Mimo że Cuprum nigdy nie zakończyło sezonu w czołowej czwórce PlusLigi, dla katowiczan ten zespół jest jednym z najtrudniejszych przeciwników. Dotąd oba zespoły mierzyły się na tym poziomie dziewięć razy i wszystkie spotkania zakończyły się wygraną lubinian. W ich pierwszym starciu w tym sezonie, przed miesiącem w Katowicach, GKS był jednak o włos od wygranej. Poległ dopiero w tie-breaku, i to tylko 13:15. Sobotnie spotkanie goście rozpoczęli od skutecznych ataków środkiem - punkty na swoim koncie szybko zapisali Miłosz Zniszczoł i Emanuel Kohut. Ten pierwszy wkrótce dorzucił do tego udane bloki, co pozwoliło GKS-owi zbudować aż pięciopunktową przewagę. Tyle że gospodarze błyskawicznie zniwelowali ją do jednego "oczka" przy zagrywkach Miguela Tavaresa, a po chwili to oni prowadzili 15:13. Świetnie atakował Ronald Jimenez i przewaga Cuprum łatwo wzrosła do pięciu punktów. Trener gości Grzegorz Słaby wymienił dwóch zawodników, co po kilku minutach dało wymierny efekt. Końcówka seta przyniosła kolejny zwrot akcji i dobre zagrania gości. Siatkarzy z Lubina dopadły nerwy, zaczęli się mylić i przegrali partię 24:26. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! W tym sezonie Cuprum tylko raz wygrało we własnej hali, w niedawnym spotkaniu z Asseco Resovią. Efekty słabej dyspozycji u siebie widać w ligowej tabeli, w której lubinianie są lepsi jedynie od Stali Nysa i MKS-u Będzin. Po zmarnowanej szansie z pierwszego seta, w drugim szybko wpadli w tarapaty. Dobra dyspozycja Kamila Kwasowskiego i Jakuba Jarosza pomogła GKS-owi objąć prowadzenie 11:7. Wkrótce przewaga wzrosła do sześciu punktów, ale końcówka ponownie przyniosła sporo emocji. Cuprum zdołało doprowadzić do remisu 20:20. I tym razem to gospodarzom sprzyjało szczęście - wygrali 27:25 po asie serwisowym Kamila Maruszczyka. Już od końcówki drugiego seta rozgrywającym gości ponownie był Jan Firlej. Na początku trzeciej partii gra była wyrównana, choć częściej minimalne prowadzenie obejmowali katowiczanie. Kiedy udało im się zablokować Nikołaja Penczewa, na tablicy wyników pojawił się nawet rezultat 19:16. Po chwili Bułgar zrewanżował się jednak rywalom asem serwisowym, co poderwało jego zespół do walki. Cuprum wykorzystało już pierwszą okazję do wygrania seta, gdy po serwisie Wojciecha Ferensa piłkę wracającą na stronę gospodarzy mocno zbił Jimenez. Czwarta partia długo była przede wszystkim rywalizacją skrzydłowych. Rozgrywający obu zespołów wyjątkowo hojnie obdarzali wystawami Jimeneza i Kwasowskiego, ale oni radzili sobie z tymi obciążeniami bardzo dobrze. Set był wyrównany, przed decydującymi akcjami czteropunktowe prowadzenie objęli jednak goście. W tej partii przewagi nie zmarnowali, wygrywając 25:18.W tie-breaku obie drużyny szybko powstrzymały przeciwników blokiem, na boisku trwała jednak walka cios za cios. Dopiero w połowie seta GKS po raz pierwszy odskoczył na dwa punkty, a na ławce Cuprum zrobiło się gorąco: żółtą kartkę obejrzał trener Marcelo Fronckowiak. Przed decydującymi akcjami meczu znów był jednak remis 13:13. Trwające ponad dwie i pół godziny spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości: najważniejszy punkt meczu zdobył blokiem Kwasowski, wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. Cuprum Lubin - GKS Katowice 2:3 (24:26, 27:25, 25:23, 18:25, 13:15) Cuprum: Jimenez, Gunia, Ferens, Tavares, Smoliński, Penczew - Szymura (libero) oraz Maruszczyk, Zawalski, Jakubiszak,, Lorenc, Makoś (libero), Magnuszewski GKS: Jarosz, Kohut, Kwasowski, Firlej, Zniszczoł, Buchowski - Watten (libero) oraz Szymański, Nowosielski, Ogórek (libero), Nowakowski Damian Gołąb