W styczniu PlusLiga wyraźnie przyspieszyła i powoli zbliża się do odrobienia wszystkich zaległości. Natłok spotkań na razie nie ma jednak żadnego wpływu na ZAKS-ę. Kędzierzynianie poprawiają własny rekord wygranych z rzędu - po środowym spotkaniu mają na koncie komplet 19 zwycięstw. Coraz bardziej zbliżają się do rekordu wszech czasów PGE Skry Bełchatów, która przed 10 laty wygrała aż 24 kolejne spotkania. Faworyci udowadniali swoją wartość od początku pierwszego seta. Efektownym blokiem jedną ręką popisał się Jakub Kochanowski, a jego drużyna po chwili prowadziła 4:1. Od pierwszych akcji nad parkietem unosiło się też sporo emocji. By rozstrzygnąć jedną z wymian, pierwsza arbiter Agnieszka Michlic musiała osobiście pofatygować się do monitora z powtórkami wideo. Zamieszanie nie najlepiej wpłynęło na gospodarzy, których strata do rywali wzrosła do pięciu punktów. Po dwóch błędach Łukasza Kaczmarka zawiercianie znów złapali kontakt z rywalem, ale tylko na chwilę. Skutecznie grał Aleksander Śliwka, Benjamin Toniutti często korzystał też ze środkowych, i goście pewnie wygrali 25:21. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Dla drużyny z Zawiercia mecz z ZAKS-ą był dopiero pierwszym starciem o punkty w tym roku. Podczas gdy niektóre drużyny grają co kilka dni, Warta nie rozgrywała oficjalnych meczów od 23 grudnia. Był to ukłon m.in. w kierunku Gjorgiego Gjorgiewa, który w tym czasie walczył z reprezentacją Macedonii Północnej o awans na mistrzostwa Europy. W efekcie zawiercianie mają obecnie najmniej rozegranych meczów w PlusLidze. W drugiej partii wtorkowego meczu sypnęli sporo piasku w tryby mistrzów Polski. Rozpoczęli ją od dwóch bloków, dzięki którym wyszli na prowadzenie 3:1. Na większe straty ZAKSA sobie nie pozwoliła, ale dwa punkty różnicy między oboma zespołami utrzymały się do połowy seta. Zawiercianie poprawili zagrywkę, punkt w ten sposób zdobył Mateusz Malinowski. W końcówce seta na parkiecie trwała wymiana siatkarskich ciosów. Gdy po ataku Garetta Muagututii Warta objęła prowadzenie 22:20, trener gości Nikola Grbić w krótkich słowach dyscyplinował swoich zawodników. To amerykański przyjmujący okazał się jednak kluczowy w końcówce seta: najpierw przebił się przez potrójny blok rywali, a po chwili sam zatrzymał Kaczmarka. Warta wygrała 25:23. Kolejny set to z kolei seria bloków kędzierzynian. Flavio Gualberto na środku siatki ponownie dał się zaskoczyć Kochanowskiemu, a przewaga ZAKS-y szybko sięgnęła trzech punktów. Nie najlepiej prezentował się Malinowski, Maximiliano Cavanna często kierował więc piłki na lewe skrzydło. A że w kędzierzyńskim bloku dobrze spisywał się też Krzysztof Rejno, który we wtorek zastępował Davida Smitha, mistrzowie Polski przed końcową fazą seta prowadzili już 19:12. W tym momencie gospodarze zupełnie się pogubili, ostatecznie przegrywając seta aż 12 punktami. Niemoc zawiercian trwała na początku czwartej partii. Znów nie mogli sobie poradzić z blokiem rywali i po czterech akcjach przegrywali 0:4. I choć po kilku minutach przewaga kędzierzynian zmalała do jednego "oczka", zespół Grbicia miał już mecz pod kontrolą. Rezon wyraźnie odzyskał Kaczmarek, który do skutecznych ataków dołożył punkt zagrywką. Ostatecznie goście wygrali 25:19, a statuetkę dla MVP po raz czwarty w tym sezonie otrzymał Kochanowski.Dzięki wygranej ZAKSA ma już 16 punktów przewagi nad drugim w tabeli Jastrzębskim Węglem. Warta pozostaje na piątym miejscu, ale nie może być jeszcze pewna udziału w fazie play-off. W niedzielę zawiercianie mogą postawić krok w kierunku osiągnięcia tego celu, grają bowiem z niżej notowanym Cuprum Lubin. Mistrzowie Polski kolejny mecz rozegrają dopiero za tydzień, gdy wezmą udział w drugim turnieju Ligi Mistrzów. Aluron CMC Warta Zawiercie - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (21:25, 25:23, 13:25, 19:25) Warta: Malinowski, Flavio, Orczyk, Cavanna, Niemiec, Muagututia - Żurek (libero) oraz Bociek, Gjorgiew, Halaba, Kania ZAKSA: Kaczmarek, Rejno, Śliwka, Toniutti, Kochanowski, Semeniuk - Zatorski (libero) oraz Kluth, Prokopczuk Damian Gołąb