Spotkanie dwóch czołowych drużyn PlusLigi, uczestników fazy play-off Ligi Mistrzów, trwało ponad 2,5 godziny; było bardzo zacięte i emocjonujące, ale nie stało na najwyższym poziomie. Obie drużyny po przerwie w rozgrywkach nie złapały jeszcze odpowiedniego rytmu. Resovia zrewanżowała się jastrzębianom, którzy wystąpili bez leczącego kontuzję Michała Łaski, za porażkę w pierwszym meczu (1:3). Mistrzowie Polski rozpoczęli z wysokiego "C". Byli agresywni, zmotywowani, skuteczni, dobrze grali blokiem. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:2, na drugiej 16:10. Kiedy Thomas Jarmoc zaserwował w siatkę, miejscowi przeważali 19:12 i nikt z ich sympatyków nie spodziewał się kłopotów. Te jednak nadeszły. Jastrzębie się przebudziło. Nicolas Marechal serwował, a jego partnerzy punktowali. Holender Rob Bontje zmniejszył dystans do jednego punktu. W końcówce znów błysnął Dawid Konarski, który zdobył w tej odsłonie 10 "oczek". W drugiej partii jastrzębianie poprawili jakość gry. Resovia spuściła nieco z tonu. Dobrze grali Bontje i Patryk Czarnowski, poprawił się Michał Kubiak. Ekipa z Jastrzębia, po ataku swojego kapitana Kubiaka uciekła na dystans czterech punktów (23:19) i zdobycie decydującego punktu było tylko kwestią czasu. Trzecia odsłona padła znów łupem rzeszowskich siatkarzy, którzy po udanym początku (11:4, 16:8), na chwilę dopuścili do głosu ambitnych rywali, ale na finiszu spokojnie dokończyli dzieła. Czwarty set nie był ostatnim. Ponownie przeważała w nim Resovia, jednak jak w poprzednich partiach miała chwile przestojów, niedokładności. Wtedy do akcji wkraczało Jastrzębie. Goście przegrywali 8:14, ale najpierw wyrównali na 20:20, a na finiszu zachowali więcej zimnej krwi i doprowadzili do tie-breaka. W nim resoviacy przeważali 10:7, 11:8, zaś po zagrywce Jarmoca goście wyrównali na 11:11. Zrobił się horror. 4500 kibiców miało chwile zwątpienia i radości, bo końcówka należała do mistrzów Polski. MVP meczu wybrany został Fabian Drzyzga. Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobyli: Konarski - 22 i Achrem -21; dla gości: Czarnowski, Bontje i Kubiak po 16. Po meczu powiedzieli: Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii): "Bardzo się cieszę, że rozpoczęliśmy nowy rok zwycięstwem. Spodziewaliśmy się, że gra będzie bardzo chimeryczna. Mieliśmy swoje szanse szczególnie w czwartym secie, w którym straciliśmy przewagę. Po dłuższej przerwie odbyliśmy jeden wspólny trening. Nasze akcje w wielu fragmentach nie były stabilne, nie miały odpowiedniej dokładności. Przed nami dużo pracy, musimy wrócić na właściwe tory". Lorenzo Bernardi (trener Jastrzębskiego Węgla): "Z tak mocnym przeciwnikiem, jak Asseco Resovia gra się trudno, zwłaszcza jeżeli się wysoko przegrywa na początku setów. Pozytywem jest to, że potrafiliśmy te przewagi w odrabiać. W tie-breaku decydująca był każda piłka". Michał Kubiak (kapitan Jastrzębskiego Węgla): "Resovia zagrała lepiej i miała trochę więcej szczęścia. Nie można wygrać meczu, jeżeli każdego seta rozpoczyna się od wyniku 0:5, a na pewno jest to bardzo trudne. Mimo tego nawiązaliśmy walkę, cieszymy się z jednego punktu, choć wiemy, że w tym meczu mogliśmy uszczknąć troszeczkę więcej. Przed spotkaniem taki wynik wzięlibyśmy w ciemno, bo na rzeszowskim terenie gra się niełatwo. Jesteśmy jednak źli na siebie, że nie potrafiliśmy wywieźć stąd zwycięstwa". Olieg Achrem (kapitan Asseco Resovii): "Cieszymy się ze zwycięstwa, ale było bardzo ciężko, to był pojedynek na charaktery. Mieliśmy problemy na przyjęciu. Jeszcze dużo mamy do poprawienia. Mam nadzieję, że w następnym meczu w Bydgoszczy i kolejnych będzie lepiej". Asseco Resovia - Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:22, 22:25, 25:20, 24:26, 15:12) Asseco Resovia: Olieg Achrem, Fabian Drzyzga, Dawid Konarski, Grzegorz Kosok, Piotr Nowakowski, Peter Veres - Krzysztof Ignaczak (libero) - Paul Lotman, Nikołaj Penczew, Łukasz Perłowski, Jochen Schoeps. Jastrzębski Węgiel: Johannes Bontje, Patryk Czarnowski, Krzysztof Gierczyński, Michał Kubiak, Mateusz Malinowski, Michał Masny - Damian Wojtaszek (libero) - Dmytro Filippov, Thomas Jarmoc, Nicolas Marachal, Alen Pajenk, Jakub Popiwczak.