MKS od początku sezonu osiadł na dnie tabeli PlusLigi. Jego spadek ostatecznie został przypieczętowany w weekend. Matematyczne szanse na utrzymanie będzinian pogrzebała ostatecznie Stal Nysa, która pokonała Indykpol AZS Olsztyn. - Mogę tylko obiecać, że jak będziecie nas oglądać do końca, nie będą was zęby bolały. Chyba to udowodniliśmy w ostatnich meczach - napisał po tym rozstrzygnięciu na Twitterze Jakub Bednaruk, trener MKS-u. W pierwszym secie poniedziałkowego spotkania jego zawodnicy tych słów jednak nie potwierdzili. Od początku mieli olbrzymie problemy. Prowadzili w nim tylko po pierwszej akcji, zakończonej atakiem Rafała Faryny. Później stracili aż dziewięć punktów z rzędu. Duża w tym zasługa zagrywek Miguela Tavaresa - rozgrywający Cuprum posyłał na drugą stronę piłki, z którymi rywale czasami zupełnie sobie nie radzili. Niemoc MKS-u przełamał dopiero Jose Ademar Santana, obijając dłonie Szymona Jakubiszaka. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Tak wielkich strat goście nie zdołali już odrobić. Zresztą w końcówce Cuprum jeszcze powiększyło przewagę przy serwisach Wojciecha Ferensa. Po stronie MKS-u pojawiły się niedokładności w rozegraniu, na domiar złego gospodarze zablokowali jeszcze atak Santany z lewego skrzydła. Zawodnicy Bednaruka zostali zupełnie rozbici - przegrali aż 11:25. Początek kolejnego seta wcale nie był lepszy. Będzinianie zupełnie nie radzili sobie w ataku. Zawodził zarówno Faryna, jak i Santana, raz za razem nadziewając się na blok rywali. Efekt? 7:1 dla gospodarzy. Brazylijski przyjmujący po chwili opuścił boisko na rzecz Kacpra Bobrowskiego. Bednaruk postawił też na rezerwowego rozgrywającego Łukasza Makowskiego. Gra gości nieco się ustabilizowała, przestali tracić dystans do Cuprum. Gdy Tomasz Kalembka popisał się efektownym blokiem, MKS przegrywał 10:15. Po chwili straty świetnymi serwisami do trzech punktów zmniejszył Faryna. Potem jednak lubinianie znów narzucili swój rytm gry i odbudowali przewagę, wygrywając partię 25:20. Początek trzeciego seta był zdecydowanie bardziej wyrównany. Goście objęli dwupunktowe prowadzenie i potrafili je utrzymać. Wreszcie byli skuteczni w ataku, który opierali na Farynie. Cuprum objęło jednak prowadzenie 9:7, gdy w polu zagrywki pojawił się Dawid Gunia. Później przewaga gospodarzy wzrosła, sięgając siedmiu punktów. Mocno obciążony atakiem Faryna nie był w stanie utrzymać skuteczności. Tavares miał do dyspozycji większą liczbę skutecznych zawodników, stąd łatwiej było mu gubić blok. W końcówce dwoma dobrymi atakami popisał się Nikołaj Penczew, a Cuprum wygrało ostatnią partię 25:20.Piąte zwycięstwo lubinian z rzędu sprawiło, że awansowali na dziewiąte miejsce w tabeli PlusLigi - tyle samo punktów ma Indykpol. Do ósmego GKS-u Katowice tracą zaledwie punkt, mają jednak o jeden mecz rozegrany więcej niż wszyscy rywale w walce o awans do fazy play-off. Ich sprzymierzeńcem nie jest także terminarz: czekają ich starcia z Asseco Resovią, Jastrzębskim Węglem i Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Cuprum Lubin - MKS Będzin 3:0 (25:11, 25:20, 25:20) Cuprum: Jimenez, Jakubiszak, Ferens, Tavares, Gunia, Penczew - Szymura (libero) oraz Makoś (libero), Lorenc, Magnuszewski MKS: Faryna, Ratajczak, Santana, Veloso, Kalembka, Sobański - Gregorowicz (libero) oraz Prokopiuk (libero), Bobrowski, Makowski, Godlewski Damian Gołąb