Zawiercianie sezon zasadniczy zakończyli na czwartym miejscu, potem wygrali barażową rywalizację o półfinał z Cerradem Czarnymi Radom. Pierwszy półfinał (do dwóch zwycięstw) w Kędzierzynie-Koźlu wygrali 3:1. W środę zagrają u siebie. Rok wcześniej "Jurajscy Rycerze" skończyli rywalizację na dziewiątym miejscu. Po rozgrywkach nastąpiła zmiana szkoleniowca - Włocha Emanuele Zaniniego zastąpił mieszkający od lat w Żorach Australijczyk Mark Lebedew, wcześniej związany z Jastrzębskim Węglem. Prezes podkreślał po sezonie zasadniczym, że nie chciałby pogorszenia miejsca drużyny. "No i tak, mamy to. Czwarte miejsce jest pewne, ale jest wola ugrania czegoś więcej. W odróżnieniu od dużych klubów, które stawiają sobie takie cele na horyzoncie do odhaczenia i w napięciu czekają, czy uda się je zrealizować, to u nas wszyscy traktują to jako możliwość, jako szansę" - dodał prezes. Wyjaśnił, że trener Lebedew w pewien sposób motywował zespół przed meczem z ZAKS-ą przypominając, że wszystkie 11 poprzednich starć z tym rywalem przegrał. Nigdy też - wliczając pracę w Berlin Recycling Volleys - nie udało się mu pokonać drużyny, której rozgrywającym był Benjamin Toniutti. "To taki siatkarski challenge - byłoby fajnie, mam szansę, robię kolejne podejście, by zrobić krok do przodu. To samo dotyczy zawodników. Michal Masny wiele rzeczy ugrał, ale też ma coś jeszcze do pokazania. Chodzi o wykorzystanie możliwości, a nie o konieczność" - ocenił Baran. Przyznał, że statystycznie szanse na pokonanie w ZAKS-y w środę są niewielkie. "Ale mamy przed sobą dwie szanse, spróbujemy przechylić losy rywalizacji na swoją korzyść" - zaznaczył prezes. W poniedziałek do sprzedaży trafi ostatnie kilkadziesiąt biletów. "Zawsze tak robimy przed każdym meczem. Odbieram telefony w kwestii biletów, ale niewiele mogę zrobić, to kwestia obiektu" - dodał. Niewielka hala w Zawierciu zawsze pęka w szwach, a doping dobrze zorganizowanych miejscowych kibiców jest ogłuszający. "Nasz zespół jest w dobrej dyspozycji, widać wzajemne zaufanie i energię. Przegraliśmy w Kędzierzynie pierwszego seta, ale ta energia nie zniknęła. Musieliśmy tylko szukać rozwiązań taktycznych i technicznych. Staramy się nie emocjonować, nie kalkulować, podchodzić do każdego meczu tak, by go wygrać. Jeśli się nie uda - będziemy walczyć w następnym" - stwierdził prezes. Wyjaśnił, że nie stosuje w klubie premii za wynik dla całego zespołu. "Nie praktykujemy takiego grania o pieniądze. Chodzi o efekt sportowy i jakość, a nie o walizkę pieniędzy na parkiecie" - zauważył. Celem na kolejne lata jest utrzymanie drużyny w strefie play off. "Chcemy, by klub umocnił się w gronie tych, uważanych za jakościowe. Jeśli przez kolejne trzy lata będziemy wymieniani w gronie teoretycznych pewniaków do play off, to uznamy, że zapisaliśmy się trwale i nie jest to jednorazowy wyskok" - podsumował Kryspin Baran. Autor: Piotr Girczys