"To już niby moje trzecie złoto, ale cieszę się co najmniej tak samo mocno, jakbym je zdobył po raz pierwszy" - podkreślił Nowakowski. We wtorek wywalczył wraz z Resovią tytuł po zwycięstwie nad Lotosem Treflem Gdańsk w finałowej rywalizacji 3-0. W 2012 roku ekipa z Rzeszowa w czterech meczach wygrała z PGE Skrą Bełchatów. W kolejnym sezonie do triumfu potrzebowała pięciu spotkań, by pokonać w decydującej fazie zmagań ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle. Środkowy klubu z Podkarpacia i reprezentacji Polski nie potrafił jednak wskazać, w którym przypadku - z jego perspektywy - o zwycięstwo było najtrudniej. "Walka z Lotosem nie była może najbardziej wymagająca spośród nich. Pamiętam cięższe pojedynki i bitwy, choć pod wpływem wciąż towarzyszących mi emocji jakoś nie mogę sobie przypomnieć, którą uważam za najtrudniejszą. Droga do złotego medalu jest tak długa i ciężka, że nie da się tak łatwo ocenić, za którym razem była najbardziej wymagająca. Chyba tak naprawdę każda była tak samo trudna" - podsumował. Jego zdaniem fakt, że rywalizacja z Lotosem skończyła się w trzech spotkaniach nie oznacza, że cały finał był lekki, łatwy i przyjemny. "Może w pierwszym meczu było trochę lekko i łatwo. Byliśmy jeszcze "w gazie" i zwyciężyliśmy 3:0, ale potem nasza forma poszła trochę w dół. Całe szczęście, że w Gdańsku skończyło się 3:2 dla nas. Na pewno to bardzo pomogło, bo gdyby wówczas w finale było 1-1, to musielibyśmy się martwić dalej i mieć świadomość, że na pewno trzeba będzie wrócić do Gdańska. A tak mogliśmy zakończyć całą sprawę w Rzeszowie, przy naszych fantastycznych kibicach. Będziemy mogli to uczcić z nimi na rynku" - podkreślił. Jak dodał, we wtorkowym pojedynku kluczowa okazała się końcówka trzeciego seta. Tę odsłonę gospodarze wygrali 27:25. W kolejnej rywale nie podjęli już walki. Całe spotkanie zakończyło się zwycięstwem rzeszowian 3:1. "Trzecia partia zdecydowała, że udało nam się wygrać całe to spotkanie. Gdybyśmy jej nie rozstrzygnęli na swoją korzyść, to w czwartym secie musielibyśmy gonić przeciwników bardzo mocno i liczyć na tie-breaka. A tak było trochę spokojniej, można było dokończyć dzieła i zdobyć złoty medal" - skwitował. Nowakowski po raz drugi w ostatnich siedmiu miesiącach odbierał złoty medal. Pod koniec września świętował wywalczenie mistrzostwa świata. Środkowy ma jednak poczucie małego niedosytu. "Tytułów ostatnio dużo, ale szkoda, że w Pucharze Polski nie zawalczyliśmy tak mocno, jak byśmy chcieli. Nie można mieć wszystkiego. Cieszymy się więc z tego, co mamy" - ocenił. W zakończonym we wtorek sezonie rzeszowianie po raz pierwszy w historii klubu awansowali do Final Four Ligi Mistrzów. W Berlinie wywalczyli drugie miejsce. "Myślę, że mogę uznać ten sezon za jeden z lepszych w mojej dotychczasowej przygodzie z siatkówką. Czy najlepszy? Chyba poprzestanę na tym, że jeden z najlepszych" - zaznaczył 27-letni zawodnik. Na razie nie ma on jeszcze pomysłu, jak dodatkowo uczcić trzeci w karierze tytuł mistrza kraju. "Coś chyba wymyślę. Przy poprzednich sukcesach to klub dbał o to, żebyśmy mieli jakieś pamiątki. Teraz jeśli nie będzie nic takiego, to pewnie sami z kolegami z drużyny pomyślimy, jak to uczcić. Na to jednak jeszcze przyjdzie czas" - zapewnił.