i po raz pierwszy w tym meczu doszło do wyrównanej końcówki. W niej znów błysnął atakujący Trefla. I choć po drugiej stronie równie dobrze prezentował się Ebadipour, to goście wygrali 31:29. Skra nie składała jednak broni i w czwartej partii szybko prowadziła 4:1. Tyle że gospodarze po raz kolejny roztrwonili przewagę. Wśród gości Wlazłego dzielnie wspierał Reichert, asem serwisowym popisał się Bartłomiej Lipiński i w drugiej połowie seta Trefl dogonił przeciwników. A w końcówce to gdańszczanie po raz kolejny zdominowali gospodarzy, sprawiając kolejną niespodziankę w tym sezonie. Spotkanie zakończyła nieudana zagrywka Petkovicia - Trefl wygrał ostatnią partię 25:21. Kolejne spotkanie Skra rozegra już w środę, gdy jej rywalem będzie Asseco Resovia. Trefl starciem w Bełchatowie rozpoczął serię wyjazdowych meczów, która będzie trwać przez cały styczeń. Kolejnym przystankiem na ich trasie, 17 stycznia, będzie Rzeszów. PGE Skra Bełchatów - Trefl Gdańsk 1:3 (18:25, 25:18, 29:31, 21:25) Skra: Petković, Huber, Sander, Łomacz, Bieniek, Ebadipour - Piechocki (libero) oraz Filipiak, Mitić, Kłos Trefl: Wlazły, Mordyl, Reichert, Janusz, Crer, Lipiński - Olenderek (libero) oraz Sasak, Kozub, Majcherski Damian Gołąb