Zdecydowanie najlepszy mecz inauguracyjnej kolejki rozegrany został w Zawierciu. Starcie Aluronu CMC Warty z Jastrzębskim Węglem trwało prawie trzy godziny i zakończyło się zwycięstwem gości po tie-breaku. Zawiercianie mieli ogromne szanse na sięgnięcie po całą pulę, ale nie wykorzystali okazji, a grając z takim rywalem jak Jastrzębie, jeśli się taką okazję ma, to trzeba ją wykorzystać, w przeciwnym razie rywal tego nie wybaczy. I tak też się stało w niedzielny wieczór. Tak się składa, że akurat miałem przyjemność komentować ten mecz wspólnie z Maciejem Jaroszem i obaj byliśmy bardzo ciekawi jak zagrają w nim gracze obu klubów z zagranicznego zaciągu. Oczywiście nie zamierzam, ani ja, ani Maciek, nikogo oceniać po pierwszym meczu i wyciągać jakichś daleko idących wniosków, bo na to zwyczajnie przyjdzie czas po kilku, a może nawet i kilkunastu ligowych kolejkach. Z przyjemnością natomiast podzielę się naszymi obserwacjami. Najpierw Zawiercie. Rozgrywający Maximiliano Cavanna w porównaniu z towarzyskimi przedsezonowymi spotkaniami wypadł całkiem dobrze i potrafił umiejętnie wykorzystać skrzydłowych. Maćkowi ewidentne brakowało gry pierwszym tempem, ale też nie ma się co oszukiwać, ten element w grze Argentyńczyka z pewnością zaistnieje, warunek jest jeden - musi mieć dobrze przyjętą piłkę, a z tym było w niedzielę bardzo różnie. Brazylijczyk Flavio ma potencjał, ale tej naszej ligi musi się jeszcze nauczyć. Garrett Muagututia był tylko zmianowym, ale on w okresie przygotowawczym miał najdłuższą przerwę związaną z treningami, bo nie dość, że przebywał na obowiązkowej kwarantannie po przyjeździe do Polski, to jeszcze musiał poświęcić blisko dwa tygodnie na wyleczenie kontuzji.