PAP: W tym tygodniu na treningach Vervy pojawili się na kilka dni czterej reprezentanci Polski, którzy jednak zaraz znów opuszczą zespół ze względu na mecze towarzyskie "Biało-Czerwonych"... Andrea Anastasi: - Chciałem, by dołączyli teraz choć na chwilę. Mam świadomość, że są obecnie na zupełnie innym poziomie przygotowań niż reszta chłopaków, ale wprowadzamy do drużyny kilku nowych zawodników i to okazja, by spędzili razem nieco czasu i trochę się poznali. Kadrowicze ruszyli z treningami miesiąc wcześniej niż reszta moich graczy. Bardzo się tym martwię. Pod kątem mentalnym nie mam obaw, ale jeśli chodzi o fizyczny aspekt, to już tak. Dlatego na zajęciach idziemy ostrożnie krok po kroku. Musimy podchodzić do tej sytuacji z uwagą i zrozumieniem. Co poza treningami jest w planie przygotowań? - Zagramy sparing ze Ślepskiem Malow Suwałki, wystąpimy w Grand Prix PLS, a potem jeszcze w Bełchatowie i Lubinie oraz w turnieju Giganci Siatkówki w Kępnie. W sierpniu praktycznie w każdy weekend jest jakaś impreza. Nie wiem jak to jest możliwe, ale w Polsce tak jest. We Włoszech w obecnej sytuacji nie da się organizować takich zawodów. Długa przerwa spowodowana pandemią była dla pana bardzo trudnym okresem? - Nie był to dla mnie stresujący czas, podchodziłem do sytuacji raczej ze spokojem. Teraz jedynie obawiam się o to, co się dzieje w USA i Ameryce Południowej. We Włoszech było źle, ale raczej się już uspokoiło. Obawiam się jednak wciąż nieco o zachowanie ludzi, zwłaszcza młodych i ich odpowiedzialność za innych. Musimy być ostrożni i przygotowani, bo już wiemy, że taki wirus może się pojawić w każdym momencie. Dlatego ważne jest pamiętanie o środkach ostrożności i przestrzeganie zasad bezpieczeństwa. Dla pana, jako Włocha, zachowanie dystansu społecznego może być chyba szczególnie trudne... - Na początku było to bardzo ciężkie, ale trzeba się było przestawić. Było dziwnie, gdy szedłem w masce do mojego klubu tenisowego i nie mogłem nikogo powitać uściskiem czy choćby podaniem dłoni. Fakt, jesteśmy narodem przyzwyczajonym do fizycznego kontaktu. Wielu ekspertów zapowiada nadejście drugiej fali pandemii jesienią. Myśli pan, że rozpoczęcie nowego sezonu PlusLigi jest zagrożone? - Mam nadzieję, że nie. Jeśli ludzie będą odpowiedzialni, to nie powinno tak się stać, ale - jak już mówiłem - mam obawy co do odpowiedzialności. Ludzie zachowują się bowiem już jakby wszystko było normalnie. Wiele mówiono, by pamiętać o ryzyku i odpowiedzialności, ale jak otworzono plaże, to wiele osób o tym zapomniało. Sądzi pan, że we wrześniu kibice zasiądą na trybunach podczas meczów siatkarskich? - Sytuacja jest naprawdę trudna. Jestem fanem sportu i widziałem np. jak tenisiści grali przy pustych trybunach. We Włoszech też skupiono się na samej grze, a nie na ściąganiu na mecze tłumów. Myślę, że to samo można zrobić przy siatkówce, zwłaszcza że Polsat swoimi transmisjami robi kawał dobrej roboty. Gdy zaś będzie bezpieczniej, to oczywiście jestem za tym, by wpuszczać kibiców. Skutki pandemii odbiły się na sytuacji finansowej klubów. Mocno musiał pan zweryfikować swoją wizję drużyny na kolejny sezon? - Łatwo się domyślić, że nasz budżet jest mniejszy. Jestem zadowolony, że udało nam się zbudować taki skład. Postawiliśmy na Polaków, poza rozgrywającym. Drużyna nie jest duża - liczy 12 zawodników. Mieliśmy swoje kłopoty, ale myślę, że zmierzamy w dobrym kierunku i będziemy w stanie pokazać dobrą siatkówkę.