W ostatnich dniach siatkarze obu drużyn musieli przełknąć gorzką pigułkę po odpadnięciu z Pucharu Polski. Rzeszowianie zostali zupełnie rozbici przez Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle, bełchatowianie w czterech setach przegrali z Treflem Gdańsk. W sobotę w lidze humory poprawiła sobie Resovia. Zawodnicy PGE Skry zaprezentowali z kolei formę, z którą trudno będzie im walczyć w zbliżających się meczach Ligi Mistrzów. Gospodarze świetnie rozpoczęli spotkanie. Pierwsze skrzypce grał wśród nich Robert Taht. Estończyk był jedyną jasną postacią ostatniej klęski w Kędzierzynie-Koźlu. Jego skuteczne ataki z lewego skrzydła pozwoliły Resovii objąć prowadzenie 7:2. Bełchatowianie próbowali gonić rywali, ale ich strata do rzeszowian cały czas wynosiła co najmniej dwa punkty. - Popełniamy za dużo błędów. Uspokójmy się, za dużo myślimy - mówił do swoich siatkarzy w czasie przerwy trener PGE Skry Michał Mieszko Gogol. Słabo spisywał się Bartosz Filipiak, który niespodziewanie zajął miejsce w pierwszej szóstce. W końcówce zmienił go Duszan Petković, ale goście zupełnie stracili kontakt z Resovią. Pierwszą partię zakończyły dwa bloki Bartłomieja Krulickiego, po których gospodarze wygrali 25:15. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Resovia przed spotkaniem zajmowała czwarte miejsce w tabeli PlusLigi, a PGE Skra szóste. Dzielił je jednak zaledwie jeden punkt. Miejsce w czołowej czwórce jest ważne, bo umożliwia rozgrywanie najważniejszych meczów w fazie play-off przed własną publicznością. Wielkiej mobilizacji w szeregach bełchatowian nie było jednak widać na początku drugiego seta. Po zagrywkach Krulickiego bełchatowianie mieli problemy z przeprowadzeniem skutecznych akcji, co poskutkowało prowadzeniem rywali 6:3. Gdy Cebulj mocnym atakiem przebił się przez blok gości w czasie kontrataku, przewaga Resovii wzrosła do czterech punktów. Siatkarze PGE Skry podnieśli głowy w połowie seta. Niezła obrona Milada Ebadipoura, sprytny atak Taylora Sandera, blok Mateusza Bieńka - takie zagrania pozwoliły im doprowadzić do remisu 15:15. Potem bełchatowianie przegrali trzy akcje z rzędu, ale w końcówce, m.in. dzięki przytomnym challenge’om na prośbę Gogola, objęli prowadzenie 22:21. Tyle że w ostatnich akcjach meczu to gospodarze spisali się lepiej. Karol Butryn zdobył punkt zagrywką, potem Bieniek dotknął siatki i Resovia wygrała 26:24. W pierwszym meczu obu drużyn w tym sezonie rzeszowianie wygrali 3:2. Tym razem nie mieli jednak zamiaru rozgrywać pięciu setów. Dobrze prezentował się Karol Butryn i Resovia objęła prowadzenie 4:1. Równie szybko miejsce na boisku na rzecz Milana Katicia stracił Ebadipour, który nadział się na blok rywali. Olbrzymie problemy mieli atakujący PGE Skry - dopiero w trzecim secie, po ponad godzinie gry, Petkoviciowi udało się wykonać pierwszy skuteczny atak. Mimo 10 prób żadnego punktu nie zdobył Filipiak. Resovia długo utrzymywała trzypunktową przewagę. Gospodarze cały czas mogli liczyć na skuteczną grę skrzydłami. Mimo wszystko rywale ponownie zdołali odrobić straty. Po ataku Bieńka ze środka doprowadzili do remisu 21:21, a po chwili nawet objęli prowadzenie. Tyle że potem Cebulj trafił zagrywką Kacpra Piechockiego, który nie zdążył uchylić się przed nadlatującą piłką. Rzeszowianie nie wykorzystali kilku piłek meczowych, ale ostatecznie wygrali 29:27.Siedemnasta wygrana Resovii w tym sezonie sprawia, że wciąż ma szanse nawet na trzecie miejsce na koniec fazy zasadniczej. W ostatniej kolejce jej rywalem będzie Indykpol AZS Olsztyn. PGE Skrę już w środę czeka natomiast starcie w Lidze Mistrzów z Zenitem Kazań. W PlusLidze pozostały jej jeszcze dwa spotkania. Asseco Resovia - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:15, 26:24, 29:27) Resovia: Butryn, Krulicki, Cebulj, Drzyzga, Tammemaa, Taht - Potera (libero) oraz Mariański (libero), Parodi, Jendryk PGE Skra: Filipiak, Bieniek, Ebadipour, Łomacz, Huber, Sander - Piechocki (libero) oraz Petković, Katić, Sawicki Damian Gołąb