Kędzierzynianie są w tym sezonie jak Niemcy ze słynnej opowiastki Gary’ego Linekera. Nad siatką gimnastykują się kolejni rywale, a na końcu i tak wygrywa ZAKSA. Owszem, jej siatkarzom zdarzyło się w tym sezonie kilka porażek, ale ostatecznie nie miały one większego znaczenia. W fazie zasadniczej PlusLigi seria zwycięstw już wcześniej zapewniła kędzierzynianom pierwsze miejsce. W Lidze Mistrzów przegranych z Cucine Lube Civitanova i Zenitem Kazań w odwodzie był jeszcze wygrany przez podopiecznych Nikoli Grbicia złoty set. A w półfinale PlusLigi ZAKSA mimo porażki rozstrzygnęła rywalizację na swoją korzyść w trzecim meczu. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel. Potwierdzić dominację Teraz siatkarze z Kędzierzyna-Koźla stają przed przedostatnim wyzwaniem w tym sezonie. W rywalizacji z Jastrzębskim Węglem chcą postawić kropkę nad “i" i ostatecznie udowodnić, że udało im się zdominować ligę w sposób niewidziany od lat. I przy okazji dobrze nastroić się do finału Ligi Mistrzów. - Cały sezon czekaliśmy na to, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym w tej chwili jesteśmy. To mecze o mistrzostwo Polski, obie drużyny będą zaciekle walczyć i wierzyć, że uda im się podnieść puchar. Gorąco wierzymy, że to my będziemy tą drużyną, choć wiemy, z kim przyjdzie nam się mierzyć. Przeciwnik jest świetnie dysponowany, posiada klasowych zawodników i bardzo szeroką drużynę - podkreśla Aleksander Śliwka, przyjmujący ZAKS-y. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! W tym sezonie 25-letni reprezentant Polski i jego klubowi koledzy dwukrotnie mierzyli się z jastrzębianami i dwa razy wygrali 3-1. Choć oba spotkania były wyrównane, ostatecznie zakończyły się dość pewnymi wygranymi kędzierzynian. Dlatego więcej emocji niż analiza rywali w szeregach ZAKS-y wywołują zapewne raporty o stanie zdrowia Pawła Zatorskiego. Libero drużyny cierpi przez problemy z plecami i jego występ w finałowych starciach stoi pod dużym znakiem zapytania. W półfinale roli jego zastępcy nie udźwignął rezerwowy libero Korneliusz Banach i trener Grbić musiał ratować się przestawieniem na tę pozycję Adriana Staszewskiego, nominalnego przyjmującego. 30-letni zawodnik pomógł kędzierzynianom ustabilizować przyjęcie, a oficjalny profil klubu na Twitterze to właśnie jego wskazał jako bohatera ostatniego meczu półfinałowego. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel. Parcie na złoto Dziś również sporo będzie zależało od Staszewskiego, bo stanie naprzeciw drużyny, w której każdy zawodnik z pierwszej szóstki potrafi razić rywali atomowymi zagrywkami. Pod tym względem Jastrzębski Węgiel przypomina ZAKS-ę. Podobieństw można zresztą znaleźć więcej. Tak jak w Kędzierzynie, tak i w Jastrzębiu działacze wystrzegają się corocznej rewolucji w składzie, raczej dokładając do fundamentów zespołu kolejne cegiełki. Również pretendenci do tytułu zbudowali drużynę wokół zagranicznego rozgrywającego, który przez lata poznał klub od podszewki. W ZAKS-ie od 2015 r. jest nim Benjamin Toniutti, w Jastrzębiu od 2016 r. Lukas Kampa. To zmieni się dopiero tego lata, gdy Francuz najprawdopodobniej przeniesie się właśnie do Jastrzębskiego Węgla. Gdy jednak ZAKSA wygrywa mecze żelaznym podstawowym składem, siłą jastrzębian jest długa ławka. To było widać choćby w półfinale z Vervą Warszawa Orlen Paliwa, gdy jedną z najważniejszych ról w zwycięstwie odegrał rezerwowy atakujący Jakub Bucki. Jego odpowiednik w Kędzierzynie, Bartłomiej Kluth, najczęściej wchodzi tylko na zadaniowe zmiany. Oba kluby mocno różnią jednak dwie kwestie - cierpliwość do trenerów i liczba sukcesów w ostatnich latach. W ZAKS-ie unika się gwałtownych zmian na ławce, Grbić kończy drugi sezon za sterami drużyny. Trener jastrzębian Andrea Gardini już w trakcie play-offów skończył natomiast... drugi miesiąc pracy z drużyną. Prezes klubu Adam Gorol regularnie zmienia trenera w trakcie rozgrywek. W tym sezonie było podobnie: Gardini zastąpił Luke’a Reynoldsa, mimo że zespół był na drugim miejscu w ligowej tabeli. Włoski szkoleniowiec dał prezesowi i kibicom Jastrzębskiego Węgla wyczekiwany od 11 lat finał. Wówczas w półfinale jastrzębianie pokonali właśnie ZAKS-ę, ale w walce o złoto lepsza okazała się PGE Skra Bełchatów. Na powtórkę historycznego, jedynego mistrzostwa Polski klub czeka od 2004 r. - Trzeba walczyć o każdą piłkę i zagrać dokładnie, z dużą determinacją i wiarą w swoje możliwości. ZAKSA prezentuje bardzo równy poziom przez cały sezon, gra świetną siatkówkę. Trzeba im pogratulować, bo świetnie ogląda się ich poczynania. Ale musimy patrzeć na siebie i pokazać, że stać nas na grę na wysokim poziomie - podkreśla przed kamerą klubowej telewizji Jurij Gladyr, kapitan Jastrzębskiego Węgla. I dodaje: To środowisko potrzebuje mistrzostwa, nie ma go już 17 lat. Hokeiści zafundowali Jastrzębiu ten wymarzony sukces i byłoby świetnie, gdyby siatkarze też to zrobili. ZAKSA - Jastrzębski Węgiel. Transmisja w Polsacie Sport Czy to wystarczy do pokonania ZAKS-y? Kędzierzynianie ograli już jastrzębian w finale tegorocznego Pucharu Polski, a w finale PlusLigi grają już po raz piąty z rzędu. Eksperci, jak chociażby felietonista Interii Daniel Pliński, zdecydowanie więcej szans na złoto dają właśnie im. Finałowa rywalizacja będzie toczyć się do dwóch wygranych meczów. Początek pierwszego dziś o godz. 20.30. Transmisja w Polsacie Sport. Damian Gołąb