Obie drużyny rozpoczęły spotkanie od kilku błędów w polu serwisowym oraz autowych ataków. Jako pierwsi właściwy rytm złapali gospodarze, którzy po potężnym zbiciu Rafała Faryny i bloku Thiago Veloso objęli prowadzenie 7:4. Po kilku akcjach przewaga jeszcze wzrosła po dwóch kapitalnych zagrywkach Jose Ademara Santany. To była syrena alarmowa dla trenera Warty Igora Kolakovicia, który poprosił o przerwę. Tuż po niej w aut zaatakował jednak Piotr Orczyk. Przyjmujący zespołu z Zawiercia został bohaterem ostatniego spotkania, w którym jego drużyna przełamała się po serii czterech porażek, wygrywając z Indykpolem AZS Olsztyn. Tym razem Orczyk opuścił parkiet w połowie pierwszego seta. Wejście Dominika Depowskiego nie poprawiło jednak znacząco przyjęcia, a przewaga MKS-u sięgnęła dziewięciu punktów. Kilka niezłych akcji Mateusza Malinowskiego nie wystarczyło, by goście odrobili straty, i MKS wygrał pierwszą partię 25:19. Udany pierwszy set pozwolił podopiecznym Jakuba Bednaruka uwierzyć, że mogą przerwać fatalną serię porażek, którą zaserwowali kibicom w ostatnich tygodniach. Meczów przegranych jeden po drugim uzbierało się aż sześć - efektem jest ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi. W poniedziałek już na początku drugiego seta będzinianie znów znaleźli się w korzystnej sytuacji, objęli bowiem prowadzenie 4:1. Nadal ich największą siłą była zagrywka, po świetnym serwisie Tomasza Kalembki przewaga wzrosła do pięciu punktów. Co jakiś czas gospodarzom zdarzały się jednak błędy i zawiercianie zdołali doprowadzić do stanu, w którym przegrywali już tylko 11:12. Gra gości opierała się na atakach Malinowskiego, z lewego skrzydła od czasu do czasu wspierał go Paweł Halaba. W końcu Warta dopadła rywali, a na tablicy wyników pojawił się rezultat 17:17 - punkt serwisem zdobył Garrett Muagututia. W trakcie drugiej partii to Amerykanin zastąpił Orczyka, a jego drużyna w końcówce przejęła inicjatywę. Warta wykorzystała już pierwszą piłkę setową, choć do przyznania jej punktu potrzeba było wideoweryfikacji - na powtórce sędzia dopatrzył się błędu rozgrywającego gospodarzy. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Trzeci set po raz kolejny rozpoczął się od przewagi zespołu z Będzina. Tym razem jednak zawiercianie szybko zdołali wyrównać i żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalom. W drużynie gości zaczął funkcjonować blok, punkty w ten sposób zdobyli Muagututia i Malinowski. W MKS-ie pierwsze skrzypce grał Faryna, to siatkarze z Będzina popełnili jednak więcej błędów. Finał seta po raz kolejny przyniósł sporo emocji, ale siatkarze Warty ponownie wykorzystali już pierwszą piłkę setową, powtarzając rezultat z poprzedniej partii.Czwarty set rozpoczął się natomiast od wyrównanej walki. W drużynie Bednaruka nieźle prezentował się wprowadzony na boisko jeszcze w poprzedniej partii Bartosz Schmidt. Tym razem jednak to Warta wypracowała sobie trzypunktową przewagę. Trudne chwile przeżywał Rafał Sobański - goście najpierw zablokowali jego atak, potem 29-letni siatkarz nie poradził sobie z przyjęciem zagrywki. Po chwili jego miejsce na parkiecie zajął Kacper Bobrowski, ale MKS nie okazał się tak skuteczny w odrabianiu strat, jak goście w poprzednich setach. Przewaga zawiercian błyskawicznie wzrosła - skończyło się wygraną 25:17 i awansem na piąte miejsce w ligowej tabeli. Najbliższe dni będą bardzo pracowite dla obu zespołów. Siatkarze z Będzina oraz Zawiercia przed świętami Bożego Narodzenia rozegrają jeszcze po cztery mecze - po raz ostatni wyjdą na parkiet w przeddzień wigilii. MKS Będzin - Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (25:19, 23:25, 23:25, 17:25) MKS: Santana, Faryna, Kalembka, Sobański, Veloso, Ratajczak - Gregorowicz (libero) oraz Teklak, Gawryszewski, Godlewski, Schmidt, Makowski, Bobrowski Warta: Orczyk, Malinowski, Flavio, Halaba, Cavanna, Niemiec - Żurek (libero) oraz Depowski, Bociek, Gjorgiew, Muagututia Damian Gołąb