Jastrzębski Węgiel pokonał w finale play off Grupę Azoty Zaksę Kędzierzyn-Koźle 2-0. Drugi z zespołów zdominował w ostatnich latach rywalizację w kraju. W tym sezonie sięgnął po Puchar Polski i z dużą przewagą nad resztą stawki zajął pierwsze miejsce w fazie zasadniczej PlusLigi. "Gdyby ktoś mi powiedział, że przed rozpoczęciem finału brał pod uwagę wariant zwycięstwa jastrzębian 2-0, to chyba byłby nieszczery. ZAKSA szła przez cały sezon zwycięsko, była bardzo pewna siebie. Co prawda pod koniec były takie momenty, że jak rywal mocno serwował, to miała problemy, ale myślę, że nikt nie zakładał, że to będą tylko dwa mecze. Choć trzeba przyznać, że to były fajne spotkania. Jastrzębianie skoncentrowali się na tym, co mają robić i trzeba przyznać, że zdominowali Zaksę" - zaznaczył Bosek. Kędzierzynianie powszechnie wskazywani byli jako faworyt finału. Zdaniem słynnego siatkarza choć niedzielne rozstrzygnięcie jest niespodzianką, to nie można nazwać go sensacją. "Bo Jastrzębie to przede wszystkim drużyna zbudowana z 12 graczy, na każdej pozycji mająca dublerów. Nawet nie można powiedzieć, że oni są dublerami. W poprzednim meczu np. Rafał Szymura grał słabiej, wszedł za niego Yacine Louati i spisał się bardzo dobrze. Dziś było odwrotnie. Jakub Bucki wchodził i rozwiązywał wszystkie problemy. Pokazywał, że jest w optymalnej formie. Jastrzębski Węgiel był bardziej kompletny jako drużyna. Dziś w Zaksie niektórzy mieli problemy i trener nie miał za bardzo kogo wpuścić w ich miejsce. To zespół złożony z siedmiu graczy, który gra bardzo dobrze, ale jak jakiś element zrobi się słabszy, to jest kłopot" - podsumował były trener reprezentacji Polski, który w sezonie 2006/07 był szkoleniowcem ekipy z Górnego Śląska. Jako przykład krótkiej ławki w zespole z Kędzierzyna-Koźla wskazał niedzielną słabszą dyspozycję Kamila Semeniuka. "Wszyscy u rywali skupili się na tym, by go wyeliminować i trzeba przyznać, że dziś nie miał dobrego dnia. Ale trener Nikola Grbic bał się wpuścić zmiennika, bo przez cały sezon praktycznie grał jedną szóstką. Zawsze też na wysokiej piłce dawali sobie radę, a dziś nie udało im się celować w blok, by zdobyć punkt. W końcówce sezonu zaczęli się mylić, wcześniej przez całą ligę tego nie robili" - analizował Bosek. Kędzierzynianie nie kończą jeszcze sezonu - przed nimi zaplanowany na 1 maja finał Ligi Mistrzów. "Muszą się szybko zmotywować, bo taka przegrana w finale PlusLigi nie może napawać optymizmem. Potrzebny jest szybki reset. Mają na to dość dużo czasu. Finał LM to nie będzie łatwy mecz, ale mają szansę uratować trochę sezon. Bo jednak w przypadku zespołu, który wszystko wygrywał w kraju, a potem zdobył srebro, na pewno pozostaje niedosyt" - podsumował mistrz olimpijski i świata. Agnieszka Niedziałek