Niedokończony sezon 2019/2020 przyniósł PGE Skrze trzecie miejsce - medali nie rozdano - i prawo gry w siatkarskiej Lidze Mistrzów. To było jednak zbyt mało, by zaspokoić ambicje najbardziej utytułowanego polskiego klubu XXI wieku. Przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek klub ściągnął więc Taylora Sandera. Mimo że Amerykanin wcześniej leczył poważną kontuzję, pozyskanie reprezentanta Stanów Zjednoczonych okrzyknięto największym hitem transferowym PlusLigi. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Przyjmujący miał poprowadzić bełchatowian na szczyty, ale rzeczywistość okazała się zdecydowanie mniej pomyślna. Amerykanin długo leczył kontuzję, ale nawet gdy uporał się z urazem, to ani on, ani drużyna nie prezentowała się na miarę oczekiwań. Po kilku niespodziewanych porażkach władze klubu poprosiły o pomoc byłego trenera Jacka Nawrockiego, który miał doradzać Michałowi Gogolowi. Mimo niezłej postawy w półfinale przeciwko Grupie Azoty ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle, PGE Skra skończyła ligę na czwartym miejscu. To wynik poniżej oczekiwań. Aleksandar Atanasijević zagra w PGE Skrze Bełchatów Dlatego przed nowymi rozgrywkami władze klubu ściągnęły kolejną gwiazdę. Do Sandera dołączył Aleksandar Atanasijević. Serbski atakujący właśnie w Bełchatowie wypłynął na szerokie wody i w wieku 22 lat podpisał kontrakt z Perugią. Tam stał się jednym z najlepszych zawodników świata na swojej pozycji, ale, jak przekonywał, był pewien, że jeszcze do Polski wróci. Okazja nadarzyła się teraz, po ośmiu latach. Udział w tym transferze bez wątpienia miał... Vital Heynen. Selekcjoner reprezentacji Polski prowadząc Perugię odstawił Serba od składu, mimo że ten był kapitanem drużyny. Gdy tylko w czasie finałów włoskiej ligi prezes klubu Gino Sirci zwolnił Belga, Atanasijević wrócił na parkiet i pomógł drużynie w pokonaniu Cucine Lube Civitanova, rozgrywając pełne spotkanie. Media społecznościowe obiegło wówczas zdjęcie drużyny trzymającej Serba na rękach w czasie świętowania zwycięstwa. CZYTAJ TEŻ: Grzegorz Wagner: Brak medalu na igrzyskach będzie klęskąMimo że Sirci po tym meczu rozpływał się nad Atanasijeviciem, jego zespół w kolejnych meczach musiał uznać wyższość Lube, a Serb rozstał się z Perugią. W Bełchatowie został powitany z otwartymi ramionami. - Atanasijević to duży znak zapytania. Trener Heynen z jakichś względów nie widział go w Perugii, zawodnik pewnie będzie więc chciał udowodnić przydatność do drużyny. To ogromny fighter i charakter, to duże wzmocnienie Skry - ocenia transfer Serba Ignaczak, który występował w Bełchatowie w latach 2003-2007. PlusLiga. Zagraniczne gwiazdy na skrzydłach PGE Skry Zakontraktowanie Atanasijevicia to na razie najgłośniejszy zagraniczny transfer do PlusLigi przed nowym sezonem. Gdy w innych klubach z czołówki jak na razie ogłaszane są głównie nowe kontrakty z dotychczasowymi zawodnikami, bełchatowianie ściągnęli jeszcze jedno znane w Polsce nazwisko. To Robert Taht, były zawodnik Cuprum Lubin i Perugii, a ostatnio Asseco Resovii. W minionym sezonie przeżywał jednak problemy zdrowotne, wystąpił tylko w 10 meczach. Czy będzie więc wzmocnieniem PGE Skry? - To raczej solidny zmianowy. Chłopak, który zagrał jeden dobry sezon, potem miał słabszy okres i we Włoszech siedział na ławce. Wracając do Polski uważał się za wielką gwiazdę, ale w Asseco Resovii nic szczególnego nie pokazał. To raczej dopełnienie składu - ocenia Ignaczak. Podstawową parę przyjmujących drużyny powinni bowiem stanowić Sander i Milad Ebadipour, którzy mają zostać w drużynie. PGE Skra w przyszłym sezonie stawia więc na zagraniczne skrzydła, przez co najprawdopodobniej upadnie transfer rozgrywającego Miguela Tavaresa, który miał przenieść się do Bełchatowa z Lubina. Na papierze te nazwiska wyglądają imponująco, ale nad drużyną wciąż unosi się kilka niewiadomych. Do klubu znów trafił bowiem gwiazdor z bogatą historią medyczną - problemy Atanasijevicia w Perugii rozpoczęły się od kłopotów ze zdrowiem i operacji kolana. Do tego dochodzą pytania o pozycję trenera Gogola. - Skra powinna być mocna - przewiduje jednak Ignaczak, oceniając dotychczasowe transfery klubu. I dodaje: - Przyszły sezon już zapowiada się ciekawie, będzie dużo wzmocnień w wielu klubach. Dla kibiców to nadzieja na fajne granie. Coraz więcej ekip wykłada trochę więcej pieniędzy na dobrych zawodników, oczekiwania będą duże. Ale ktoś będzie musiał na końcu zapłakać, bo medale są tylko trzy, a zespołów na miarę bicia się o medale już chyba sześć. Damian Gołąb