Początek meczu należał do gospodarzy. Szybko udało im się powstrzymać rywali blokiem i dość łatwo objęli prowadzenie 8:4. Olsztynianie zniwelowali jednak stratę dzięki skutecznym atakom Rubena Schotta. Punktowym blokiem zrewanżował się gospodarzom Mateusz Poręba, który w sobotę zastąpił w wyjściowej szóstce Kubańczyka Javiera Concepciona. As serwisowy i kolejny blok zawiercian pozwoliły im jednak na powrót do czteropunktowej przewagi. Mimo drobnych problemów zdołali utrzymać minimalny zapas punktowy do końca partii, po ataku Piotra Orczyka wygrywając ją 25:23. To właśnie leworęczny przyjmujący był liderem Warty, w pierwszym secie atakując z 80-procentową skutecznością. Jeszcze kilka tygodni temu gospodarze byliby zdecydowanym faworytem spotkania. Początek sezonu w ich wykonaniu wyglądał na tyle dobrze, że wielu ekspertów zaczęło w nich upatrywać kandydatów do miejsca na podium rozgrywek. Przerwa w treningach spowodowana koronawirusem sprawiła jednak, że dobra forma z września czy października jest już tylko wspomnieniem. Po powrocie z kwarantanny zawiercianie pokonali co prawda Vervę Warszawa Orlen Paliwa, ale potem cztery razy przegrali. Indykpol znajdował się na przeciwnym biegunie formy. Kiedy w trzeciej kolejce sezonu podejmował Wartę na własnym terenie, nie zdołał wygrać ani jednego seta. Po nieudanym początku rozgrywek drużyna Daniela Castellaniego powoli się jednak rozpędzała. Po zakażeniach koronawirusem co prawda przegrała dwa mecze, ale potem zanotowała trzy zwycięstwa. Przed sobotnim pojedynkiem traciła do zawiercian jedynie punkt w ligowej tabeli. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Olsztynianie rozpoczęli drugą partię od dwupunktowego prowadzenia, ale gospodarze szybko opanowali sytuację. Gra była wyrównana, zawodnicy z obu stron siatki nieźle radzili sobie w polu serwisowym. Punkty w ten sposób zdobyli Cavanna oraz Damian Schulz. Gospodarze przy okazji zaprezentowali kilka efektownych zagrań, widowiskowo przebiegała zwłaszcza współpraca argentyńskiego rozgrywającego ze środkowym Flavio Gualberto. To blok Orczyka dał jednak zawiercianom prowadzenie 15:13. Chwilę później obaj szkoleniowcy zdecydowali się na zmianę przyjmujących, wprowadzając na boisko odpowiednio Pawła Halabę i Robberta Andringę. To gospodarze wyszli na tym lepiej, powiększając przewagę do pięciu punktów. W końcówce seta Indykpol jeszcze raz zerwał się do odrabiania strat, ale to zespół z Zawiercia ponownie wygrał 25:23. Z kim Warta miała się przełamać po serii porażek, jeśli nie ze swoim “ulubionym" przeciwnikiem? W siedmiu dotychczasowych starciach przegrała z Indykpolem tylko raz, a we własnej hali jeszcze nigdy. Z żadnym innym rywalem z PlusLigi zawiercianie nie mają równie korzystnego bilansu gier. Wrażenia na podopiecznych Igora Kolakovicia nie zrobiło więc trzypunktowe prowadzenie rywali na początku trzeciego seta. Podobnie było kilka minut później - znów Indykpol wypracował sobie przewagę, by szybko ją stracić. Na parkiecie nadal świetnie radził sobie Orczyk. Po jego ataku zawiercianie objęli prowadzenie 16:15. Efektownie wspierał go Halaba i przewaga gospodarzy błyskawicznie wzrosła do trzech punktów. W końcówce udało się ją nawet powiększyć, a mecz atakiem z drugiej linii zakończył Mateusz Malinowski. Warta kolejny mecz rozegra już w poniedziałek, gdy w zaległym spotkaniu 10. kolejki zmierzy się z MKS-em Będzin. Następne spotkanie olsztynian zaplanowano dopiero na 16 grudnia, kiedy ich przeciwnikiem ma być PGE Skra Bełchatów. Aluron CMC Warta Zawiercie - Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:23, 25:23, 25:20) Warta: Orczyk, Malinowski, Flavio, Muagututia, Cavanna, Niemiec - Żurek (libero) oraz Bociek, Halaba, Gjorgiew Indykpol: Schott, Schulz, Teriomenko, Żaliński, Stępień, Poręba - Gruszczyński (libero) oraz Andringa, Droszyński, Kapica, Concepcion Damian Gołąb