Po wyrównanym początku jako pierwsi niewielką, dwupunktową przewagę wypracowali sobie goście z Nysy. Od pierwszych akcji mogli liczyć na skuteczne ataki Wassima Ben Tary, który w ostatnich spotkaniach jest motorem napędowym drużyny. Gospodarze potrafili jednak szybko odrobić straty i przejąć inicjatywę. Duża w tym zasługa niezłej zagrywki, którą mocno utrudniali rozegranie Marcinowi Komendzie. W efekcie objęli prowadzenie 15:12. W końcówce gospodarze zaliczyli jeszcze aż cztery bloki z rzędu w jednym ustawieniu. Ich przewaga błyskawicznie więc wzrosła i Indykpol wygrał pierwszą partię 25:19. Beniaminek z Nysy przed czwartkowym spotkaniem zajmował w lidze przedostatnie miejsce, ale ostatnie tygodnie może zaliczyć do niezwykle udanych. Poprzedni rok zakończył niespodziewanym zwycięstwem z PGE Skrą Bełchatów, w sobotę sprawił kolejną sensację, pokonując Jastrzębski Węgiel, czyli wicelidera rozgrywek. Olsztynianie z kolei prezentują się słabo - z ostatnich pięciu meczów wygrali tylko jeden i w tabeli mieli jedynie dwa punkty więcej niż Stal. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Na parkiecie nie było jednak tego widać. W drugim secie gospodarze kontynuowali bowiem skuteczną grę. Już na początku partii rozgrywający Przemysław Stępień wykorzystał w ataku środkowych. W dodatku po stronie gości zaczęły się mnożyć nieporozumienia, więc ich trener Krzysztof Stelmach przy stanie 9:5 poprosił o przerwę. Olsztynianie grali spokojniej i pilnowali przewagi. Szkoleniowiec Stali wprowadził na boisko Kamila Długosza, który od razu popisał się sprytnym atakiem. To miał być sygnał do pogoni za rywalami, goście poprawili grę w obronie i zmniejszyli stratę do zaledwie jednego punktu. W ważnym momencie zawiódł jednak Ben Tara, który został zatrzymany przez blok i olsztynianie prowadzili 20:17. W trudnych momentach mogli liczyć na skuteczność Damiana Schulza, który radził sobie nawet z potrójnym blokiem. To jego atak z prawego skrzydła zakończył partię wygraną przez Indykpol 25:22. W trzecim secie mecz wymknął się jednak gospodarzom spod kontroli. Stal szybko objęła prowadzenie 6:2 i potrafiła długo je utrzymać. Dobrze zaczął działać blok gości, powstrzymali nim w końcu nawet Schulza. Trener Indykpolu Daniel Castellani zareagował, decydując się na zmianę atakującego i przyjmującego. Straty zmalały do dwóch punktów, ale po chwili Stal znów odskoczyła, a Stępień i Schulz wrócili na boisko. Siatkarze z Nysy nie stracili skuteczności, a ostatni cios rywalom w trzeciej partii zadał Ben Tara.Po zmianie stron olsztynianie wrócili na poziom z dwóch pierwszych setów. Gości świetnymi zagrywkami nękał Wojciech Żaliński i Indykpol prowadził 5:1. W odrabianiu strat Stali miał pomóc wracający na boisko Łukasz Łapszyński. Indykpol nie tracił jednak właściwego rytmu gry, jego przewaga wzrosła do sześciu punktów. Rywale potrafili odpowiedzieć efektownymi akcjami, ale to nie wystarczyło do tego, by zagrozić gospodarzom. Na dobre tory wrócił Schulz, który w całym meczu zdobył 22 punkty, i wydatnie pomógł wygrać czwartego seta 25:20. Wygrana Indykpolu pozwoliła mu na awans na dziesiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Zespół ma jeszcze do rozegrania trzy zaległe mecze, Stal także czekają dwa takie starcia. Oba zespoły będą nadrabiać te braki w przyszłym tygodniu: olsztynianie zmierzą się z Jastrzębskim Węglem, a siatkarze z Nysy zagrają z Cuprum Lubin. Indykpol AZS Olsztyn - Stal Nysa 3:1 (25:19, 25:22, 20:25, 25:20) Indykpol: Schulz, Teriomenko, Schott, Stępień, Poręba, Żaliński - Ruciak (libero) oraz Dembiec (libero), Andringa, Droszyński, Kapica Stal: Ben Tara, Schamlewski, Bućko, Komenda, M’Baye, Łapszyński - Gruszczyński (libero) oraz Szczurek, Długosz, Filip Damian Gołąb