Maciej Słomiński, Interia: Przed sezonem pytałem prezesa Trefla, Dariusza Gadomskiego, czy sukces odniesie drużyna najbardziej zdrowa czy najlepsza na parkiecie. Mieliście trochę przebojów zdrowotnych. Moritz Reichert, siatkarz Trefla Gdańsk: - Z powodu gry dla narodowej drużyny Niemiec przygotowania zacząłem później od reszty kolegów. Gdy przyjechałem do Trójmiasta pociągiem sytuacja była bardzo trudna: prawie wszyscy zawodnicy byli zakażeni i przebywali na kwarantannie. Przez pierwsze dwa tygodnie trenowałem jedynie indywidualnie. Potem w listopadzie przyszła druga fala, zachorował nasz trener Michał Winiarski i kolejnych dwóch zawodników, w tym ja. Mimo tych problemów po rundzie zasadniczej jesteście na trzecim miejscu w tabeli PlusLigi z bilansem 17-9. To wynik lepszy niż zakładano przed sezonem. A jak pan go ocenia? - Możemy być zadowoleni z trzeciej lokaty, to dobra pozycja wyjściowa przed play-off, ja jestem usatysfakcjonowany. Teraz nie możemy osiąść na laurach. Nie chcę wiele obiecywać, by nie zapeszyć. Wiem, że Trefl zdobył Puchar Polski dwa razy, ale mistrzostwa nigdy. Trener Trefla Michał Winiarski tak jak pan gra na pozycji przyjmującego. Czy osoba trenera miała wpływ na wybór pracodawcy przed sezonem i czy trener podpowiada co robić, by być lepszym zawodnikiem? - Dużo rozmawiamy z trenerem zarówno o przyjęciu jak i o ataku. Oczywiście obowiązuje hierarchia, to on jest szefem, ale wciąż jest w formie, myślę że gdyby wszedł do gry bardzo by nie odstawał (śmiech). Tytułu mistrza świata, który Winiarski ma na koncie nie przyznają za nic. To dobra sytuacja, gdy trener jest na początku drogi szkoleniowej i wciąż pamięta szatnię od strony zawodniczej. Przed sezonem zasięgnąłem języka i słyszałem o Winiarskim same pozytywne rzeczy, to wszystko sprawdziło się w trakcie sezonu. Obaj korzystamy na współpracy, i co najważniejsze korzysta drużyna. Jak się pan odnalazł w szatni Trefla? - Atmosfera jest naprawdę w porządku, w jednym miejscu zebrała się bardzo fajna grupa ludzi. Jesteśmy z Pablo Crerem jedynymi obcokrajowcami, dlatego siłą rzeczy trzymamy się razem. Nie zawsze nadążamy za tym o czym mówią polscy zawodnicy. Dotychczas grał pan z sukcesami w lidze niemieckiej i francuskiej. Jak w porównaniu z nimi wypada polska PlusLiga? - Fatalnie, że przez pandemię koronawirusa gramy przy pustych trybunach. Polska siatkówka ligowa kojarzy się z pełnymi halami, gorącą atmosfera meczów. Jeśli chodzi o stronę czysto sportową, w polskiej lidze poziom jest wyższy niż we Francji czy Niemczech, jest więcej dobrych drużyn, a różnica umiejętności między zespołem na szczycie tabeli i na dnie nie jest tak wielka jak gdzie indziej. Jak się panu podoba w Polsce? - Trójmiasto to świetne miejsce. Miałem szczęście, gdy przyjechałem restrykcje były nieco rozluźnione, dlatego mogłem trochę skorzystać z lata i plaży.