Otwarcie ćwierćfinałowej rywalizacji w tej parze należało do Trefla, który wygrał we własnej hali 3:1. Kolejne dwa spotkania zakończyły się jednak sukcesem stołecznej drużyny - w Warszawie podopieczni trenera Andrei Anastasiego zwyciężyli po dramatycznym boju 3:2, natomiast w środę triumfowali na wyjeździe 3:0. - Tie-break w Warszawie nakręcił nas i przestawił na dobrą drogę. Cieszę się, że w Gdańsku zaprezentowaliśmy siatkówkę, jaką zawsze powinniśmy grać. Popełniliśmy tylko cztery błędy, rywale pięć razy nas zablokowali, zepsuliśmy 10 zagrywek, co jak na trzy sety to naprawdę bardzo mało. Do tego byliśmy skuteczni w ataku. Brawa również dla naszego rozgrywającego Angela Trinidada De Haro za świetną dystrybucję, bo każdy dostał odpowiednią porcję piłek i miał okazję do spokojnego atakowania - zauważył Król. Ostatni mecz był niespodziewanie jednostronnym widowiskiem. Goście odnieśli w Ergo Arenie bezproblemowy triumf, nie napotykając na większy opór ze strony rywali. - Jakby to rozgrywający Trefla Marcin Janusz powiedział: "gdańszczanie znowu dali nam wygrać, bo zagrali tragicznie". Dziękujemy za to, że dali nam wygrać i doceniamy to. A mówiąc serio, to była fajna i miła do oglądania seria spotkań. Było dużo walki, może czasami brakowało umiejętności i pojawiały się głupie błędy, ale obie drużyny grały na dużych emocjach i zaangażowaniu - skomentował przyjmujący gości Bartosz Kwolek. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź Gdańszczanie nie ukrywali sporego rozczarowania po przegraniu rywalizacji ze stołeczną drużyną. Trener Trefla Michał Winiarski podkreślił, że w Warszawie jego zawodnicy byli bliscy zwycięstwa i tam powinni zakończyć ćwierćfinałową batalię.