Pierwszy mecz, wygrany przez PGE Skrę 3-1, nieco zawiódł. Obie drużyny często ryzykowały zagrywką, ale popełniły sporo błędów. Sobotnie spotkanie stało na zdecydowanie wyższym poziomie, ale przede wszystkim po stronie bełchatowian. Po jednym z najlepszych swoich występów w tym roku pokonali rzeszowian 3-0 i zachowali szanse na uratowanie sezonu, który dotąd był dla nich pasmem rozczarowań. Resovia musi zaś przełknąć kolejną gorzką pigułkę - zespół budowany z planem walki o najwyższe cele nie dostał się do strefy medalowej. Trener bełchatowian Michał Mieszko Gogol zdecydował się na jedną zmianę w wyjściowej szóstce. Dość niespodziewanie Mateusza Bieńka zastąpił Karol Kłos. Środkowy reprezentacji Polski szybko zameldował się na boisku skutecznym blokiem po ataku Klemena Cebulja. Po chwili punkt zagrywką zdobył Duszan Petković, blok dołożył Milad Ebadipour i PGE Skra prowadziła 8-3. Wściekły trener gospodarzy Alberto Giuliani poprosił więc o czas. Gra jego drużyny poprawiła się jednak dopiero po kilku minutach. Przy zagrywce Jeffreya Jendryka rzeszowianie zmniejszyli straty do dwóch punktów. Tyle że po podwójnej zmianie zaordynowanej przez włoskiego szkoleniowca zawodnicy Resovii zaczęli popełniać coraz więcej błędów i PGE Skra znów im odskoczyła. W jej szeregach efektownie i skutecznie atakował zwłaszcza Taylor Sander i bełchatowianie pewnie wygrali 25-20. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Gospodarze musieli radzić sobie bez Roberta Tahta, który po kolejnej kontuzji mięśni brzucha zakończył już sezon. Giuliani szukał dla niego optymalnego zastępcy - rozpoczął z Nicolasem Szerszeniem, później wprowadził na boisko Rafała Buszka, w końcu dał szansę Simone Parodiemu. W drugim secie to PGE Skra kontynuowała jednak niezłą grę. Sander do ataku dorzucił skuteczny blok i jego drużyna prowadziła 11-5. W Resovii kłopoty ze skończeniem ataku miał nawet skuteczny przez większość sezonu Karol Butryn. Atakujący nieco win odkupił dobrą zagrywką, po której przewaga gości stopniała do trzech punktów. Giuliani w końcu zdecydował się jednak zastąpić Butryna Damianem Domagałą. Kiedy rzeszowianom wychodziła mocna zagrywka, zbliżali się do rywali, ale tym razem również nie zdołali ich dogonić. PGE Skra mogła liczyć na solidnego Petkovicia, do tego gospodarze popełnili kilka błędów. W efekcie wygrała 25-21. Resovia stanęła więc pod ścianą. Każdy kolejny przegrany set oznaczał dla niej koniec marzeń o półfinale. Na trzecią partię jej trener posłał na boisko Parodiego i Piotra Haina. Początek seta stał jednak pod znakiem dobrej gry Kłosa. Jego blok i dobra zagrywka sprawiły, że PGE Skra wygrywała 8-6. Gospodarze ponownie musieli więc gonić wynik. Nieźle radził sobie Domagała, ale rzeszowianie nie potrafili złapać właściwego rytmu. Kiedy Cebulj huknął z lewego skrzydła w aut, przegrywali już czterema punktami.Stać było ich jednak na jeszcze jeden zryw. Punkt zagrywką zdobył Fabian Drzyzga, Domagała powstrzymał na siatce Sandera i przegrywali tylko 15-16. Wtedy zaczęły się problemy bełchatowian i w końcu to Resovia objęła prowadzenie. PGE Skra wybroniła się jednak zagrywką. Punkt w ten sposób zdobył najpierw Norbert Huber, a potem Petković. To przesądziło o wygranej - bełchatowianie zwyciężyli 25-22.Oprócz PGE Skry do półfinału zakwalifikował się już Jastrzębski Węgiel. Rywalem bełchatowian w walce o medale będzie zwycięzca rywalizacji Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Ślepsk Malow Suwałki. Rzeszowianom pozostaje gra o piąte miejsce. W drużynie szykuje się jednak kolejna rewolucja - plotki już od kilku miesięcy łączą z nią kilku reprezentantów Polski. Asseco Resovia - PGE Skra Bełchatów 0-3 (20-25, 21-25, 22-25) Resovia: Butryn, Tammemaa, Szerszeń, Drzyzga, Jendryk, Cebulj - Potera (libero) oraz Domagała, Woicki, Buszek, Hain, Parodi PGE Skra: Petković, Kłos, Sander, Łomacz, Huber, Ebadipour - Piechocki (libero) oraz Filipiak Damian Gołąb