Dwa mecze 19. kolejki rozegrano już w październiku i listopadzie. Ligę torpedowały wówczas zakażenia koronawirusem w większości drużyn, spotkania między w pełni zdrowymi zespołami były więc rozgrywane awansem. W gąszczu odwołanych meczów Indykpol miał już jednak okazję mierzyć się z ZAKS-ą w Kędzierzynie-Koźlu, zdołał jednak wygrać tylko jednego z czterech setów. Jeszcze przed początkiem pierwszej partii kędzierzynianie całą drużyną pozdrowili prezesa klubu, Sebastiana Świderskiego, który... doznał kontuzji w czasie gry w siatkówkę i czeka go operacja. Już po pierwszym gwizdku na boisku nie mieli łatwo, bo olsztynianie postawili im twarde warunki. Skutecznie atakował Damian Schulz, udanie wspierał go Wojciech Żaliński. Dzięki temu gospodarze zdołali sobie nawet wypracować dwupunktową przewagę. Nieźle działał także blok Indykpolu, a przecież kędzierzynianie są najrzadziej blokowaną drużyną rozgrywek. Po sprytnym zagraniu pod siatką Rubena Schotta Indykpol prowadził już 18:15. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Mistrzowie Polski nie potrafili zagrozić rywalom zagrywką. Gdy jednak Krzysztof Rejno w efektowny sposób jedną ręką powstrzymał środkowego Dmytra Teriomenkę, ZAKSA doprowadziła do remisu 20:20. W końcówce Indykpol zmarnował piłkę setową, potem w aut zaatakował Schulz. Za to goście wykorzystali już pierwszą okazję do zakończenia partii - Kamil Semeniuk obił ręce blokujących, ustalając wynik na 27:25. Mimo że trwający sezon jest jednym z najbardziej zwariowanych w historii PlusLigi, ZAKSA imponuje regularnością. Do wtorku w trzynastu meczach odniosła komplet zwycięstw, tylko PGE Skra Bełchatów zmusiła ją do rozgrywania tie-breaka. Indykpol ma większe problemy, w 14 spotkaniach zanotował tylko sześć zwycięstw. W grudniu gra w kratkę - dwa mecze wygrał, dwa przegrał. Druga partia rozpoczęła się w mniej zaskakujący sposób niż pierwsza. Goście wyraźnie poprawili zagrywkę, Jakub Kochanowski wpisał się w statystyki punktowym blokiem i ich przewaga rosła. Już przy stanie 11:5 dla kędzierzynian trener Indykpolu Daniel Castellani wykorzystał drugą przerwę. Szkoleniowiec ZAKS-y dał natomiast szansę Korneliuszowi Banachowi, rezerwowemu libero drużyny. Nikola Grbić mógł sobie na to pozwolić, bo gra gospodarzy zupełnie się posypała. Świetnie spisywał się za to Łukasz Kaczmarek, atakujący kędzierzynian, i jego drużyna bez problemów wygrała 25:17. W kolejnym secie Castellani od początku postawił na Remigiusza Kapicę, który zastąpił Schulza. Na parkiecie zameldował się też Robbert Andringa. To nie przeszkodziło jednak mistrzom Polski w zbudowaniu czteropunktowej przewagi. Dzięki temu, mimo kilku niezłych akcji gospodarzy, ZAKSA bez problemów dopisała do konta trzy punkty za wygraną 3:0. W ostatniej partii Grbić wprowadził jeszcze na boisko rezerwowego atakującego i rozgrywającego, ale nie miało to już wpływu na wynik. By zakończyć rok bez porażki w lidze, kędzierzynianie muszą wygrać jeszcze jeden mecz - 30 grudnia z Vervą Warszawa Orlen Paliwa. Olsztynianie najbliższy mecz również rozegrają z drużyną ze stolicy, ale dopiero 9 stycznia. Indykpol AZS Olsztyn - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (25:27, 17:25, 15:25) Indykpol: Schulz, Teriomenko, Schott, Stępień, Concepcion, Żaliński - Gruszczyński (libero) oraz Poręba, Kapica, Droszyński, Andringa, Ciunajtis (libero) ZAKSA: Kaczmarek, Rejno, Śliwka, Toniutti, Kochanowski, Semeniuk - Zatorski (libero) oraz Kluth, Prokopczuk, Staszewski, Banach (libero) Damian Gołąb