Dla zawodników Trefla, którzy zajęli w PlusLidze dziewiątą pozycję, ostatnim akcentem sezonu było spotkanie z kibicami. "Było bardzo sympatycznie, szkoda tylko, że to spotkanie miało miejsce w tym terminie. Żałujemy, że sezon już się skończył, dla nas zdecydowanie za szybko. Pozostał spory niedosyt, zarówno jeśli chodzi o ekstraklasę jak również o Ligę Mistrzów. Jesteśmy co prawda jedyną drużyną, która zarówno w tych jak i w poprzednich rozgrywkach pokonała Zenita Kazań, ale radość byłaby pełna gdyby za tym zwycięstwem wiązał się także nasz awans do półfinału" - skomentował Nowakowski. W trakcie tego spotkania rozegrano również towarzyski mecz z kibicami. Prowadzeni przed 31-letniego środkowego fani pokonali 2:1 team dyrygowany z ławki przez Macieja Muzaja, który także odchodzi z gdańskiej drużyny. "Założenie było takie, aby dobrze razem się bawić i pożegnać na wesoło. Łza zakręciła się natomiast w oku, kiedy chwilę wcześniej na spotkaniu ze sponsorami żegnaliśmy się z trenerem Andreą Anastasim" - przyznał. Nowakowski nie rozstaje się jednak z włoskim szkoleniowcem, bo ten będzie prowadził go w następnym sezonie w ONICO Warszawa. "Oficjalnie tego nie potwierdzam. Wszystko jest na drodze pertraktacji i ustaleń. Mogę tylko potwierdzić, że odchodzę z Trefla" - dodał. Dwukrotny mistrz świata zapewnia jednak, że zamierza wrócić do Gdańska. "Taki jest plan. Moja żona mieszka w Gdańsku ponad 20 lat, ja jestem z nim związany 10 i traktuję jak miasto rodzinne. Tutaj mamy mieszkanie, w tym mieście urodziła się nasza córka i tu chcemy spędzić naszą przyszłość" - zaznaczył. Zawodnik nie ukrywa, że dzięki grze w Treflu odbudował się po kontuzji kręgosłupa, wrócił do reprezentacji Polski i został po raz drugi mistrzem świata. "Po sezonie straconym przed kontuzję i kolejnym, w którym nie spisywałem się najlepiej, właśnie w Gdańsku złapałem wiatr w żagle. Grałem w pięknym mieście, w świetnych warunkach, w znakomitej hali i niczego więcej nie było mi trzeba. Ten krótki, bo dwuletni pobyt, będę pamiętał przez całe życie" - stwierdził. Reprezentant Polski podkreśla, że renesans formy zawdzięcza także dwóm mądrym szkoleniowcom, Vitalowi Heynenowi w kadrze i Andrei Anastasiemu w klubie. "Sportowo jestem starszym zawodnikiem, który ma w kościach i mięśniach kilkaset spotkań. Ci trenerzy rozumieli to i akceptowali, że czasami trzeba zastosować wobec mnie taryfę ulgową. Dobrze wiedzieli, kiedy przystopować i takie nastawienie wyszło nam wszystkim na dobre" - podsumował Nowakowski. Autor: Marcin Domański