Od 2017 roku, czyli awansu Warty do PlusLigi, Skra przyjeżdżała do Zawiercia trzy razy i wszystkie spotkania przegrała. Porażką drużyny trenera Michała Mieszka Gogola zakończył się też mecz w Bełchatowie z początku sezonu, gdy siatkarze z Zawiercia wygrali 3:1. Bohaterem spotkania został wówczas Mateusz Malinowski, który zdobył aż 30 punktów. W niedzielę atakujący Warty wrócił do podstawowej szóstki po drobnych problemach z mięśniami brzucha, przez które opuścił spotkanie ze Stalą Nysa. Pod jego nieobecność zawiercianie niespodziewanie przegrali z niżej notowanym rywalem 1:3. To była ich druga porażka z rzędu i znak, że po przerwie spowodowanej zakażeniami koronawirusem w tryby dobrze dotąd funkcjonującej maszyny dostało się sporo piachu. Od początku niedzielnego spotkania było widać, że i ze Skrą gospodarzom nie będzie łatwo. Po dobrych serwisach Bartosza Filipiaka i zablokowanym ataku Piotra Orczyka bełchatowianie objęli prowadzenie 8:5. Za sprawą Malinowskiego Warta zdołała dość szybko doprowadzić do stanu 10:10, ale potem przydarzyła się jej seria straconych punktów przy zagrywce Mateusza Bieńka, po której Skra prowadziła już 17:12. Po chwili punkt serwisem dołożył jeszcze Filipiak i gospodarze nie byli w stanie odrobić strat. Ich gry nie odmienili wprowadzeni z ławki Garrett Muagututia oraz Grzegorz Bociek, którzy szybko zostali zablokowani. Goście zupełnie rozbili rywali, wygrywając 25:15. Bełchatowianie przyjechali do Zawiercia podrażnieni, bo oni również przegrali dwa ostatnie spotkania. W dodatku w czasie środowego starcia z Vervą Warszawa Orlen Paliwa groźne chwile przeżył Grzegorz Łomacz. Rozgrywający Skry i reprezentacji Polski po jednej z akcji przykucnął zamroczony na parkiecie i musiał opuścić boisko. W kolejnych dniach przeszedł serię badań i niedzielny mecz w Zawierciu rozpoczął w kwadracie dla rezerwowych. Jego miejsce w składzie zajął Michajło Mitić, który radził sobie całkiem dobrze, nie stroniąc od kombinacyjnej gry. Jego drużyna dobrą grę z pierwszego seta kontynuowała w kolejnej partii. Po podwójnym bloku serbskiego rozgrywającego i Karola Kłosa Skra prowadziła 7:4. To właśnie blok i zagrywka były najmocniejszymi stronami gości, ale zawiercianie powoli odrabiali straty i w połowie seta remisowali z przeciwnikami 13:13. Co z tego, skoro po chwili bełchatowianie znów odskoczyli na trzy punkty. Trener Warty Igor Kolaković poprosił o przerwę i ponownie zdjął z boiska Malinowskiego, zastępując go Boćkiem. To przyniosło efekt, gospodarze niemal dogonili przeciwników, ale w końcówce bełchatowianie wykorzystali swoje atuty jeszcze raz. As serwisowy Kłosa zapewnił im wygraną 25:22.Trzecią partię zawiercianie rozpoczęli w przemeblowanym składzie. Oprócz Boćka i Muagututii pojawił się w nim Dominik Depowski. To pozwoliło na wyrównany początek seta. Nawet gdy goście objęli prowadzenie 11:8, gospodarze byli w stanie zdobyć trzy punkty z rzędu i wyrównać po bloku Depowskiego, a następnie wypracować sobie minimalną przewagę po ataku Boćka.W kolejnych akcjach trwało klasyczne przeciąganie liny, ale w końcówce mocniej szarpali ją goście. Świetnie w czasie podwójnej zmiany spisali się Łomacz i Dusan Petković. Błysnął zwłaszcza Serb, przy którego zagrywkach Skra ostatecznie pogrążyła rywali i objęła prowadzenie 22:17. Takiej przewagi bełchatowianie już nie zmarnowali, wygrywając partię 25:19, a cały mecz 3:0. To piąta wygrana Skry w tym sezonie.Oba zespoły czekają teraz pracowite tygodnie, mają bowiem do rozegrania po sześć zaległych spotkań. Jedno z nich już w środę, gdy zespół z Zawiercia, w ramach 7. kolejki, zmierzy się z Asseco Resovią. Aluron CMC Warta Zawiercie - PGE Skra Bełchatów 0:3 (15:25, 22:25, 19:25) Warta: Orczyk, Malinowski, Flavio, Halaba, Cavanna, Niemiec - Żurek (libero) oraz Muagututia, Bociek, Gjorgiew, Kania Skra: Katić, Filipiak, Bieniek, Ebadipour, Mitić, Kłos - Piechocki (libero) oraz Petković, Łomacz Damian Gołąb