Rzeszowianie przed spotkaniem mieli świadomość, że do zapewnienia sobie miejsca w czołowej czwórce potrzebowali zwycięstwa. To o tyle istotne, że taka pozycja pozwala rozgrywać decydujące mecze ćwierćfinałowe we własnej hali. Zawodnicy z Podkarpacia, w przeciwieństwie do niektórych zespołów wcześniej rozgrywających mecze ostatniej kolejki, przystąpili więc do gry w podstawowym zestawieniu. Tyle że nie przyniosło to efektu - to gospodarze spisali się wyraźnie lepiej. Do szóstki Resovii wrócił nawet Nicolas Szerszeń, w tym sezonie nękany przez kontuzje. Tym razem stworzył parę przyjmujących z Klemenem Cebuljem i szybko pokazał się z dobrej strony atakiem z lewego skrzydła. To goście jako pierwsi wypracowali sobie dwupunktową przewagę, prowadząc 7:5. Gospodarze wyrównali dopiero po kilku minutach, gdy Javier Concepcion zablokował atak Karola Butryna. Obie drużyny dobrze spisywały się jednak w ofensywie i wynik oscylujący wokół remisu utrzymał się do końca partii. Decydującą rolę w ostatnich akcjach odegrał kubański środkowy. Przy jego zagrywce gospodarze objęli prowadzenie 23:21. Mimo że rywale szybko wyrównali - asem serwisowym popisał się Butryn - w końcówce lepiej wypadli olsztynianie. Ich wygraną 29:27 przypieczętował atak Concepciona. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Rzeszowianie musieli radzić sobie w Olsztynie bez trenera Alberto Giulianiego, którego zabrakło z powodów rodzinnych. Zastępował go asystent Alfredo Martilotti. Z kolei w drużynie rywali nie było Mateusza Poręby. Co prawda środkowy przedłużył kontrakt z Indykpolem, ale końcówkę sezonu spędzi na wypożyczeniu w Vero Volley Monza. Działacze z Olsztyna zgodzili się na taką transakcję, bo ich drużynę czeka już tylko walka o dziewiąte miejsce w tabeli z GKS-em Katowice. Gospodarze grali w poniedziałek z dużym spokojem, a ich rywale popełniali coraz więcej błędów - w pierwszym secie zepsuli aż dziewięć zagrywek. Drugą partię Indykpol rozpoczął od prowadzenia 4:1. Ta przewaga niedługo wzrosła do pięciu punktów i Martilotti z dużą ekspresją próbował pobudzić rzeszowian do walki. Efekt był błyskawiczny, bo jego siatkarze odrobili straty przy zagrywce Cebulja i prowadzili 11:10. Potem na parkiecie trwała wyrównana walka, ale w decydujących momentach wróciły błędy Resovii. Szerszeń i Butryn pomylili się w ataku i gospodarze objęli prowadzenie 21:18. Rywale jeszcze raz ich dogonili, ale po raz drugi w końcówce więcej zimnej krwi zachowali gracze Indykpolu. Dla Resovii spotkanie w Olsztynie było powrotem na ligowe boiska po ponad dwutygodniowej przerwie. Na właściwe tory zespół wrócił w trzecim secie, gdy dość łatwo objął prowadzenie 11:5. Przewagę bez większych problemów udało się utrzymać do końca seta. Trener Indykpolu Daniel Castellani dał szansę rezerwowym, ale i oni nie odrobili strat. To właśnie nieudany atak rezerwowego atakującego Remigiusza Kapicy zakończył partię, którą jego zespół przegrał 19:25. Gospodarze na dobre wrócili do gry w kolejnej partii. Nieźle prezentował się m.in. Robbert Andringa i Indykpol prowadził 7:4. Rzeszowianie nie pozwolili jednak rywalom na zbudowanie większej przewagi. Utrzymywali kontakt z olsztynianami przede wszystkim dzięki Butrynowi, który był mocnym ogniwem w ataku, a do tego dokładał punkty zagrywką. Jeszcze lepiej w polu serwisowym spisywał się jednak Concepcion. Po tym, jak posłał na drugą stronę siatki serię prawdziwych bomb, Indykpol prowadził już 17:13. Przewagę powiększył jeszcze as serwisowy Damiana Schulza. Ostatecznie gospodarze wygrali 25:18, a MVP spotkania wybrano Concepciona. Porażka sprawia, że Resovia może jeszcze spaść na piąte miejsce w tabeli. Warunkiem jest zwycięstwo PGE Skry Bełchatów z MKS-em Będzin - jej mecz zostanie rozegrany we wtorek. Indykpol kończy na dziewiątym miejscu, którego będzie bronić w dwóch spotkaniach z dziesiątym GKS-em Katowice. Indykpol AZS Olsztyn - Asseco Resovia 3:1 (29:27, 25:23, 19:25, 25:18) Indykpol: Schulz, Woch, Andringa, Stępień, Concepcion, Schott - Ciunajtis (libero) oraz Wolański, Kapica Resovia: Butryn, Tammemaa, Szerszeń, Drzyzga, Jendryk, Cebulj - Potera (libero) oraz Mariański (libero), Krulicki, Hain, Domagała, Woicki, Taht Damian Gołąb