Muzaj od początku sezonu bronił barw Trefla Gdańsk, wraz z którym dobrze zaprezentował się w Lidze Mistrzów, docierając aż do ćwierćfinału. W PlusLidze jednak podopieczni trenera Andrei Anastasiego rozczarowali - zajęli dopiero dziewiąte miejsce. Atakujący zyskał jednak drugą szansę, by zaprezentować się w rozgrywkach 2018/19 w polskiej ekstraklasie. W połowie kwietnia - w ramach transferu medycznego - dołączył do Onico. "Pierwotnie miałem trafić do warszawskiej drużyny za kontuzjowanego Bartka Kurka, ale ten transfer nie wyszedł ze względu na przepisy. W pierwszym meczu półfinałowym niefortunnie urazu doznał Bartek Kwolek i wówczas doszło do transferu za niego" - przypomniał Muzaj. Jak dodał, nie miał czasu na dłuższe analizowanie propozycji, która przyszła ze stołecznego klubu. "To wszystko wyszło z dnia na dzień. Nie było za bardzo czasu na namyślanie się. Oferta była bardzo ciekawa, bo nie każdy ma szansę, by po raz drugi w tym samym sezonie powalczyć o medale. Długo się więc nie zastanawiałem. Spakowałem się i przyjechałem" - relacjonował. Przyznał, że nastrój w szatni, gdy dołączył do zespołu, nie był najlepszy. "Na pewno to nie jest łatwa sytuacja dla drużyny, kiedy siatkarze, którzy przez większość sezonu "ciągną" grę, wypadają ze składu na półfinały. Ciężko było się w tym wszystkim odnaleźć całej ekipie, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy" - zapewnił. Prawie 25-letni zawodnik zostawał nieco dłużej po treningach, by nadrobić braki w zgraniu z nowymi kolegami z zespołu. "Robiłem trochę więcej powtórzeń, ale też nie można było przesadzać, bo wiadomo było, że zaraz będą ważne mecze i trzeba było to wypośrodkować między intensywnym trenowaniem a czasem na regeneracją, by być gotowym na spotkania" - zastrzegł. Więcej uwagi poświęcał w ostatnim czasie Muzajowi także trener Onico Stephane Antiga. "Musiał mnie wdrożyć we wszystkie taktyczne sprawy. Starałem się jak najszybciej zaadaptować. Znany się ze Stephane'em jeszcze z czasów wspólnej gry w PGE Skrze Bełchatów, kiedy rozgrywał swój ostatni sezon. To na pewno teraz pomogło" - podkreślił atakujący reprezentacji Polski. Jak dodał, przed dołączeniem do warszawskiej ekipy znał już także wielu występujących w niej siatkarzy. "Gdzieś tam się przewijaliśmy razem - czy w reprezentacji, czy w klubach. Nie było więc z tym problemu. A ci, których nie znałem wcześniej, to bardzo ciepło mnie przyjęli" - zapewnił. Onico pokonało ostatecznie w półfinałowej rywalizacji play off Jastrzębski Węgiel 2-1. W walce o złoto mierzą się obecnie z wicemistrzem kraju ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. W zmaganiach do trzech zwycięstw stołeczny zespół przegrywa 0-2. Mimo że Muzaj jest w składzie od zaledwie dwóch tygodni, to stara się być liderem drużyny. "Moja pozycja na boisku do tego zobowiązuje. Staram się jak mogę. Jest to trochę utrudnione, bo przyjechałem do Warszawy wyrwany z wakacji, z kanapy. Ale już doszedłem do jako takiej formy. Dobrze się tutaj czuję i dobrze rozumiem się z rozgrywającym. Idąc na trening czy mecz, nie myślę o tym, że miałem jakąś przerwę czy że nie byłem w cyklu treningowym. Dni, które już tu spędziłem, wprowadziły mnie do gry na tyle, że nie czuję już tego" - zapewnił. Muzaj nie ukrywa, że cieszy się z szansy, jaką dostał od losu. Nie czuje się jednak "jokerem" ani "czarnym koniem". "Ja tu jestem po to, żeby pomagać, a nawet tylko nie przeszkadzać. Pasuje mi ta rola, bo gram w finale ligi, choć wcześniej zakończyłem sezon na dziewiątej pozycji z Treflem" - przypomniał. Ma świadomość, że sytuacja Onico w rywalizacji z ZAKS-ą jest trudna. W pierwszym spotkaniu jego zespół przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach 2:3, a w drugim 0:3. "Oczywiście brakuje nam Bartków. Widać, że gra nie jest tak poukładana jak wcześniej. Ale robimy, co możemy. Walczymy i się nie poddajemy. W środę odrabialiśmy straty przy wyniku, przy którym można było myśleć, że już nie damy rady. Doprowadzaliśmy do wyrównanej walki w końcówkach. Nie udało się żadnej z nich wygrać, ale to nie oznacza, że w trzecim meczu zagramy tak samo. Może teraz to my wygramy każdą końcówkę i będziemy się cieszyć ze zwycięstwa 3:0" - przekonywał Muzaj. Trzeci mecz finałowy odbędzie się w sobotę w Kędzierzynie-Koźlu. Początek spotkania o godz. 17.30. Agnieszka Niedziałek