Zespół z Warszawy wygrał ze Skrą Bełchatów w trzech meczach 2-1 i sięgnął po brąz. Po drugim meczu w tej rywalizacji, przegranym przez VERVĘ w Warszawie, mało kto dawał jednak szanse podopiecznym Andrei Anastasiego. Po raz kolejny okazało się jednak, że faworyt nie zawsze wygrywa. Choć trzeba przyznać, że Skra Bełchatów był osłabiona w play-offach brakiem kontuzjowanych Taylora Sandera i Milana Katicia. - Bardzo cieszy nas ten medal. Jest dla nas jak złoty. Będzie ponownie w Warszawie Liga Mistrzów. Nasz półfinał z Jastrzębskim Węglem jak widać był "mocniejszy", bo Jastrzębie zdobyło mistrzostwo, a my brązowy medal. Po niedzielnym meczu, przegranym na własnym parkiecie, chyba mało osób na nas stawiało. Pokazaliśmy jednak, że zasłużyliśmy na najniższy stopień podium. Od pierwszej akcji było widać, że chcemy wygrać. To my rozkręciliśmy "imprezę" w hali w Bełchatowie. Gospodarze próbowali dołączyć, ale się nie udało i bardzo się cieszymy, że jest kolejny medal dla naszego klubu. Po wygranych dwóch setach wiedziałem, że absolutnie nie można myśleć, że już wygraliśmy. W swojej karierze przeżyłem wiele meczów, które były przegrane 2-3. Z Damianem Wojtaszkiem uczulaliśmy chłopaków, że to jeszcze nie koniec, że nie możemy odpuścić. Na szczęście tak się nie stało i ten brąz jest w naszych rękach - powiedział po meczu w Bełchatowie Andrzej Wrona dla Polsatu Sport. Sukces mimo problemów Wzruszenia i radości nie krył libero Damian Wojtaszek, który przez cały sezon prezentował równą i wysoką dyspozycję. - Cieszę się, że ta drużyna pomimo tylu problemów, które mieliśmy w trakcie sezonu zarówno w samym klubie, jak i poza nim, ma na koniec sezonu brązowy medal. Jedyne czego brakuje, to że w Lidze Mistrzów nie awansowaliśmy do kolejnej rundy. Zabrakło bardzo niewiele. Takie jest jednak życie. Teraz przede mną siedem zasłużonych dni odpoczynku w Warszawie. Będę ładował akumulatory, żeby zebrać się na zgrupowanie reprezentacji Polski. Będę mógł "zresetować" głowę po bardzo trudnym sezonie, w końcówce której już chyba nikt w nas nie wierzył, nawet eksperci. Wyprzedziliśmy takie zespoły jak Asseco Resovia Rzeszów czy Viret Zawiercie, które grało kapitalnie niemal przez cały sezon. Z tego trzeba wyciągnąć wnioski i pozytywy. To co wywalczyliśmy to chyba był maks, patrząc na wszystko, co wydarzyło się w trakcie sezonu. Trzeba pamiętać, że cała nasza drużyna przeszła na początku sezonu zakażenie koronawirusem. Przez to także nie awansowaliśmy do finału Pucharu Polski - mówi dla Polsatu Sport libero VERVY Damian Wojtaszek. Specyficzny klub Wtórował mu Bartosz Kwolek. 24-letni przyjmujący reprezentacji Polski przyznał, że sukces jest tym cenniejszy, że drużyna i klub przechodziły w trakcie sezonu różne problemy. - Ten rok pokazał dobitnie, że play-offy rządzą się swoimi prawami. Trzy czwarte ludzi nie stawiało na nas, że możemy cokolwiek ugrać w rywalizacji z Bełchatowem. Fajnie, że w następnym sezonie będzie w stolicy Liga Mistrzów. To bardzo duży plus dla zawodników, ale też dla samego klubu. Ja byłem cały czas pewien, że sięgniemy po medal. Znam wartość naszej drużyny, wiem jak potrafimy grać właśnie w takich ciężkich meczach, których w tym sezonie nam nie brakowało. Nasz klub jest specyficzny, jakkolwiek by to zabrzmiało. Cały czas są jakieś problemy, co roku wychodzą jakieś nowe rzeczy. Dlatego wydaje się mi, że już sam awans do półfinałów był dużym sukcesem, zdobycie medalu jest spełnieniem naszych marzeń. Od początku mówiliśmy sobie w zespole, że zdobycie medalu byłoby czymś bardzo cennym. Tym bardziej po tak ciężkim roku, gdzie w klubie nie było za ciekawie - przyznał w rozmowie z Polsatem Sport Bartosz Kwolek. Wkrótce powinniśmy poznać decyzje, co dalej z przyszłością VERVY Warszawa ORLEN Paliwa i poszczególnych siatkarzy. Wszystko wskazuje na to, że w 80 procentach skład brązowych medalistów na nowy sezon się nie zmieni. Nie wiadomo, czy klub zmieni właściciela, czy pozostanie przy obecnym. W lutym mówiło się o ewentualnym przejęciu drużyny przez gwiazdy reprezentacji Polski, Wilfredo Leona i Michała Kubiaka. Zbigniew Czyż/ Polsat Sport