Od kilku tygodni pojawia się sporo spekulacji dotyczących transferów podstawowych siatkarzy reprezentacji Polski. Jako niespodziankę przyjęto fakt, że Fabian Drzyzga zdecydował się na powrót do kraju. Pana też to zaskoczyło? Daniel Pliński: - Tak. Liczyłem, że Fabian zostanie w Rosji, bo zbierał tam dobre recenzje i dobrze grał. Poza tym był ważną postacią w swoim klubie i jest podstawowym rozgrywającym w kadrze. Zdecydował się jednak na powrót do Resovii. Mówił, że otrzymał dobrą ofertę pod względem finansowym, poza tym fajne miasto i klub z tradycjami. Myślę, że obie strony będą zadowolone. Drzyzga nie ukrywał, że ważny był dla niego aspekt finansowy. Myśli pan, iż wynika to z tego, na jakim etapie kariery jest czy bardziej z kryzysu na rynku siatkarskim, który jest spowodowany pandemią? - Czołowi reprezentanci zarabiają dobrze niezależnie od tego, gdzie grają. Sądzę, że sama suma w kontrakcie jest w tym wypadku ważna, ale nie jest decydująca. W Resovii umowę już jakiś czas temu przedłużył drugi rozgrywający biało-czerwonych Marcin Komenda. Nieoficjalnie mówi się też, że wrócić do klubu ma teraz jeszcze Paweł Woicki. Na rozegraniu zrobi się więc mały tłok... - Fabian nie przyszedł po to, by być rezerwowym i grać ogony. Marcin powinien znaleźć sobie dla własnego dobra klub, w którym będzie miał szansę grać, bo wygryźć ze składu Drzyzgę będzie mu bardzo trudno. Fabian to "zadzior" i nie odda miejsca w zespole. Dlatego uważam, że Komenda powinien zostać wypożyczony. Niektórzy jednak wspominają, że podobno przedłużył on umowę z klubem z Podkarpacia, mając gwarancję, że to on będzie prowadził grę drużyny w sezonie 2020/21... - Mógł być taki zamiar, ale jak zespół przegrywa mecz za meczem, to sytuacja może się zmienić. To jest sport i wszystko weryfikuje boisko. Marcin jest młody. Takie sytuacje nieraz hartują zawodników. Pana zdaniem nie wchodzi w rachubę wariant, by obaj zostali w klubie i występowali obok siebie tak jak w reprezentacji? - To byłoby ze szkodą dla Komendy. Jest młody i musi grać, by się rozwijać. Rozgrywający, przebywając na boisku, poprawia się z dnia na dzień. Gdy Drzyzga poprzednio grał w Resovii, to ta regularnie walczyła o medale w PlusLidze. Ostatnio zaś ma za sobą kilka słabych sezonów, czego zwieńczeniem jest przedostatnie miejsce w rozgrywkach 2019/20. Powrót do niej teraz to nie regres w przypadku tego siatkarza? - Absolutnie nie. Rzeszowianie zawsze przed sezonem są wymieniani w gronie drużyn, które będą walczyć o mistrzostwo kraju. Potem następuje weryfikacja. Ostatni sezon mieli słaby, było trochę nietrafionych transferów, niektórzy zawodnicy byli nieco wypaleni lub mieli kłopoty zdrowotne. Głową za to niestety zapłacił trener Piotrek Gruszka. Potrzebna jest mądrość, by zbudować odpowiednio teraz zespół, ale widzę, że obecnie władze klubu podchodzą do tego inaczej niż rok temu. Wrażenie robią nazwiska, które są łączone z Resovią. Według mnie przydaliby się tam jeszcze rasowy młody na atak i lewe skrzydło. Do polskiej ligi ma wrócić też podobno na zasadzie wypożyczenia z Cucine Lube Civitanova Mateusz Bieniek. To dobry ruch w przypadku środkowego, który w słynnym włoskim klubie nie miał zbyt wielu okazji do gry? - Obserwowałem Mateusza, komentując nieraz mecze Lube. Uważam, że stale robi postępy i że pobyt w najsilniejszym klubie świata dużo mu dał. On uwielbia rywalizację i wraca, by więcej grać. To dobra decyzja. Jest on łączony z PGE Skrą Bełchatów, którą z kolei ma opuścić inny kadrowicz - Artur Szalpuk. Przyjmujący podobno może trafić do Rosji... - Artur fajnie prowadzi swoją karierę. Myślę, że to czas, by spróbował swoich sił w tak wymagającej fizycznie lidze jak rosyjska. Oby tylko zdrowie mu dopisywało, bo w tamtych rozgrywkach jest ono szczególnie ważne. Z Serie A do Rosji przeniósł się już Bartosz Bednorz, który zasilił szeregi słynnego Zenita Kazań. Zrobił na panu wrażenie ten transfer? - Cały czas powtarzam, że to największy transfer w historii polskiej siatkówki. Bartek tak potężny klub jak Modena zmienił na jeszcze większego giganta. To nieprawdopodobna historia. Myślę, że dużą rolę w tym odegrał klubowy kolega Bednorza z Modeny Matthew Anderson. Amerykanina - jako byłego zawodnika Zenita - działacze tego klubu na pewno nieraz podpytywali o Bartka, bo na boisku nie wszystko się da dostrzec, nie można też poznać dokładnie charakteru siatkarza. Z Azją, a konkretnie Japonią i Koreą Płd., wiązani są Bartosz Kurek i Dawid Konarski. Tamtejsze rozgrywki wciąż nie są zbyt cenione pod względem poziomu. Czy obawia się pan o formę dwóch reprezentacyjnych atakujących w kontekście igrzysk w Tokio, jeśli zdecydują się na ten kierunek? - W Azji szuka się znanych, silnych i ofensywnych zawodników, którzy dysponują potężnym atakiem i zagrywką, a zarówno Bartek, jak i Dawid spełniają te warunki. W Japonii od kilku lat gra już Michał Kubiak i jest bardzo zadowolony. Były obawy, gdy się tam przenosił, że straci swoje walory, bo to nie ten poziom co w Europie, ale dalej jest liderem biało-czerwonych. Tamte ligi więc nie do końca są słabe, mają po prostu swoją specyfikę. Ciężar odpowiedzialności jest na barkach zagranicznych gwiazd, ale też rozgrywki są krótsze niż na Starym Kontynencie, więc jest czas na regenerację. Słychać głosy, że wobec kryzysu związanego z pandemią ucierpi przede wszystkim Serie A i w związku z tym gwarantujące duże pieniądze ligi azjatyckie mogą pozyskać wiele znanych nazwisk... - Na pewno aspekt finansowy będzie miał na to przełożenie. Już kilkanaście lat temu do Azji szli grać różni znani zawodnicy. Nie jest jednak tak, że tam może trafić każdy, dotyczy to tylko wybitnych i mających wypracowaną markę zawodników. W Rosji na drugi sezon z rzędu z kolei zostać ma następny z reprezentacyjnych atakujących Maciej Muzaj... - On ma niesamowite możliwości i w pełni wykorzystał ostatnie miesiące. Nie jest może tak ograny jak Bartek czy Dawid, ale myślę, że bitwa o igrzyska na tej pozycji będzie bardzo duża. Może się mylę, ale mam wrażenie, że Kurek i Muzaj najlepiej realizują się jako gracze podstawowego składu i jeśli któryś z nich nie będzie numerem jeden, to nie będzie także numerem dwa w kadrze Vitala Heynena. W piątek oficjalnie odwołano tegoroczną edycję Ligi Narodów i wiadomo już, że w tym sezonie nie będzie żadnych meczów kadry o stawkę. Kadrowicze mają się jednak spotkać w Spale 1 czerwca. Jak zorganizować zgrupowanie w takich okolicznościach? - Nie będzie to łatwe, bo normalnie każde zajęcia są czemuś podporządkowane, a tu właściwie będzie trening dla treningu. Trudno wówczas o utrzymanie stuprocentowej koncentracji, ale to szansa na wykonanie pewnej pracy i okazja dla trenera Heynena, by dalej poznawać zespół. Można więc wyciągnąć z tego pewne korzyści. Na pewno będzie brakować meczów międzynarodowych, ale odwołanie LN było jedyną słuszną decyzją w tej sytuacji. Nie dajmy się zwariować. Nie mam nic przeciwko meczom czy turniejom towarzyskim, ale pozostaje mały znak zapytania w związku z problemami z przemieszczaniem się. Rozmawiała: Agnieszka Niedziałek an/ co/