Przed tygodniem Jastrzębski Węgiel po pasjonującym meczu przegrał 2:3 z Projektem Warszawa. Mistrzowie Polski szybko wrócili jednak na dobre tory. Po wygranej w Superpucharze Polski tym razem pokonali kolejną drużynę z ligowej czołówki. Bełchatowianie zdołali się podnieść po dwóch przegranych setach, ale i tak zanotowali pierwszą porażkę w tym sezonie. Spotkanie rozpoczęło się od spektakularnych bloków z obu stron. Od początku sporo było długich akcji. Szybko dwupunktową przewagę wypracowali sobie jednak goście. Gdy błąd w ataku popełnił Jurij Gladyr, jastrzębianie przegrywali już 7:10. Wkrótce udało się im jednak doprowadzić do remisu. I to oni okazali się zdecydowanie lepsi w końcówce partii. Bełchatowianie coraz częściej się mylili - łącznie w pierwszej partii po własnych błędach oddali rywalom aż 10 punktów. Cztery z nich były wynikiem autowych ataków. W kluczowych momentach dobrze spisali się też Jan Hadrava i Eemi Tervaportti, których trener jastrzębian Andrea Gardini wprowadził na podwójną zmianę. Seta wygranego 25:18 asem serwisowym zakończył Gladyr. PlusLiga. Jurij Gladyr błyszczy w polu serwisowym Jastrzębski Węgiel w środę w dobrym stylu ograł Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle. W meczu o Superpuchar Polski mistrzowie kraju wygrali w trzech setach, z dobrej strony po raz kolejny pokazał się Tomasz Fornal. Przyjmujący reprezentacji Polski został wybrany MVP spotkania, wcześniej zgarnął dwie podobne nagrody w spotkaniach PlusLigi. W niedzielę Fornal często był celem zagrywek rywali, radził sobie jednak dobrze. Początek drugiego seta znów był udany dla PGE Skry. Bełchatowianie prowadzili 11:9, ale potem przegrali cztery akcje z rzędu. Ich trener Slobodan Kovacz poprosił więc o przerwę. W drugiej połowie seta jastrzębianie ponownie radzili sobie jednak zdecydowanie lepiej od rywali. Mogli liczyć na prawe skrzydło, gdzie z wysoką skutecznością atakował Stephen Boyer. Gospodarze prowadzili już czterema punktami, gdy w końcu Francuz posłał piłkę w aut. Sytuację uspokoił Gardini, prosząc o przerwę. Po niej jego drużyna bez problemów doprowadziła sprawę do końca. Znów w końcówce punkt zagrywką zdobył Gladyr, wygraną 25:20 przypieczętował atak Hadravy. PlusLiga. Zryw PGE Skry nie wystarczył PGE Skra wygrała trzy pierwsze mecze w PlusLidze, ale nie pozostawiła po sobie najlepszego wrażenia. Dwa razy do zwycięstwa potrzebowała tie-breaka, a przecież nie mierzyła się z tuzami ligi. Starcie z mistrzami Polski miało być dla bełchatowian pierwszym poważnym testem. Po dwóch przegranych setach byli w trudnej sytuacji, ale trzecią partię jeszcze raz rozpoczęli od udanych akcji, obejmując prowadzenie 6:3. I ta przewaga rosła. Lepiej zaczęli grać Milad Ebadipour i Aleksandar Atanasijević, którzy dobrze spisywali się w polu serwisowym. Gospodarze mieli zaś olbrzymie problemy z przyjęciem. PGE Skra prowadziła już nawet siedmioma punktami. Mistrzowie Polski jednak nie odpuszczali. Efektownym blokiem popisał się Fornal, przyjezdni nie wykorzystali kilku szans i ich prowadzenie stopniało do wyniku 16:14. Kovacz ratował się zmianami, blokiem pomógł drużynie Mateusz Bieniek. Goście wygrali 25:17. Czwartą partię w ich składzie rozpoczęli Damian Schulz i Robert Taht, którzy pomogli opanować sytuację w poprzednim secie. Jastrzębianie wyraźnie odzyskali jednak wigor. Ponownie w bloku pokazał się Fornal, ważny kontratak wykończył Trevor Clevenot. Mistrzowie Polski prowadzili już 9:4 i na boisko wrócił Atanasijević. Wkrótce przewaga gospodarzy wzrosła do sześciu punktów. Znów dobrze funkcjonowała zagrywka, w końcówce blokiem popisał się jeszcze Gladyr. Jastrzębianie wygrali 25:18 i awansowali na drugie miejsce w ligowej tabeli. Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:18, 25:20, 17:25, 25:18) Jastrzębski Węgiel: Boyer, Wiśniewski, Clevenot, Toniutti, Gladyr, Fornal - Popiwczak (libero) oraz Tervaportti, Hadrava, Macyra PGE Skra: Atanasijević, Kłos, Kooy, Łomacz, Bieniek, Ebadipour - Piechocki (libero) oraz Mitić, Schulz, Taht Damian Gołąb